Baby pierze szkubały
– Jesteśmy chyba jedyni w Polsce, którzy szkubią w takiej skali – śmieje się Grzegorz Utracki, dyrektor Gminnego Zespołu Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki w Krzyżanowicach.
W śląskich domach już dawno zaniechano tego zwyczaju, a w Krzyżanowicach wręcz przeciwnie. Kwitnie jak nigdy dotąd. W tworkowskim centrum kultury, gdzie zwykle odbywają się koncerty, postawiono długie stoły na kilkadziesiąt osób i urządzono wielkie szkubanie – jak zaznaczono – gęsiego, a nie kaczego pierza. Zjechały się gospodynie z wszystkich sołectw gminy. Dołączyła się też tworkowska młodzież oraz sam dyrektor Utracki, choć nie powinno go tu być, gdyż szkubanie od zawsze traktowano jako okazję do wyłącznie babskiego plotkowania. – Dzisiaj do plotek nie trzeba szkubania. Są telefony komórkowe i gadu-gadu. Nam chodzi o pielęgnowanie śląskich tradycji – usprawiedliwia swą obecność Utracki.
O czym dawniej mówiono podczas szkubania? – Pełno było opowieści o psikusach i jako dostali za to kara, o utopcu ze Trzecioka, co w karty grać chodził, i o duchu, co straszyć Ignaca przychodził, o morze, co dusiła, od Francka Maryku, a tych roztomańtych wiców, że słychać było salwy śmiychu – mówi Maria Kostrzewa z Tworkowa, która od lat pielęgnuje rodzimy folklor.
(waw)