Dług przeszłości
Pani Zofia do tej pory nie może uwierzyć w swoje szczęście. Cieszy ją wszystko. Radość sprawia jej już to, że może wybrać się do sklepu, gdzie za kilka złotych kupi sobie jakiś kolorowy drobiazg. Ciągle jeszcze musi oswajać się z myślą, że to wcale nie cudowny sen. Jeszcze kilka miesięcy temu mieszkała w domu dla bezdomnych. Jeszcze kilka lat temu jej życie było koszmarem. Mąż oblał ją benzyną i podpalił.
Było już dobrze
To, co złe wydawało się być już przeszłością. Wszystko jednak stanęło jej znowu przed oczami w chwili, gdy pani Zofia otrzymała pismo od komornika. Wynikało z niego, że przez następnych kilka lat co miesiąc będzie spłacać długi jej męża, choć nie są już małżeństwem. Te bowiem powstały w czasie, gdy jeszcze nim byli. – Jak tylko to przeczytałam, zaraz zrobiło mi się słabo – wspomina. Z wynoszącej 460 zł renty socjalnej ZUS potrącać jej będzie co miesiąc 120 zł.
– Było już tak dobrze, a tu przez takiego chłopa, nie dość, że się nacierpiała wtedy, to jeszcze teraz ma problemy! – denerwuje się pan Józef, partner Zofii. Kilka miesięcy temu oboje wyprowadzili się z domu dla bezdomnych do ciasnego, ale własnego mieszkania. – Kupiłam na raty telewizor. Bez odsetek – cieszy się pani Zofia. – Z pilotem, nie trzeba wstawać z wersalki – dodaje zadowolony pan Józef. Na myśl o komorniku ich radość pryska. – Za 120 zł to mamy jedzenia na cały miesiąc albo lekarstwa dla Zosi, które musi cały czas brać – wylicza Józef.
Wspólne nowe życie
O pani Zofii i panu Józefie pisaliśmy już dwukrotnie. W pierwszym artykule pt. „Miłość na końcu świata” przedstawiliśmy ich historię. Poznali się w Schronisku dla Bezdomnych „Arka N.” Zofia została tu przewieziona ze szpitala, do którego trafiła po tym, jak mąż oblał ją benzyną i podpalił. Przez lata była przez niego bita i upokarzana.
Poparzenia były bardzo rozległe, wymagające przeszczepu skóry. Po długim leczeniu w szpitala kobieta nie chciała już wracać do domu, w którym został mąż. Trójka dzieci trafiła do rodziny zastępczej. Pani Zofia, w ciągle ciężkim stanie, znalazła się w „Arce N.”. Tam też zaopiekował się nią pan Józef. On także znalazł się tu po życiowym dramacie. Załamał się po śmierci chorej na białaczkę żony. Zaczął pić. Z tego powodu odebrano mu niepełnosprawnego syna. Stracił dom, wylądował na ulicy. Na Zofię zwrócił uwagę, jak tylko została przewieziona do „Arki N.” Od tamtej pory są razem. Józef znalazł pracę jako parkingowy. Pani Zofia rozwiodła się z mężem. Kilka miesięcy temu wraz z panem Józefem wprowadzili się do niewielkiego mieszkania. Raptem pokój z kuchnią i łazienką, ale już ich. Zaczęli nowe, wspólne życie, o czym napisaliśmy w artykule „Mieszkanie z widokiem na szczęście”.
Strach powrócił
Wiadomość o konieczności spłacania długu była dla pani Zofii prawdziwym ciosem. – Tak się tym wystraszyła, że chciała wracać do domu dla bezdomnych, żeby nie robić mi kłopotów – mówi pan Józef. – Najgorsze, że o niczym nie wiedziałam. Podobno komornik nie mógł znaleźć byłego męża, dlatego przyszło na mnie – żali się Zofia.
– Należności nazbierało się na prawie 12 tys. zł z tytułu niezapłaconego czynszu za mieszkanie – wyjaśnia Zenon Pietras, nadleśniczy Nadleśnictwa Rudy Raciborskie, wierzyciela małżonków. Mąż pani Zofii pracował w nadleśnictwie jako drwal. Przysługiwało mu za to nieodpłatne mieszkanie. W 1997 r. przeszedł do innej firmy, świadczącej usługi nadleśnictwu. Od tego momentu powinien płacić czynsz, jednak tego nie robił. W 2003 r. wyrokiem sądu został zobowiązany do spłaty długu i opuszczenia lokalu. W tym czasie pani Zofia przebywała już w „Arce N.”, lecząc poparzenia. – Po uprawomocnieniu się wyroku kancelaria prawna, obsługująca nadleśnictwo, przesłała do komornika wniosek o egzekucję długu. Takie jest prawo. Nadleśnictwo należy do Skarbu Państwa a moim obowiązkiem było odzyskać te pieniądze – twierdzi nadleśniczy.
Dochodziły słuchy
Zenon Pietras przyznaje, że dochodziły do niego słuchy o problemach rodziny, ale nie przypuszczał, że doszło w niej do takiego dramatu. – Wiedziałem, że dzieci zostały umieszczone w rodzinie zastępczej a ich matka trafiła do szpitala. Z tego, co usłyszałem od innych osób, to oparzyła się wrzątkiem – mówi nadleśniczy, wyraźnie poruszony historią kobiety. – Mąż tak wszystkim wmówił, bo nikogo przy tym nie było i policja umorzyła sprawę – odpowiada pani Zofia, pokazując kartę leczenia szpitalnego, gdzie wyraźnie jest napisane, że jej obrażenia powstały w wyniku poparzenia płomieniem.
Pomoc jest możliwa
Pani Zofia z kolei zapewnia, że nie wiedziała o długach, nawet o tym, że mąż przestał pracować w nadleśnictwie. Pieniądze, jakie jej przekazywał na dom ledwo wystarczały na najważniejsze potrzeby. Ponieważ długi powstały w trakcie trwania ich małżeństwa, kobieta, nawet po rozwodzie, jako dłużnik solidarny, została obarczona spłatą zaległości. – Dłużnik solidarny odpowiada za całość długu na równi z inną osobą, której zakres odpowiedzialności jest identyczny. Wierzyciel może żądać spłaty od każdej z takich osób – mówi Rafał Łyszczek, komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Raciborzu, rewir I. O konkretnej sprawie nie może powiedzieć niczego więcej ze względu na obowiązującą go tajemnicę zawodową. Przyznaje, że jest możliwe wstrzymanie egzekucji na wniosek wierzyciela.
Zenon Pietras zapewnia, że zrobi wszystko co w jego mocy, by pomóc kobiecie. – Dług jest poważny i nie mogę go po prostu umorzyć. Złożę wniosek u komornika o to, by odstąpił od egzekucji zadłużenia od pani Zofii – zapowiada nadleśniczy.
Aleksandra Dik