Nie jest wcale różowo
Sprawą zajęła się Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, która skierowała już alarmujące pismo do premiera Donalda Tuska. Mowa w nim o niezałatwionych problemach związanych z wykupem gruntów i domostw. Inwestor, czyli Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach, stosuje przy wycenie polskie przepisy, a te pozwalają wypłacić odszkodowanie według wartości rynkowej bądź odtworzeniowej z uwzględnieniem kosztów zużycia. Problem w tym, że zdaniem zarówno ludzi z wysiedlanych terenów, jak i władz gminy Lubomia, która straci 30 proc. swojego obszaru, ceny są zbyt niskie. Przykład: przy wykupie gruntów rolnych pod zbiornik cena metra kw. wynosi od 2 do 3,5 zł. Tymczasem za ziemię pod autostradę A 1 inwestor płaci od 12 do 20 zł, a pod zbiornik Świnna Poręba w Małopolskiem nawet 23-24 zł. Rolnicy nie mogą się doprosić odpowiednich gruntów zamiennych. Te oferowane są oddalone od ich domostw bądź wykazują gorsze warunki uprawy. Niezgodnie też z umową dofinansowania inwestycji podpisaną z Międzynarodowym Bankiem Odbudowy i Rozwoju oraz Bankiem Światowym RZGW pomniejszana jest wartość odtworzeniowa o koszty zużycia. Mieszkańcy i zainteresowane gminy nie wykluczają złożenia skargi do Banku Światowego. W efekcie Polska może stracić przyznane 200 mln euro.
Komisja zwróciła uwagę, że szacowany koszt zbiornika na poziomie 700 mln zł nie odpowiada dzisiejszym cenom. – Ta kwota bierze się z kalkulacji wykonanych w 2004 r. Według aktualnych kosztorysów na zbiornik potrzeba 1,2 mld złotych, a to wymaga renegocjacji umowy z EBOiR – mówi Siedlaczek. Na domiar złego RZGW zamierza wystąpić o trzy odrębne pozwolenia na budowę: obwałowań lewostronnych i prawostronnych oraz zapory czołowej. Może się jednak okazać, że protesty dla każdego z osobna znacznie przedłużą procedury. Ludzie mający oddać ziemię bądź domostwa boją się, że w toku negocjacji warunków oddania nieruchomości stawiani będą pod ścianą.
– Lista nie załatwionych problemów jest wyjątkowo długa. W wielu przypadkach potrzeba zmian ustawowych. Boję się, że to wszystko przedłuży przygotowania do budowy, a więc na długi czas stanie na przeszkodzie w zapewnieniu gminom dorzecza górnej Odry bezpieczeństwa przeciwpowodziowego – komentuje poseł Siedlaczek. Wskazuje m.in., że gminom Krzyżanowice i Lubomia, które oddają najwięcej terenów, winno się pomóc w budowie sieci kanalizacyjnych, ujęć wody i stacji uzdatniania a także zapobiec ewentualnym stratom ekologicznym. Wciąż też nierozwiązanym problemem pozostaje deklarowane przeniesie wsi Nieboczowy.
G.Wawoczny