Rocznica śmierci poety
Pochodzący z podraciborskich Łubowic wieszcz romantyzmu, ikona niemieckiej literatury formatu niemniejszego niż Goethe czy Schiller, ma wielu zagorzałych wielbicieli. Co roku pojawiają się w Łubowicach. Biorą udział w uroczystej mszy świętej, a następnie w modlitwie na pobliskim cmentarzu, gdzie spoczywają rodzice i pokrewieństwo poety (on sam został pochowany w Nysie).
– To wynika z piękna i ponadczasowości jego twórczości – nie ma wątpliwości Leonard Malcharczyk, członek zarządu powiatu, pracownik niemieckiego wicekonsulatu w Opolu, przekonany, że Eichendorff to najlepsza marka i najbardziej rozpoznawalny symbol ziemi raciborskiej.
Czasy, kiedy sławnego na Zachodzie a nawet w Japonii Eichendorffa wpisano na PRL-owski indeks zakazanych twórców, pamięta Eryk Pośpiech z Raciborza. Wziął udział w tegorocznej uroczystości jako członek orkiestry Plania. Prawie dwadzieścia lat temu był w gronie tych osób, które odważyły się przypomnieć raciborzanom o sławnym krajanie, dążąc do odprawienia pierwszej mszy za zbawienie jego duszy.
Kulturalnym wydarzeniem jest z pewnością otwarcie w Muzeum w Raciborzu wystawy „Odnaleźć Eichendorffa na nowo 1788-1857. Eichendorff wieder finden”. Zaprezentowano na niej bogatą kolekcję całostek związanych z poetą – jego rękopisów i zdjęć (w kopiach). Całość zbiorów prowadzi przez życie wieszcza, porusza jego wątki autobiograficzne, obrazuje rozwój artystyczny, dokumentuje powstanie słynnej noweli „Z życia Nicponia”, pokazuje go jako pruskiego urzędnika, wreszcie sięga do tak intymnych sfer życia jak erotyzm. Atrakcją są z pewnością odnalezione niedawno, uważane za zaginione rękopisy satyry „Libertas i jej zalotnicy”.
Wystawa była możliwa dzięki Niezależnej Fundacji Niemieckiej (Freies Deutsches Hochstift) oraz Towarzystwu Eichendorffa (Eichendorff-Gesellschaft e.V) a także rządowi Niemiec i Związkowi Muzeów Hesji.
(w)