Nie trafiasz, nie wygrywasz
Kuźniański Maxpol nie rezygnuje z walki o utrzymanie w lidze okręgowej. W sobotę boleśnie przekonali się o tym piłkarze LKS Chałupki, ulegając przyjezdnym 2:4. Sami są zresztą winni porażki, bo nie potrafili z kilku metrów trafić do bramki rywali...
Maxpol jeszcze parę dni temu wydawał się już niemalże „pogrzebany” - ostatnia drużyna grupy III okręgówki wygrała jednak dwa kolejne spotkania. Po wygranej 2:1 z rudzkim Bukiem kuźniański zespół pokonał na wyjeździe LKS Chałupki 4:2. Gospodarze zagrali niefrasobliwie w obronie - nie miał najlepszego dnia też ich golkiper. A że napastnicy nie potrafili wpakować piłki do bramki rywali z przysłowiowego metra, inaczej mecz skończyć się nie mógł. Inna sprawa, że miejscowi zupełnie nie potrafili poradzić sobie nie tylko z defensywą Maxpolu, ale i z boiskiem - po porannym deszczu płyta zamieniła się bowiem w grzęzawisko.Początek był dla graczy klubu, obchodzącego jubileusz 70 lat obiecujący. W 10 min po składnej akcji lewą stroną Góralczyk wystawił piłkę w polu karnym Bolikowi i Brakowiecki nie miał szans zapobiec stracie gola. Za chwilę kolejne trafienie mógł zaliczyć Jambor, zabrawszy piłkę stoperowi gości przed polem karnym niepotrzebnie strzelał, miast podawać lepiej ustawionym partnerom. Goście nie przejęli się wpadkami. Ich zapędy pod bramkę Królczyka były rzadsze, ale bardziej przemyślane. I w 20 min. stało się P. Brakowiecki ubiegł stopera miejscowych i strzelił zaskakująco z 15 m w okienko.
Gospodarze odzyskali animusz, gdy celnie z wolnego trafił Szczepan. Na tym jednak ich limit strzelecki się wyczerpał. A goście coraz śmielej atakowali, korzystając z niefrasobliwej gry ich obrońców. W 30 min., w niezbyt groźnej sytuacji Królczyk tak pechowo próbował wyłapać zacentrowaną przez Brakowieckiego piłkę, że wrzucił ją sobie w okienko. To już mocno rozbiło miejscowych - długo nie potrafili sklecić sensownej akcji, nerwowo rozgrywali i miast omijać kałuże, taplali się w nich co chwila. Dopiero w końcówce byli bliscy objęcia ponownie prowadzenia - ale Szczepan w sytuacji sam na sam z M. Brakowieckim przestrzelił w boczną siatkę. To się zemściło błyskawicznie - po kornerze futbolówka przeszła pomiędzy obrońcami, zaś Wcisło kopnął celnie w długi róg.
Po przerwie jeszcze bardziej zemściła się niewykorzystana sytuacja Rzazonki. Najpierw po rogu, w zamieszaniu podbramkowym piłka odbiła się od słupka, a pomocnik gospodarzy - choć miał mnóstwo czasu i miejsca na złożenie się do strzału - posłał ją z metra obok bramki. Goście za moment sami mieli kornera - Szczepan wykorzystał złe wybicie piłki i tak celnie uderzył ją głową, że przelobował zbyt wysuniętego golkipera.
Im bliżej końca, tym gorzej grali miejscowi - bez pomysłu na sforsowanie obrony Maxpolu. Gra stawała się coraz bardziej szarpana, mnożyły się faule i niecelne podania. Goście nadal groźniej kontrowali i dwukrotnie byli bliscy podwyższenia wyniku. Sprzyjało im też szczęście. Rzazonka i Jambor niecelnie bowiem główkowali z bliska w kolejnych akcjach. Kibice gospodarzy domagali się zaś w 75 min. karnego po starciu Brakowieckiego z Bolikiem - ale zdaniem arbitra ten pierwszy czysto trafił w piłkę. Po chwili mogło być 4:3, ale jakimś cudem Jaworek nie trafił głową w światło bramki z 5 metrów. A jak się nie strzela bramek, to tylko do siebie można mieć pretensje o porażkę...
LKS Chałupki - Maxpol Kuźnia R. 2:4 (2:3). Br.: 10. Bolik, 23. Szczepan - 20. P. Brakowiecki, 30. Królczyk (samob.), 45. Wcisło, 51. Molendowski. LKS Chałupki: Królczyk, Kłosok, Maciuga, Jambor, Brachman (65. Jaworek), Piątek, Rzazonka, Szczepan (65. Kaczor), Pokorny, Góralczyk, Bolik. Maxpol: M. Brakowiecki - Matyjasek, Ogonowski, P. Brakowiecki, Wcisło, Bieniewski, Zieliński, Jankowski (75. Witt), Cielecki, Molendowski, Borzula.
(sem)