Przeszkadzały czy zagrażały?
Wycięcie kilku drzew nie wszystkim się podoba. – Zastanawiam się, komu one przeszkadzały. Zamiast sadzić nowe to się pozbywa pięknych rośli – mówi jeden z mieszkańców, który o sprawie poinformował naszą redakcję. Okazuje się, że drzewa usunięto zgodnie z wszelkimi procedurami. Nasze zdziwienie budzi jednak zachowanie pracowników szkoły i samej pani dyrektor.
Tajne przez poufne
Gdy pojawiliśmy się na terenie szkoły, dwóch mężczyzn zażądało od nas zezwolenia na przebywanie w tym miejscu i „przegoniło” dziennikarza. – Jakim prawem chodzi pan po terenie szkoły? Proszę natychmiast opuścić ten teren. To nie pana własność, żeby chodził tu pan jak u siebie – wydusił z siebie pan pod wąsem. Całej sytuacji przyglądali się inni pracownicy szkoły.
Folwark pani dyrektor
Po tej wizycie udaliśmy się do Heleny Łyp, kierownika Gminnego Zakładu Obsługi Finansowej, która nadzoruje pracę gorzyckich szkół. – Szczerze powiedziawszy nic mi nie wiadomo o tym, że wycięto tam jakieś drzewa – nie kryje zaskoczenia pani kierownik.
O szczegóły próbowaliśmy zapytać dyrektorkę szkoły Stefanię Rodak. Niestety się nie udało. Kobieta była wyraźnie niezadowolona z naszej wizyty na trenie szkoły. Przebywała na urlopie, a przez telefon nie chciała rozmawiać.
Zgodnie z prawem
W Urzędzie Gminy dowiedzieliśmy się, że wycięto sześć drzew na wniosek dyrektorki szkoły. Jej zdaniem zagrażały przechodniom i samochodom poruszającym się ul. Rogowską. Drzewa miały też stanowić zagrożenie dla działek sąsiadujących ze szkołą od strony ulicy Nowej. Zgodę na wycinkę dwóch brzóz, dwóch lip i dwóch świerków wydał starosta.
O jakim zagrożeniu pani mówi?
– Te brzozy zasłaniały całe słońce. Moje drzewka owocowe z tego powodu w ogóle nie rodziły – mówi jedna z kobiet mieszkająca obok szkoły. Czy drzewa były niebezpieczne? – Na pewno nie bardziej niż te, które zostały. Zresztą jakie to niby było zagrożenie? Przecież mało kto tą ulicą chodzi. Myślałam, że wycinka związana jest z rozbudową gimnazjum. Teraz jednak dziwi mnie cała ta sytuacja – mówi jedna druga z kobiet sąsiadujących ze szkołą.
O jakie zagrożenie chodziło więc pani dyrektor, trudno powiedzieć.
Artur Marcisz