Klub co miał własnego bukmachera
LKS Grzegorzowice obchodzi w tym roku 25-lecie
Na początku lat 80-tych, na łące w wiosce co niedzielę spotykało się ponad
20 miejscowych, by pograć w piłkę. Tak kochali futbol, że postanowili założyć klub i wystartować w oficjalnych rozgrywkach. – Plac pod boisko był. W czynie społecznym wyrównaliśmy teren i ustawili bramki. Zanim zaczęliśmy tam grać, korzystaliśmy z boiska w Sławikowie – wspomina Joachim Urbas (48 lat). Zimą 1982 roku on, Karol Piecha, Edward Garbas i Gerard Habrom założyli w Grzegorzowicach Ludowy Zespół Sportowy. W pierwszych 3 meczach drużyna na wyjeździe uległa Bieńkowicom 0:4, zremisowała z Roszkowem 2:2 (historycznego gola „nr 1” zdobył Henryk Czogała) i zwyciężyli Wojnowice 3:0.
W pierwszych latach istnienia LZS-u jeden z kibiców, Bernard Stromiński, prowadził klubowe zakłady bukmacherskie. Kibice typowali wynik, stawiając pieniądze – tak zasilano klubową kasę. Za szatnię przy boisku przez długie lata służył drewniany barak. Długo nie było tu prądu. Doprowadzano go przedłużaczami, o łącznej długości 400 m, które ciągnięto od miejscowego gospodarza. Powódź z 1997 roku zniszczyła miejscowe boisko z zapleczem. Staraniem radnego Jana Leśnioka rok później powstały nowe szatnie z natryskami i pomieszczeniami dla sędziów.
W 25-letniej historii były chwile chwały. Wskutek reorganizacji systemu rozgrywek w 1986 roku LZS znalazł się w klasie „B”. Wtedy powstała drużyna juniorów, która w 1989 i 1992 i 1998 była wśród rówieśników niepokonana. W 1989 roku zespół seniorów objął terner Remigiusz Trawiński i prowadził go kolejne 8 lat. W 1993 roku LZS wszedł do klasy „A”. W pierwszym spotkaniu beniaminek ograł ówczesnego wicemistrza Odrę Nieboczowy 2:1. W najlepszym sezonie Grzegorzowice były 6 w klasie „A”. Dobra passa skończyła się w 2001 roku gdy klub wrócił do klasy „B”, a później spadł klasę niżej, gdzie gra obecnie.
Mariusz Weidner