Top Farms stawia czoła suszy i niskim cenom mleka
Podobnie, jak dla wielu gospodarstw, ten rok był szczególny również dla firmy Top Farms Głubczyce i to nie tylko w produkcji warzyw, ale także upraw jarych: kukurydzy, buraków, zbóż, soi, ziemniaków.
Na polach Top Farmsu uprawia się groszek na zielono i kukurydzę słodką, które następnie dostarczane są do dwóch, funkcjonujących w ramach Grupy zakładów przetwórczych w Ziębicach i Tolkmicku, produkujących mrożonki warzywne. Cebula piklowa natomiast trafia na rynek brytyjski. Głubczycki Top Farms uzyskuje też dobre wyniki w produkcji buraczków ćwikłowych, których odbiorcami są polskie firmy pakujące.
W tym roku zboża ozime i rzepak plonowały na normalnym poziomie, a pszenica nawet powyżej średniej wieloletniej. Niska presja chorób, szczególnie grzybowych, w wyniku suszy, a tym samym większa zdrowotność plantacji, sprzyjała imponującym plonom. Wszystkie natomiast uprawy wysadzone lub wysiewane w okresie wiosennym zareagowały na suszę bardzo dużym spadkiem plonów.
– Jesteśmy po zbiorach kukurydzy na kiszonkę i na ziarno. Spadek plonu jest bardzo duży. W przypadku kukurydzy słodkiej, w wielu miejscach na polu nie zawiązały się nawet kolby. Groszek na zielono, w normalnych warunkach pogodowych wydaje plon 9-10 t z ha, w tym roku udało się uzyskać niecałe 5 t z ha. Plon fasoli szparagowej to zaledwie ok. 2 t z ha – przedstawia sytuację prezes Top Farms Głubczyce, Krzysztof Gawęcki.
Tym samym tegoroczna uprawa warzyw sięgająca 500 ha, musiała mieć duży wpływ na wynik finansowy głubczyckiego gospodarstwa. – Jesteśmy dużym producentem ziemniaków, których uprawa na 840 ha pretenduje nas do rangi największego w tej dziedzinie gospodarstwa w Europie. Jednak i tu widzimy drastyczny spadek plonu. Niestety nie jesteśmy w stanie nawadniać tych powierzchni w całości. Wystarczyło jednak doprowadzać wodę do 110 ha, aby uzyskać różnicę w plonach nawet o 20 t z ha wyższą w stosunku do pola nienawadnianego – tłumaczy pan prezes. Na polach Top Farmsu nawadniano również rzepak, aby ratować jego zasiewy.
Obecnie rozpoczęto wykopki buraków. Jednak i w tej uprawie pan prezes spodziewa się niższych plonów nawet o 30-40 proc. w stosunku do średniej wieloletniej, przy wysokiej polaryzacji. Wskazują na to przeprowadzone próby na plon.
Top Farms nie mógł też liczyć na rekompensatę finansową z tytułu poniesionych strat, spowodowanych suszą. – Składaliśmy wnioski do wszystkich gmin, na terenie których prowadzimy produkcję rolną. Komisje szacowały straty. Jednak wyliczony spadek plonu w stosunku do lat ubiegłych był niższy i nie przekroczył progu 30 proc., pozwalającego na uzyskanie odszkodowania – mówi szef Top Farmsu.
Susza dotknęła także hodowlę bydła głubczyckiej firmy. – Plony kukurydzy kiszonkowej są niższe, podobnie lucerny, a trawę udało się nam zebrać tylko w dwóch pokosach. W efekcie produkcja paszy jest droższa niż w poprzednich latach, a na rynku mleka nie ma żadnych przesłanek, wskazujących na wzrost jego ceny. Dziś dużym wyzwaniem jest utrzymanie rentowności produkcji mleka, zwłaszcza teraz po uwolnieniu jego cen – mówi prezes Krzysztof Gawęcki i dodaje, że całą Europę dotknęła susza, a cały świat odczuwa załamanie na rynku mleka.
Ubolewa też, że duże gospodarstwa objęte są cappingiem (górny limit płatności bezpośrednich), a więc wprowadzeniem ograniczenia w dopłacie podstawowej do 150 tys. euro na gospodarstwo.
– Capping pozbawia nas najbardziej przewidywalnego dochodu. O efektywności dużych gospodarstw decydują duży areał pól oraz bardziej wydajny sprzęt, z drugiej strony ograniczają ją koszty związane z zatrudnieniem rzeszy pracowników, co sprawia, że w rezultacie jesteśmy drożsi. Tym samym efektywność, pochodząca ze skali produkcji, nie daje takich oszczędności, żeby odrobić straty poniesione na dopłatach, których zostaliśmy pozbawieni – tłumaczy prezes Krzysztof Gawęcki.
(ewa)