Nagrody nie dla nas
Sypnęło nagrodami, ale nie dla nas
Na zakończonych targach turystycznych w Poznaniu województwo śląskie zostało obsypane nagrodami. Żadna nie trafiła do Raciborza, bo nie wykorzystujemy swoich atutów.
Targi Regionów i Produktów „Tour Salon” to najważniejsza impreza branży turystycznej w Polsce, o tyle istotna, że pokazuje nasze krajowe osiągnięcia w kreowaniu oferty dla obieżyświatów. Wręczane tu nagrody są dowodem skutecznych działań, jakie podejmuje choćby Śląska Organizacja Turystyczna.
W konkursie na Najlepszy Produkt Turystyczny 2007 otrzymała dwa certyfikaty za „Szlak Zabytków Techniki” oraz „Festiwal Kuchni Śląskiej”. W konkursie „Turystyka wspólna sprawa” wyróżnienie przyznano „Szlakowi zbójników beskidzkich”. Uhonorowano też Centra Informacji Turystycznej w Bielsku-Białej i Piekarach Śląskich.
Jak to się dzieje, że rzekomo brudne i zadymione województwo śląskie potrafi zaistnieć na rynku turystycznym, a zielona, bogata w zabytki ziemia raciborska nie? Odpowiedzi są dwie. Po pierwsze żaden samorząd i żadna inna organizacja, hotel, biuro podróży czy Muzeum z naszego powiatu do Śląskiej Organizacji Turystycznej nie należą (jesteśmy reprezentowani pośrednio przez subregion zachodni w Rybniku), a nieobecni, jak wiadomo, nie mają głosu i zazwyczaj racji. Po drugie, mimo szeregu zapowiedzi, nasi samorządowcy turystyce poświęcają niewiele uwagi, co skutkuje brakiem klarownej wizji raciborskich produktów turystycznych i promowania ich w kraju, Europie i na świecie. Gminy raciborskie o turystyce gadają, ale od wielu lat nie potrafią się dogadać w kwestii wspólnego działania.
Zielona oaza kultur
Naturalnym spoiwem polityki promowania turystyki w powiecie raciborskim jest Starostwo. Ukuto nawet nienajgorsze hasło promocyjne „Powiat raciborski – zielona oaza kultur”. Starostwo wydaje szereg folderów i materiałów promocyjnych, uczestniczy w licznych imprezach targowych i rozwija partnerstwo z Niemcami oraz Walijczykami. Projekt Tour.com pozwolił sfinansować wielonakładowe foldery i inne gadżety. W przyszłym roku powiat chce organizować festiwal „Śląskie kulinaria” (tegoroczna edycja odbyła się w Cieszynie).
Starosta Adam Hajduk proponował gminom utworzenie agencji, która zajmie się promowaniem turystyki. – Taka wspólna instytucja miałaby większe możliwości działania i obniżania kosztów. Wiadomo, że kto zamawia więcej, ten kupuje taniej – argumentował w rozmowach z prezydentem, burmistrzami i wójtami. Ci jednak wolą sami dysponować swoimi budżetami, niestety, poza Raciborzem, niewielkimi, pozwalającymi co najwyżej na wydanie folderu czy pocztówek, ale nie na stałą obecność choćby na targach. W efekcie promocja gmin kuleje, czasem w ogóle jej nie widać, a jeśli już, to nie wychodzi z reguły poza publikacje, utworzenie ścieżki rowerowej i kontakty partnerskie z miastami w Czechach czy Niemczech.
