Dokąd zmierza polska soja?
Zwiększa się w porównaniu z wieloleciem powierzchnia uprawy roślin strączkowych. Bardziej dynamicznie niż na świecie odbywa się to w Polsce, gdzie uprawianych jest ok. 200-220 tys. ha roślin strączkowych – przytoczył za prasą specjalistyczną prof. dr hab. Marcin Kozak z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Podczas tegorocznych Dni Soi w Nowych Gołuszowicach przestawił opinię prof. dr hab. Andrzeja Koteckiego: „Dokąd zmierza polska soja?”
– Polska na tle świata góruje, chociaż krajowe plony nie są zniewalające i sięgają nieco ponad 2-2,5 t/ha. Na głubczyckich polach można zbierać 3 t/ha, a w latach gorszych, jak w tym suchym roku 2,2 -2,5 t/ha. Panujące trendy zmierzają jednak w kierunku rozwoju produkcji tej rośliny – przyznał prof. Kozak.
W strukturze produkcji roślin strączkowych w 2013 r. na świecie, soja jest dominująca i zajmuje ok. 70 proc., następny jest orzech ziemny (11,5%), który ze względu na warunki klimatyczne nie znajduje dla siebie miejsca w Polsce. Większego znaczenia nie mają natomiast pozostałe znane gatunki, jak: fasola, cieciorka, groch, fasolnik, bobik i bób, soczewica czy groch gołębi. – Patrząc na spożycie roślin strączkowych, jesteśmy daleko za Europą, gdzie statystyczny europejczyk średnio zjada dwa i pół kilograma nasion roślin strączkowych na rok, Afrykańczyk – ok. 10 kg na rok, a Ameryknin – ok, 10,5 kg na rok. W Polsce białko czerpiemy raczej z mięsa, a nie z roślin, dlatego do średniej światowej 6-6,5 kg na rok jest nam daleko – uważa pan profesor.
Wyższe, w porównaniu z poprzednimi latami uzyskuje się również plony, uwzględniając to co się planuje zebrać z pól w 2015 r., można szacować, że będzie to ok. 315 mln t soi.
Skąd wzrost zainteresowanie uprawą soi?
Soja posiada wysoką zawartość białka i tłuszczu, ale też jest bogata w różne związki, a tym samym znajduje zastosowanie we wszelakich dietach. – Kojarzymy nasiona przede wszystkim ze źródłem białka paszowego. Patrząc na aminokwasy tego białka, izolaty białka sojowego plasują się w górnej półce i określić można je jako wzorcowe. Dlatego soja ma szerokie zastosowanie i znajdując swe miejsce wśród produktów spożywczych – prof. Kozak upatruję w tym możliwość zagospodarowania tego, co wyprodukuje rolnik. Widzi potrzebę stworzenia giełdy roślin strączkowych w Polsce i radzi zastanowić się, jak wprowadzić na rynek soję, żeby zainteresować nią przetwórstwo.
– Soję znamy od 100 lat, a jej głównymi producentami europejskimi są m.in.: Ukraina, Rosja, Włochy i Austria. Jeśli chodzi o Polskę soja miała lepsze i gorsze lata i myślę, że jesteśmy obecnie w tym trendzie lat lepszych. Biorąc pod uwagę, że szacunkowe zużycie pasz wysokobiałkowych w Polsce jest wysokie, a import konieczny, to dziś uprawa soi, jako gatunku w rozumieniu paszowym i przemysłowym, jest jak najbardziej uzasadniona – przekonywał naukowiec.
Ten rok dla soi był kapryśny, choć należy ona do roślin ciepłolubnych. Nowe odmiany nie są typowymi roślinami dnia krótkiego, w związku z tym stosowane są późniejsze terminy siewu. Soja charakteryzuje się krótkim okresem wegetacji 120 – 135 dni i dłużej. Do dobrego kiełkowania i wschodów wymaga temperatury powietrza 10-15 ºC i gleby 8-10 ºC. Nasiona zasiane w nieogrzaną ziemię szybko butwieją i gniją. Po wschodach soja może zostać uszkodzona przez wiosenne przymrozki. Dużo ciepła potrzebuje w pierwszych okresach rozwoju oraz w czasie kwitnienia, a mniej wymaga w okresie dojrzewania. Wszystkie odmiany dodatnio reagują na wyższą temperaturę podczas wegetacji.
