Ostatni dzwonek w Turzu
Następnego dnia na placu szkolnym odbyło się spotkanie dla wszystkich uczniów i absolwentów pn. „Z łezką w oku”. Jego organizatorem była Rada Sołecka i Stowarzyszenie Wsi Turze. – Po 184 latach szkoła w Turzu zostaje zamknięta. Można powiedzieć, że umarło serce tej wsi – mówi sołtys Marcelina Waśniowska. Jednak 21 czerwca turzanie nie mieli zamiaru się smucić. Udana zabawa i wspominanie czasów szkolnych trwało do późna.
Najstarszą absolwentką turskiej szkoły jest Anna Brzoska, z domu Walach, która rozpoczęła naukę w 1932 r. – Było nas w klasie 56. Nie było wtedy mundurków. Synki nosili węgiel do szkoły, bo nie było ogrzewania – wspomina pani Anna. – Miałam bardzo blisko do szkoły, chodziłam w trepach, bo nasza rodzina była biedna. Ubrania miałam po starszej o dwa lata siostrze. Nauczycielka powiedziała mi, że dziś nikt już nie chodzi w trepach, ją było stać na buty. Na dole mieszkał stary, schorowany kierownik, dlatego po schodach trzeba było chodzić po cichu, trepy ściągnąć i wziąć do ręki. Synki to były lumpy. Nie umieli rysować, więc ja im za cukierki robiłam rysunki, ale nauczyciele szybko to poznali – wspomina z uśmiechem.
Pani Anna od wielu lat mieszka tuż przy szkolnym podwórku. Przyzwyczaiła się już do znajomego gwaru. – Zawsze było tu pełno dzieci. Grały w piłkę, bawiły się, a teraz będzie pusto. Będzie mi tego bardzo brakowało. Nawet w ferie było mi tęskno za tymi dziećmi. Trudno sobie wyobrazić, że w Turzu już nie będzie szkoły – dodaje.
(e.Ż)