Czasem trzeba przemilczeć, a czasem się postawić
Państwo Mikołajcowie pobrali się 27 grudnia 1952 roku. Pani Franciszka pochodzi ze Strzybnika, jej mąż jest raciborzaninem. Poznali się, będąc nastolatkami, podczas pracy w pegeerowskim majątku. – Dużo w życiu przeszłam. Moi rodzice wcześnie zmarli, zostawiając pięcioro dzieci. Ojciec został wcześniej zwolniony z wojska i ożenił się ponownie, ale niebawem został wysłany na służbę i wkrótce poległ – wspomina 75-letnia pani Franciszka. Wcześnie musiała pójść do pracy, zająć się rodzeństwem. Pomogli sąsiedzi z PGR-u. W wieku 19 lat wyszła za mąż i doszły kolejne obowiązki. Pan Wiktor pracował w betoniarni na dwie zmiany, żeby utrzymać rodzinę, wykupić dom. Jego żona zajmowała się domem i liczną rodziną. Kiedy dzieci podrosły, również podjęła pracę, m.in. w szkole. Mikołajcowie dochowali się siedmiorga dzieci (jedno nie żyje), 12 wnucząt i 6 prawnucząt. Dwoje dzieci mieszka w Niemczech, reszta blisko rodziców. Jubilaci mieszkają z najmłodszą córką i jej rodziną. Dużą radością jest dla nich roczna prawnuczka, z którą pani Franciszka chętnie chodzi na spacery. Wiktor Mikołajec ma swoje hobby – gołębie i króliki. Oboje małżonkowie są pełni młodzieńczej energii i na dalsze lata życzą sobie już tylko zdrowia. – Tyle już ze sobą przeżyliśmy. Czasem trzeba coś przemilczeć, czasem się nie dać i jakoś samo to leci – kwituje krótko sekret trwałego związku pani Franciszka.
(e.Ż)