W tym roku brak zimy spowodował, że rolnicy szybko wystartowali z uprawami jarymi. Dlatego w stosunku do poprzednich lat wschody były stosunkowo szybkie. – Soja z jednej strony jest genetycznie przygotowana do niedoborów wody jednak – w przypadku tych odmian, które są w polskiej uprawie – nie tak drastycznych, jak w minionym sezonie wegetacyjnym. Okres kiełkowania, kwitnienia, zawiązywania strąków i wypełnianie ich nasionami, pokrywał się z niedoborami wilgoci w wielu rejonach Polski. Zbierano więc soję, której ziarna przypominały nieco większe ziarna pszenicy. Z drugiej strony nadmiar opadów też nie byłby korzystny, bo chociażby zaskorupienie gleby nie byłoby dobre (choroby zgorzelowe) a w drugiej połowie wegetacji spowodowałby bujny wzrost i duże wyleganie – tłumaczył prof. Kozak.
Soja wymaga starannego przygotowania gleby
Profesor przestrzegał, że przygotowanie gleby pod soję musi być szczególnie staranne, co znajduje odzwierciedlenie podczas zbioru. Im gleba lepiej doprawiona tym mniejsze straty przy zbiorze. Soja jest rośliną strukturotwórczą. Mocny system korzeniowy posiada dużą zdolność pobierania składników pokarmowych z warstwy ornej i podglebia. Potrzeby pokarmowe soi są znacznie niższe, niż innych roślin, ponieważ plon suchej masy łącznie z nasionami, łodygami i korzeniami wynosi 5-6 t/ha. Dawki startowe pod soję często stosowane są w różnym zakresie i z różnym wynikiem.
Jeśli chodzi o zapotrzebowanie na szeroko rozumianą ochronę roślin, to nie ma wątpliwości, że soja będzie przede wszystkim uprawiana po roślinach zbożowych, które pozostawiają po sobie stanowisko wolne od uciążliwych chwastów i mało zasobne w azot. Dobrym przedplonem jest kukurydza uprawiana na ziarno, ponieważ przyorana słoma rozluźnia glebę, a duży udział suchej masy zawiera znaczne ilości składników pokarmowych. Decydując się na takie stanowisko należy zwrócić uwagę na herbicydy stosowane w kukurydzy (przedplon), a zwłaszcza na substancję aktywną – mezotrion, która może hamować wzrost soi.
Uprawa gleby po zbiorze przedplonu (zboża) powinna być wykonana starannie, aby stworzyć warunki do kiełkowania chwastów, zniszczyć ich siewki oraz zgromadzić i zatrzymać pozimową wodę w glebie. Glebę przed zimą należy zaorać, ponieważ wówczas w ok. 30 proc. zwiększa się jej pojemność wodna. Należy unikać wiosennej orki, gdyż powoduje ubytek wody z gleby, odpowiadający opadowi deszczu 30 – 40 mm.
Jeśli chodzi o uprawę roli, dziś w zanadrzu mamy zarejestrowany jeden herbicyd, Sencor Liquid 600 SC (metrybuzyna) w dawce 0,55 l/ha (środek należy stosować do 3 dni po siewie), po stronie rolnika jest też staranna uprawa mechaniczna.
Do nawożenia należy zastosować przeciętnie ok. 7 kg azotu, ok. 1,5 kg formy tlenkowej fosforu i ponad 3 kg potasu na dt. Na glebach o średniej zasobności w fosfor i potas, wymagane jest ok. 40-50 kg formy tlenkowej fosforu i ok. 60-80 kg potasu na ha. Na glebach o niskiej zawartości siarki i magnezu trzeba zastanowić się, czy nie wykonać na soi oprysku siarczanem magnezu, żeby wzmocnić transport azotu oraz wzmocnić fotosyntezę. Z mikroelementów ważny jest także cynk, bor, a na glebach lepkich – molibden.