Sok z cytryny
Na samodzielne działania promocyjne może sobie natomiast pozwolić Racibórz, mający zdecydowanie większy budżet niż powiat. Kłopot w tym, że ratusz nie wyciska z cytryny całego soku, a ten wyciśnięty rozlewa na boki. Przykład? Permanentnie wiąże ofertę Raciborza z partnerską Opawą, co od razu rzutuje na nas negatywnie, bo Czesi mają nie tylko o niebo ładniejsze centrum, ale i aktywnie promują okolice (Hradec, Krawarz, Raduń). Nie ma się co czarować. Nasze miasto to przy Opawie (co ciekawe zajmuje wysokie lokaty w konkursach na najatrakcyjniejsze czeskie miasta, w których decyduje głos samych turystów) ubogi krewny. To my jeździmy do Czech, a nie Czesi do nas.
Zgoła inaczej ma się sytuacja w województwie śląskim, gdzie stała oferta weekendowych wyjazdów dla setek tysięcy ludzi to Beskidy bądź Jura. Tymczasem miejscem aktywnego wypoczynku i zwiedzania, oddalonym od Katowic raptem 40 minut drogi, może być śmiało Raciborskie (lasy rudzkie, Obora, Łężczok, Muzeum z mumią, gotyckie kościoły). Miasto pięknieje, chce budować ścieżki rowerowe, modernizować centrum a powiat odnowić zamek. Oferta stanie się więc znacznie bogatsza, a śródmieście estetyczne, ale rodzi się zasadnicze pytanie do prezydenta: kiedy i czy w ogóle mieszkańcy aglomeracji górnośląskiej się o tym dowiedzą?
Jak na razie nie mają do końca świadomości istnienia Raciborza a jeśli już, to nader często lokują go na Opolszczyźnie, uważając też, że na zachodzie województwa, poza Rudami z opactwem cysterskim, nie ma już nic ciekawego do obejrzenia. Wydawane w Katowicach materiały promocyjne nadają dawnej stolicy Górnego Śląska status – bez urazy – Kietrza. Nie ma nas na mapach śląskich atrakcji, ale są tam za to dziwa niemogące sobie nawet stanąć przy raciborskich zabytkach.
Przy obecnej skali zaniechania i traktowania turystyki per noga, nawet zapowiadane huczne obchody 900-lecia czy osławiony Memoriał, choćby wystąpiło na nim dziesięć artystek typu Doda naraz, niewiele pomoże. A dlaczego? Bo decydentom wydaje się, że w przypływie dobrych chęci, stawiając na wpadające tu i ówdzie rocznice czy święta, od razu wykreują modę na Racibórz bądź przynajmniej spełniają swój obowiązek w „dziedzinie turystyki”. Ta moda wymaga jednak kilku dobrych pomysłów i konsekwencji w realizacji na lata, nie tylko w porywach.
Jak tu się dogadać
Tymczasem już teraz wspólne działania miasta i powiatu (przykładem niech będzie powiat opawski) złożyłyby się na poważny budżet dający możliwość zaoferowania i wypromowania w Śląskiem i w Polsce konkretnego produktu turystycznego, a właściwie kilku, np. szlakiem raciborskiego gotyku, szlak zabytków kultury ludowej, szlak Odry, zielone lasy rudzkie itd. Można wymyślać do woli, bo mało który region w województwie śląskie, poza Beskidami, ma tak bogate dziedzictwo historyczno-przyrodnicze.
To porozumienie miasta, powiatu i gmin jest dziś potrzebą chwili. Każdy na tym skorzysta. Małe podraciborskie gminy będą miały szansę zaistnieć na dużych targach i w folderach powiatu czy miasta. Miasto uzupełni swoją ofertę o zabytki i zielone atrakcje okolic, co pokaże stolicę regionu w szerszym kontekście dorzecza Odry czy pogranicza. Zrodzi się szansa na ujednolicenie materiałów promocyjnych, opracowanie wspólnego logo, polityki imprez itd.
Trzeba też wreszcie zdecydować się na aktywny udział w Śląskiej Organizacji Turystycznej. To z pewnością kosztuje, ale daje za to niezbędny głos, bez którego nikt na szczeblu Katowic oferty raciborskiej po prostu nie dostrzeże.
Grzegorz Wawoczny