Miasto skąpiło i straciło
W Raciborzu zrezygnowano z żywności, której kilogram kosztuje 6 groszy. Nikt na tym nie ucierpi – twierdzą w magistracie.
PEAD to unijny program, z którego od 2004 roku korzystały Racibórz i gminy naszego powiatu. Żywność, za pośrednictwem Śląskiego Banku Żywności, trafiała do najuboższych. Po odbiór podstawowych produktów ustawiały się pod magazynem przy ulicy Londzina kolejki po kilkaset osób.
W 2008 roku gminy z powiatu znów przystąpiły do programu, a Racibórz nie. – Na własne życzenie poniósł dotkliwą stratę. Gdzie pan kupi za 6 groszy kilogram żywności? A niech będzie i złotówka, no gdzie? Jedzenie z PEAD to właśnie takie koszty – wylicza prezes tego banku Jan Szczęśniewski.
Stowarzyszeniem, które koordynowało w Raciborzu podział żywności z PEAD, była Tęcza. Miała się zająć tym również w tym roku. – Przygotowała kosztorys na 27 500 zł (m.in. koszty transportu, magazynowania towaru i opłacenie magazyniera). W budżecie miejskim na PEAD przeznaczono jedynie 12 tys. zł i do konkursu na obsługę programu w mieście nikt się nie zgłosił. – Poza Tęczą mogły to zrobić np. OSP, tak jak to się dzieje w gminach powiatu – wyjaśnia Iwona Trzeciakowska, pełnomocnik prezydenta miasta ds. społecznych.
– Z naszej pomocy korzysta 65 gmin. Racibórz dołączył do grona nielicznych, gdzie żywność z PEAD nie trafia. Jestem tym zdziwiony i wydaje mi się, że przede wszystkim zabrakło tu dobrej woli ze strony władz – podsumowuje prezes Szczęśniewski.
Mimo że miasto nie zgłosiło się po żywność do ŚBŻ, to pełnomocnik Trzeciakowska zapewnia, że nikt z potrzebujących nie zostanie pokrzywdzony. Na pytanie o rozbieżność w liczbie korzystających z pomocy – 1300 osób w 2007 roku i zaledwie 75 rodzin (około 300 osób) w obecnym, odpowiada: – Wszystkie rodziny wytypowane przez pracowników socjalnych dostaną żywność za pośrednictwem Caritas. To w pełni zaspokoi potrzeby – twierdzi. Uważa, że sprawa jest niepotrzebnie nagłaśniana, bo jak dotąd zaledwie jedna osoba zgłosiła się do niej z pytaniem o żywność z PEAD. – Pani ta i tak została ujęta wśród wytypowanych przez OPS – informuje.
Caritas dysponuje 90 tonami na cały obszar swojego działania, a Racibórz jest jedną z kilku gmin, gdzie trafi żywność. W ubiegłym roku podział darów z PEAD był następujący: 45 924 kg trafiło z rodzin wytypowanych przez OPS, a 57 460 kg do stowarzyszeń. Te ostatnie najwięcej stracą, bo jedynie Tęcza uzyskała pomoc na poziomie zeszłego roku. Podpisała porozumienie ze ŚBŻ i mieszkańcy Arki N. oraz Mai dostaną żywność. Łącznie 70 osób. Inni, jak np. Dom dla dzieci, na jedzenie z PEAD nie mogą liczyć. – Nie jest to dla nas powód do zmartwień. Zostały nam jeszcze produkty z zeszłego roku, z długim terminem ważności. W tym roku braku żywności z PEAD nie odczujemy – informuje siostra Zygmunta z Domu dla dzieci.
Zajmujący się rozdziałem żywności w Raciborzu przez ostatnie kilka lat Zenon Stube uważa, że na takim obrocie spraw straci wielu ubogich. – Jakiś wąski margines tej całkowitej liczby korzystających z pomocy to osoby, które może i jej nadużyły, ale zdecydowana większość została jej pozbawiona. Już to odczuwają. Wiem, że była magazynierka, która wydawała tę żywność, odbiera mnóstwo telefonów od ludzi dopytujących się, dlaczego w tym roku nie ma tych produktów – przyznaje Stube. Zrobił wyliczenia, z których wyszło, że gdyby zakupić tę żywność w marketach, to wyszłoby ponad 170 tys. zł, a gdyby kupować ją w sieci Społem, tam gdzie realizowane są bony z pomocy społecznej, to kwota byłaby o 10 tys. zł wyższa. – Tymczasem miasto pożałowało niecałych 23 tysięcy złotych – zauważa Stube.
Mariusz Weidner