Zmartwieni stanem swego dziedzictwa
Urzędniczka od ochrony zabytków radziła, skąd wziąć pieniądze na odnowienie gminnych zabytków.
Wójt Rudnika chciał się dowiedzieć, co może zrobić samorząd, by zabytki na terenie nie musiały niszczeć tak, jak to się dzieje np. w Rudniku. – Chętnie wykosilibyśmy te chaszcze wokół i naprawili, co się jeszcze da – mówił Alojzy Pieruszka. O wizytę przedstawiciela Urzędu Ochrony Zabytków nie było łatwo. Niemal rok starano się o tę, do której doszło 3 lipca. Powodem jest mała liczba urzędników odpowiedzialnych za rozległy obszar Śląska. Magdalena Lachowicz, inspektor z Urzędu Ochrony Zabytków, stwierdziła, że gmina Rudnik wyróżnia się w województwie pod względem zabytkowych pałacyków – są tu w niemal każdym sołectwie. Twierdzi, że lokalne władze rzadko chcą przejmować zabytki, bo mają one obciążoną hipotekę. W latach dziewięćdziesiątych nabywcy, kupując je za bezcen, zaciągali pokaźne kredyty pod nieruchomości i nie martwili się o jej dalszy los. Np. gospodarz pałacyku w Rudniku to kucharz z Opolszczyzny i trudno zakładać, że przystąpi do koniecznego, gruntownego remontu. Mimo że zapewniał samorządowców o swojej obecności na spotkaniu z przedstawicielem Urzędu Ochrony Zabytków, to nie pojawił się. – Spróbujemy go sprowadzić przy pomocy policji – zapowiedziała wizytująca obiekt. Z praktyki wie, że lokalne władze dokonują wiele przejęć zrujnowanych obiektów od nierzetelnych właścicieli za symboliczną złotówkę. Gmina bierze wówczas na siebie koszty remontu.
Do końca lat 90-tych pałacyk miał dobrego gospodarza (znajdowały się tam biura Agromaxu) i obiekt był zadbany. UOZ pomaga znaleźć solidnego właściciela, np. przez Agencję Nieruchomości Historycznych „Be happy”.
Inspektor Lachowicz przyjrzała się także zabytkowej kapliczce na Czerwięcicach. Środki na jej odnowienie można pozyskać właśnie z UOZ. Dotacja pokryje nawet 100% kosztów prac. Na początek potrzebny jest kosztorys sporządzony przez konserwatora dzieł sztuki. Gość z urzędu pojechała również do Jastrzębia, gdzie odnawiany jest miejscowy pałacyk. Prywatny właściciel powoli przywraca mu jego dawny wygląd.
Przy niskich karach ratunek w starostwie
Zaniedbywanie popadających w ruinę pałacyków może kosztować nierzetelnych właścicieli najwyżej 5 tysięcy złotych. Grzywna jest ostatecznością, wcześniej urząd pół roku prosi taką osobę o poprawę stanu obiektu. Dotyczy to budynków ujętych w rejestrze obiektów chronionych. UOZ może wpisać zaniedbywany zabytek do rejestru „z urzędu”. Formalności zajmują około pół roku, a najdłużej trwa tzw. inwentaryzacja historyczna. O wszczęcie procedury występuje miejscowe starostwo.
Mariusz Weidner