Choroba nie zna granic
W lutym ubiegłego roku pojawił się w Polsce pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń u padłego dzika. Od tego czasu mamy już ponad 30 przypadków choroby, stwierdzonej głównie u dzikich zwierząt. Niestety, ogniska ASF, w tym jedno w ostatnim czasie, ujawniono również w trzech gospodarstwach.
W hodowlach, które naznaczone zostały chorobą, nie stosowano żadnych środków zabezpieczających przed pomorem, nie były ogrodzone oraz znajdowały się w pobliżu lasu, a tym samym dzikie zwierzęta miały bezpośredni dostęp do zabudowań i miejsc przebywania trzody chlewnej. Niepokojące jest, że te nieduże gospodarstwa, liczące od jednej do siedmiu świń, przyczyniły się do strat ponoszonych dziś w większych gospodarstwach.
Choroba niegroźna dla ludzi, stanowi poważne zagrożenie dla przyszłości dużych hodowców trzody chlewnej. Przypadki te były wystarczającym powodem do wprowadzenia rosyjskiego embarga na żywność z Polski, a także restrykcji w stosunku do całego naszego kraju ze strony innych państw, np. Kazachstanu czy Uzbekistanu, które zakazały importu wieprzowiny i żywych świń.
– Miejscem występowania wszystkich zdarzeń są wschodnie rubieże Polski, w szczególności województwo podlaskie. Tam też skoncentrowane są siły i środki do zwalczania afrykańskiego pomoru. Przypadki pojawiają się w pobliżu granicy, jest więc duże prawdopodobieństwo, że dziki przemieszczają się ze wschodu. Ponieważ wschodni sąsiedzi urządzają polowania, wystraszone zwierzęta próbują chronić się w polskich lasach – tłumaczy powiatowy lekarz weterynarii Zbigniew Mazur.
Tereny, na których zdarzają się przypadki dzikich zwierząt i ogniska gospodarstw dotkniętych ASF objęte są strefą ochronną. Wprowadzono ograniczenia w przemieszczaniu trzody chlewnej, a każde z nich jest nadzorowane, czyli musi być zgłoszone łącznie z miejscem przeznaczenia. Wcześniej zwierzęta poddawane są badaniom.
W przypadku pojawienia się ogniska, by nie dopuścić do rozszerzenia choroby tworzy się 3-kilometrową strefę, w której może dojść do wybicia nawet wszystkich świń. Natomiast w strefie 10 km dokonuje się częstych przeglądów weterynaryjnych gospodarstw, m.in. lekarze pobierają próbki i mierzą temperaturę zwierzętom.
– Polska podzielona jest na dwie strefy. W naszej strefie B monitoruje się w szczególności te gospodarstwa, w których wystąpiły duże upadki trzody chlewnej. Rolnicy mają obowiązek zgłaszania takich upadków, a my otrzymujemy informacje z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ponadto badaniami objęte są dziki, które padły lub potracone zostały w wyniku kolizji drogowych. W strefie A – szczególnego zagrożenia – dodatkowym badaniom poddawanych jest 100 proc. odstrzelonych dzików – tłumaczy lek. wet. Zbigniew Mazur.
– Na naszym terenie rzadko pojawiają się przypadki przemieszczeń świń z centrum kraju. W powiecie raciborskim przemieszczenia między stadami zdarzają się głównie z terenu województwa opolskiego. I choć restrykcje dotykają naszych hodowców w mniejszym stopniu niż na wschodzie, to jednak należy zachować czujność – przestrzega lek. wet. Agata Ballarin, inspektor ds. zdrowia i ochrony zwierząt Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Raciborzu.
Lekarze zapewniają, że podczas wizyt w gospodarstwach – jako element dobrostanu zwierząt i zabezpieczenia gospodarstwa przed wszystkimi chorobami zakaźnymi – zawsze wymagają, aby rolnicy posiadali środki i maty dezynfekcyjne, a także informują ich o zagrożeniach i rozdają ulotki. – Wymagań tych są świadomi głównie duzi hodowcy, którzy lepiej niż ci mniejsi pojmują skalę zagrożenia, przez cały czas starając się utrzymywać wysoki poziom zabezpieczenia w swej farmie – dodaje pani doktor.
– Niektórzy prognozują, że z ASF będziemy mieli problem przez kilka, a nawet kilkanaście lat. Choroba zwalczana jest z urzędu, a jedynym skutecznym sposobem jest ubój i utylizacja – przestrzega powiatowy lekarz weterynarii Zbigniew Mazur.
– Żeby wyeliminować gospodarstwa, które nie spełniają zasad bioasekuracji, proponowane są zmiany w ustawie o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób. Projekt, który trafił już do Sejmu, przewiduje kontrolę gospodarstw pod kątem stawianych im wymagań. W ich konsekwencji mają być wydawane decyzje, wskazujące co trzeba poprawić w gospodarstwie. Rolnik, który nie będzie mógł temu sprostać, powinien zaprzestać hodowli, w zamian może starać się o odszkodowanie w ARiMR. Jeśli nie podporządkuje się, wtenczas będziemy mogli nakazać zabicie zwierząt, ich utylizację, a także zakazać dalszej hodowli – wyjaśnia powiatowy lekarz weterynarii.
(ewa)