Poczta przyszła nocą
25 lat tu mieszkam i pierwszy raz list z banku dotarł do mnie w ten niedopuszczalny sposób – bulwersuje się Marek Stępiński.
51-letni mężczyzna jest lokatorem bloku na osiedlu „hetmańskim”. Tego dnia, kiedy znalazł przesyłkę do siebie, parę razy przechodził obok zbiorczej skrzynki na listy. Wisi ona przed wejściem na klatkę schodową. – Wieczorem, około godz. 21.30 wynosiłem śmieci i zaskoczony widzę postawione na skrzynce dwie koperty z logo banku. Na jednej był mój adres, a na drugiej sąsiada. W środku informacje o naszych oszczędnościach i dochodach oraz pełne dane osobowe – podkreśla pan Stępiński. Jest pewien, że wcześniej listów nie było, tym bardziej że jego córka wchodziła do bloku kilkanaście minut zanim on zszedł na dół.
Zdziwiony późną porą i sposobem dostarczenia listu zgłosił się do Urzędu Pocztowego przy ulicy Chodkiewicza. – Powiedzieli mi tam, że pewnie je ktoś wyjął ze skrzynki. Że ma dorobiony klucz. Nie chciało mi się wierzyć w takie tłumaczenie – przyznaje czytelnik. – Jeszcze nie miałem do czynienia z podobnym przypadkiem. Zdarza się, że listonosz wrzuci list czy kartkę do sąsiada przez pomyłkę, ale sąsiad podrzuci adresatowi bo tu się wszyscy dobrze znamy i szanujemy – mówi Andrzej Kamiński, drugi zaskoczony nocnym doręczeniem.
W raciborskim Urzędzie Pocztowym nr 1 słyszymy nieoficjalne tłumaczenie, że listonosze o tej porze już nie chodzą i że listy zostały źle wrzucone, a ktoś, kto je znalazł u siebie, położył później na klatce, gdzie mieszkają panowie Stępiński i Kamiński. Rzecznik prasowy Poczty Polskiej ze Śląska Piotr Pietrasz próbował tę sytuację wyjaśnić w dyrekcji, której podlega poczta z naszego miasta. – Sprawa jest przedmiotem kontroli. Najprawdopodobniej była to niesolidność doręczyciela. Ponieważ kontrola nie jest zakończona, nie mogę tego jednoznacznie potwierdzić – przekazał nam rzecznik.
– Rozumiem, jakby to była kartka urodzinowa, ale żeby wyciąg bankowy tak został mi doręczony? – pyta poirytowany adresat.
Listy zwiedzają region
Inna czytelniczka też zgłosiła nam niezadowolenie z usług pocztowych. List, który wysłała jej siostra z Bieńkowic, dotarł do Raciborza dopiero po tygodniu. – Wysłany 4 lutego, doszedł 12. Proszę pana, on szedł w odwrotnym kierunku, do Rybnika! I dopiero później przesłano go do Raciborza. Czy to normalne? – dziwiła się czytelniczka. – Nie jestem już najmłodsza, ale kiedyś niewiele ponad godzinę mi zajmowało, żeby na piechotę do Bieńkowic dojść. Przecież tę wioskę to z okien bloków widać. Czy poczta nie może usprawnić jakoś swojej pracy? – pyta kobieta. W „okienku” powiedzieli jej, że standardowo list ekonomiczny powinien trafić do adresata w ciągu 4 dni, więc opóźnienie było spore. – Żadna poczta na świecie nie notuje 100% wykonania terminów dostarczeń. W Unii Europejskiej ten wskaźnik osiąga 80%. U nas, zwłaszcza w okresach świątecznych, mamy kłopoty z dotrzymaniem terminu. List tej pani trafił do najbliższej rozdzielni, a takowa jest w Rybniku. Czy można tu coś zmienić? Strategia poczty idzie w kierunku gromadzenia większej masy listów niż rozdrobnienia. Kiedyś w tym regionie było 9 rozdzielni, aktualnie działa jedna – wyjaśnia rzecznik prasowy Poczty Polskiej ze Śląska, Piotr Pietrasz.
ma.w