Gadu gadu a czas leci...
Wiceprzewodniczący podsumował w ten sposób przydługawe dyskusje, toczące się nieraz na forum Rady Miasta. Często nic z nich nie wynika. Zabierają natomiast kolejne godziny obrad. Średnio sesja trwa w Raciborzu od 14.00 do 18.00-19.00. – To nie przystoi i narusza powagę rady. Zamiast siedzieć i tracić czas na gadanie, lepiej ruszyć głową i szukać dobrych pomysłów – dodał Jarosz, znany wcześniej z walki o prawa najemców chcących wykupić mieszkanie od miasta. Chodziło o przepis nakazujący zrzec się kaucji. Jarosz nazwał to „zbójeckim prawem”. Wkrótce potem zostało zmienione na korzyść najemców.
Niecodzienna konkluzja wiceprzewodniczącego wywołała konsternację wśród rajców. Po twarzach członków koalicji rządzącej Wojnara i Lenka przeleciał uśmiech. Oburzali się radni PiS-u, Elżbieta Biskup i Tomasz Kusy. – Jedyny element naruszający powagę tej rady to Pana wypowiedzi – stwierdził niedawny kandydat na prezydenta.
Radni debatują nad projektami uchwał przedstawionymi przez prezydenta najpierw na komisjach (są cztery: oświaty, kultury i sportu; budżetu i finansów; gospodarki miejskiej oraz rewizyjna), a potem na sesji. Komisje zabierają najwięcej czasu, bo każdy projekt jest szczegółowo omawiany. Następnie odbywa się głosowanie. Uchwała jest rekomendowana do przyjęcia bądź nie. Mimo iż wszystko wydaje się przedyskutowane, na sesji znów pada szereg pytań, najczęściej z ław opozycji, która korzysta z obecności mediów i publiczności. Odwleka to ostateczne głosowanie, ale pozwala widowni (ostatnio nader licznej) poznać argumentację wnioskodawców i przeciwników.
O sprawie pisaliśmy niedawno na łamach „NR”. Daje się bowiem również zauważyć, że długie dyskusje toczą się wokół tematów mało istotnych. Nadzwyczaj krótkie są wówczas, gdy dotyczą spraw wymagających specjalistycznej wiedzy. – To prawda, że radni niewiele wiedzą (…). Prawdą jest także, że nierzadko największe dyskusje toczą się wokół spraw, które nie mają kluczowego znaczenia dla tego, co chyba dziś najistotniejsze – rozwoju miasta. Racibórz potrzebuje inwestycji. To prawda oczywista. Sesja to jednak tylko finał zmagań radnych z uchwalanymi dokumentami. Prawdziwe dyskusje i najcięższe zmagania z własną wiedzą i niewiedzą członkowie Rady Miasta toczą na posiedzeniach komisji branżowych. Każda uchwała przechodzi przez ręce rajców trzykrotnie na komisjach i dopiero po rozwianiu wszelkich wątpliwości trafia na sesję. Naturalne zatem, że nie pyta się ponownie o to, co już wcześniej zostało wyjaśnione. Chyba, że jest się w opozycji, a sesja to dobry moment by swoją opozycyjność w ten sposób wyrazić. Tak czasem mam wrażenie się dzieje, choć to nie reguła i mogę się mylić – napisał nam wówczas w odpowiedzi radny Robert Myśliwy, dziś niezależny, poza koalicją rządzącą (cały tekst na portalu nowiny.pl).
Zgoła inaczej rzecz się ma na sesjach Rady Powiatu. Tu po długich komisjach są krótkie sesje, ograniczające się do głosowania nad projektami uchwał. Do historii przeszły już burzliwe dyskusje inicjowane zapytaniami radnych Franciszka Wańka czy Oswalda Krupy.
(waw)