Kto daje i odbiera…
… ten w podokręgu się poniewiera, chciałoby się powiedzieć po zapoznaniu z tą historią.
W rundzie jesiennej tegorocznych rozgrywek piłkarskich, 4 listopada, piłkarze i działacze LKS Kornowac pojechali na mecz o mistrzostwo klasy „A” do Jedłownika. Pogoda nie sprzyjała rozgrywaniu zawodów. Od rana padał intensywny deszcz. Gdy goście przybyli na miejsce, klub-gospodarz z powodu fatalnych warunków atmosferycznych odmówił gry na własnym terenie. Zaproponował przeniesienie zawodów na oddalone o kilkanaście kilometrów boisko w Świerklanach. Zespół gości chciał przewieźć własnym autokarem. Ci nie zgodzili się jednak. W podokręgu zdecydowano o walkowerze dla ekipy Kornowaca. Jedłownik odwołał się do Śląskiego Związku Piłki Nożnej wskutek czego podokręg postanowił powtórzyć mecz w czerwcu.
– Jesteśmy skromnym klubem. Czasem z trudem zbieramy drużynę na niedzielny mecz. Są w niej gracze, którzy tego samego dnia wyjeżdżają do pracy w Niemczech albo mają służbę w Straży Granicznej. Jadąc do Jedłownika założyliśmy, ile zajmie nam podróż, mecz i powrót. Gdybyśmy zgodzili się na jazdę do Świerklan, z paru podstawowych graczy musielibyśmy od razu zrezygnować, by zdążyli do pracy – tłumaczy skarbnik klubu Henryk Szamala.
– 20 lat grałem w piłkę, ale z taką sytuacją się nie spotkałem, by wywozić przeciwnika na inne boisko – dziwi się obecny działacz LKS Krzysztof Koczor. – 4 listopada warunki były trudne, ale mecze się odbywały. Wróciliśmy do naszej gminy i obejrzeliśmy mecz sąsiada. W Rzuchowie grali w błocie, ale grali – wspomina.
– Za nami pojechali tam kibice, ponad 30 osób. By obejrzeć mecz, ponieśli koszty. Mieli przynajmniej satysfakcję, że przyznano nam walkower. Końcowa decyzja stawia nas, działaczy, w złym świetle. Walczymy o dobro zawodników, którzy nie kryją rozgoryczenia tą sytuacją. Drugi raz będą musieli pojechać na mecz do Jedłownika, na własny koszt, urywając się z pracy, bo to środek tygodnia (spotkanie odbędzie się w czwartek 5 czerwca–red.). – uważa sekretarz LKS Marian Knura.
– Nie wiem, czy połowę normalnego składu uzbieramy.
5 czerwca mamy grać zaległy mecz, a już 15 mistrzowski. Może od razu dwa u nich rozegramy, by kosztów nie powiększać – ironizuje prezes klubu z Kornowaca Ryszard Wałach.
W Jedłowniku pytamy, czy często proponują przyjezdnym podróż na inne boisko. – Przed meczem lało już od paru dni. Przygotowaliśmy się na przeniesienie zawodów gdzie indziej. Dla nas to nie była nowość. Jeden z naszych zespołów występuje w Śląskiej Lidze Juniorów, gdzie gra młodzież z wielkich klubów – Górnika i Gwarka Zabrze czy Ruchu Chorzów. Nieraz zdarzyło się, że trzeba było jechać na inne boisko, by rozegrać mecz. Nie robiliśmy z tego żadnych problemów, dla nas to normalne – tłumaczy menadżer Gosławia Jedłownik Mirosław Szymanek. O nowym terminie spotkania z Kornowacem dowiedział się od nas. – Mamy grać w środku tygodnia? O, to będzie dla nas trudne. Nasi zawodnicy to trenerzy drużyn młodzieżowych i nie wiem, czy w tym czasie nie mają jakiś spotkań. Będzie to dla nas równie trudny termin jak dla rywala. Oba kluby powinny wyciągnąć wnioski z tej sytuacji – kończy.
Stefan Ekiert prezes Podokręgu Racibórz
To taki przypadek gdzie oba kluby mają po trochę racji. My podjęliśmy jedną decyzję – o walkowerze. To ŚZPN ją uchylił. Nie chcemy by o punktach decydowano przy zielonym stoliku. Mecz będzie więc rozegrany i boisko zweryfikuje, kto jest lepszy.
Co pisali działacze z Kornowaca do prezesa ŚZPN
„Rozgoryczenie wśród naszych piłkarzy, działaczy, kibiców sięgnęło zenitu w tej krzywdzącej i bulwersującej sprawie. Nie poprzestaniemy w walce o sprawiedliwość w naszym sporcie dopóty dopóki sił nam starczy do ustalenia prawdy”; „jakoś nie widać, aby działacze niższych szczebli naszego piłkarstwa (…) postawili na czystość w działaniu”.
Klub z Jedłownika nazwali tam „możnym i majętnym”, a siebie „klubem oglądającym każdą złotówkę”. Napisali, że „racje przedstawione przez możnych można zawsze przeinaczyć, uznając za właściwe”. Prezes odpowiedział LKS-owi, że rozgoryczenie działaczy rozumie, ale z zarzutami (pisali o „niesprawiedliwych, nieobiektywnych działaniach”) nie zgadza się. Napisał, że ostateczną decyzję podejmie podokręg.
Co pisał Jedłownik do ŚZPN
W Jedłowniku decyzję podokręgu o walkowerze określili jako „niesprawiedliwą”. W odwołaniu napisali, że boisko, na którym miał się odbyć mecz, było remontowane. Tłumaczyli, że to była konieczność, bo inaczej wiosną nie mieliby gdzie grać. Pozostałe boiska zostały prawie zalane wskutek intensywnych opadów deszczu. Przygotowano jednak treningowe, tzw. trzecie, by odbyły się na nim zawody klasy A. Zagrali tam juniorzy, ale arbiter nie dopuścił boiska do meczu mistrzowskiego. Zalecił rozegranie spotkania na boisku zastępczym, wskazanym przez gospodarza. To, że goście chcieli jednak rozegrać mecz na miejscu, na remontowanym boisku, gospodarze nazwali absurdem. Bronili się mylną interpretacją przepisów przed decyzją podokręgu o walkowerze, którą oparto na przepisie o rozgrywaniu spotkań na boisku w siedzibie klubu. Wskazali też, że protokół sędziowski, gdzie arbiter stwierdził, że drugie boisko w Jedłowniku nadawało się do gry, sporządzono bez uwag ich klubu.
Mariusz Weidner