Kot pierwszą ofiarą?
Wróg za płotem
Sąsiedzi strzelają do siebie z wiatrówek a policja czeka na wyniki sekcji… kota
Długoletni konflikt sąsiedzki w Nędzy przybiera na sile. We wsi każdy bez problemu wskazuje palcem budynki, gdzie mieszkają zwaśnione rodziny. To co się dzieje na ulicy Rzecznej coraz bardziej przypomina sceny z filmu z udziałem Kargula i Pawlaka.
W czwartek 19 czerwca, Stefan Jezusek jak co dzień oglądał Teleexpress, gdy usłyszał krzyki przed domem. – Wyszedłem na ganek i zobaczyłem radiowóz stojący na podwórku – wspomina mężczyzna. W pierwszej chwili myślał, że to pomyłka, jednak szybko okazało się, że policjanci przyjechali do nich. – Policję wezwał mój zięć. Okazało się, że ktoś zastrzelił kota mojej wnuczki Patrycji – mówi dziadek czternastolatki. Dziewczynka zalewała się łzami a jej rodzice i policjanci spoglądali na leżącego, na ziemi kota.
Rok za kota
Zwierzę zostało zastrzelone z wiatrówki. Policjanci zabezpieczyli szczątki kota i zabrali je do badań. – Wszczęliśmy dochodzenie pod kątem znęcania się nad zwierzętami. W chwili obecnej czekamy na wyniki sekcji kota – poinformował nas w ubiegłym tygodniu, w rozmowie telefonicznej Mirosław Wolszczak z raciborskiej komendy policji. – Za ten czyn grozi nawet rok pozbawienia wolności – dodaje policjant. Podejrzenie kto strzelał w kota padło od razu na brata pana Stefana. Sam Marian Jezusek kategorycznie zaprzecza jakoby miał wyprawić zwierzę na tamten świat. – To prawda, mam wiatrówkę, ale nie strzelałem do kota. To pewnie dzieci, albo właściciele stawów rybnych, którym koty kradną ryby – zapewnia mężczyzna.
Mieszkają płot w płot
Oba domy są od siebie oddalone zaledwie o 30 metrów. Przez lata bracia żyli ze sobą zgodnie, teraz policja jest tu coraz częściej. – To nie pierwszy raz gdy złapał za wiatrówkę. Rok temu strzelał nawet we mnie. Siedziałem sobie przed domem i paliłem papierosa. Nagle usłyszałem przekleństwa pod swoim adresem i świst śrutu. Na szczęście szybko wbiegłem do domu – oskarża brata pan Stefan. Jak wspominają bracia wówczas poszło o trzy kury, które miały zdechnąć po opryskaniu przez jednego z braci trawnika. Bracia przed policja doszli wówczas do porozumienia, ale konflikt szybko wrócił. – Nigdy do nikogo nie strzelałem – zapewnia Marian Jezusek. Sprawą zainteresowała się policja, która wszczęła w tej sprawie dochodzenie. W całym zamieszaniu najbardziej ucierpiała 14-letnia Patrycja, która przez waśnie dorosłych straciła ukochane zwierze.
Adrian Czarnota