Na niektórych polach pojawiała się zgorzel siewek, na którą nie ma żadnego zarejestrowanego preparatu. Przed siewem więc nasiona soi powinny być zaprawione zaprawą fungicydową przeciwko zgorzeli siewek wywoływanych przez różne gatunki grzybów oraz zaszczepione bakteriami brodawkowymi Bradyrhizobium japonicum.
Obsada w zależności od odmiany, zalecana jest na poziomie 60-70 roślin na m², tj. 4 – 4,5 jednostki siewnej na ha, w której znajduje się 150 tys. kiełkujących nasion. Różne są rozsady rzędów, co wskazuje na dużą plastyczność soi, mogą ona wynosić od 15 do 75 cm. Nie jest błędem jeśli w jednym gospodarstwie posieje się w odstępach 15 cm, a w innym np. 45 cm. Ponieważ soja jest światłolubna rosnąc zbyt blisko siebie będzie konkurować o światło, zagłuszać się, zawiązywać mniej strąków i nasion w strąkach, a łodygi wydłużą się powodując, że roślina będzie bardziej skłonna do wylegania. Rozwiązaniem jest siew punktowy, od lat stosowany w kukurydzy, burakach cukrowych, a ostatnio z powodzeniem w rzepaku ozimym. Soję można wysiewać w rozstawie rzędów co 45 cm, jak buraki cukrowe, a w rzędach 4-5 cm. Przy odległości co 5 cm obsada roślin na 1 m² wyniesie 44,4 sztuki. Obok siewników typowo buraczanych, można wykorzystać siewniki do siewu kukurydzy. Soja jest gatunkiem szczególnie wrażliwym na zaskorupianie gleby, a wiec pośpiech i siew w mokrą glebę jest niewskazany.
Soja ze względu na powolny wzrost w początkowym okresie wegetacji, wymaga ochrony przed chwastami jedno- i dwulistnymi: komosą białą, fiołkiem polnym, przytulią czepną, samosiewami rzepaku i gorczycy polnej, miotły zbożowej, chwastnicy jednostronnej oraz wiechliny. Niestety brakuje graminicydu możliwego do zastosowania w soi.
Jeśli chodzi o szkodniki i choroby, na chwilę obecną nie stanowią wielkiego zagrożenia. Natomiast rdza soi czy bakterioza gdzieś już sporadycznie może się pojawiać wraz ze zwiększeniem areału.
– Nie ma dziś środków ochrony roślin dedykowanych soi. Tymczasem przyroda nie lubi pustki i już wkrótce może się okazać, że bardzo będziemy potrzebowali fungicydu lub insektycydu – przstrzegł prof. Kozak.
W tym roku soja dojrzewała w sposób skrajnie dziwaczny. W części odmian najwcześniej zawiązane dolne strąki były dorodne i niemalże pękały, a w górnej były zielone, a roślina miała nawet jeszcze liście. Wjeżdżając kombajnem, w zbiorniku były nasiona od twardych do zielonych miękkich. Bywało i tak, że górne strąki pękały od upału, dolne jeszcze się trzymały, natomiast liście nadal były zielone. Można byłoby zrobić desykacje – jednak pytanie: czym?
W latach 2012 – 2014 w woj. opolskim zbiór soi przypadał od końca pierwszej dekady września do połowy października.
W 2013 r. powierzchnia uprawy soi w Polsce wynosiła ponad 4 tys. ha, a w 2014 r. ponad 6 tys. ha. Areał soi w Polsce jest na poziomie 20 tys. ha.
W krótkiej perspektywie czasowej, nie zrezygnujemy z importu śruty sojowej na potrzeby paszowe, natomiast warto wzmacniać uprawy roślin strączkowych w tym również soi w Polsce – jest przekonany prof. Kozak.