Nie dmuchać na zimne
– Dlaczego na lodowisku przy Zamkowej panują fatalne warunki do jazdy? Jeździ się po wodzie. Jak ktoś się wywróci, to jakby do kałuży wpadł. A te bandy? One się nie zmieniły odkąd dzieckiem byłem! Kiedy to wreszcie wyremontują? Ludzie jeżdżą do Pszowa, tam jest wszystko pod dachem, u nas tak nie można? – takie pytania kierują nasi czytelnicy.
– Też jestem za modernizacją lodowiska. Tylko kto za nią zapłaci? Orientowałem się w temacie. Samo zadaszenie kosztowałoby przynajmniej 1,2 mln zł. To jednak nie wszystko, trzeba by wyremontować bandy, a to kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych – wylicza wydatki dyrektor OSiR-u Jerzy Kwaśny. Myśli o tym od dawna. Zadanie wpisał do projektu, który zgłosi wiosną do funduszy europejskich. Jeśli Unia da kasę, to i tak nie będzie pewne, że remont lodowiska wygra z innymi potrzebami ośrodka.
Ślizgawka rusza zawsze z początkiem grudnia i jest czynna „dopóki się da”, jak mówi dyrektor. – Najgorzej jak temperatura sięga 10 stopni na plusie. Maszyna mrożąca (ma dopiero 3 lata, w tym roku skończyła się gwarancja na nią – red.) nam wariuje. Jej ostatnia awaria zmusiła nas do zamknięcia lodowiska na trzy dni. To kilkanaście tysięcy złotych strat, nie do odzyskania – przyznaje dyrektor.
– Dach nad taflą ochroniłby ją przed deszczem i słońcem. Jednak nie przed ciepłym wiatrem. On jest najgorszy – zapewnia J. Kwaśny. Ma odważne pomysły – chciałby zlikwidować obecne bandy. – Przecież są potrzebne głównie do gry w hokeja, a tej dyscypliny w Raciborzu nie ma. Można byłoby zrobić tylko niewielkiej wysokości ogrodzenie – planuje dyrketor. Teraz stare bandy gniją od spodu. Od 10 lat, czyli remontu po powodzi, poddawane są jedynie małym, bieżącym naprawom. Kwaśny chciałby wykorzystywać teren lodowiska przez cały rok – latem zmieniałoby się w boisko ze sztuczną nawierzchnią lub kort tenisowy.
– W budżecie na 2008 r. nie ma zaplanowanych środków na modernizację lodowiska przy OSiR – informuje Anita Tyszkiewicz-Zimałka z UM. To może poszukać tych pieniędzy gdzie indziej? Ile musiałaby kosztować wejściówka na ślizgawkę, by z tych środków pokryć koszty remontu? – To nierealny pomysł. W Polsce do obiektów sportowych trzeba dopłacać, inaczej się nie da. Tylko za granicą, jeśli buduje się stadion, to ma on na siebie zarabiać, więc powstają przy nim sklepy, gastronomia itd. – mówi szef OSiR-u.
Kwaśny był w ubiegłym tygodniu z naczelnikiem Markiem Kurpisem w Kędzierzynie-Koźlu, z wizytą w tamtejszym OSiR. – Oni mają jeszcze większe problemy z lodowiskiem niż my. Praktycznie od nowa muszą je uruchomić. Z powodu anomalii pogodowych odwołuje się zawody sportowe wielkiej rangi, a tu ludzie się dziwią, że OSiR odwołuje ślizgawki? – zastanawia się szef ośrodka.
Jeśli „Piastor ” ma problemy, to może wzorem Wrocławia czy Bytomia wynająć na okres zimowy sztuczne, niewielkie lodowisko, jakie ustawia się np. na rynkach tamtych miast? – Wiem o co chodzi. To nie lód, tylko coś w rodzaju mozaiki z płyt – przyznaje dyrektor. Odsyła po odpowiedź do magistratu. Tam dowiadujemy się, że prędzej „wypali” pomysł ślizgawki w Parku Roth, jaki opisał nasz redaktor naczelny w jednym z ostatnich felietonów.
Mariusz Weidner