Co siedzi w głowie to widać w tańcu
Beat Killaz z Raciborza należą do krajowej czołówki tancerzy Breakdance.
W Katowicach zjawiły się 32 ekipy, systemem pucharowym wyłoniono najlepszych. Raciborzanie w półfinale ustąpili ekipie z Leszczyn, która od 8 lat „rządzi” w Polsce.– Czemu tańczę? Bo mam do tego zamiłowanie. Ciągle kręciłem się wokół kultury hip-hopu, a breakdance jest bardzo efektowny. Najlepiej czuję się przy funkowej muzyce Jamesa Browna – mówi Krzysztof Karcz. Jest tzw. bboyem czyli kimś kto tańczy breakdance. – Zaraziłem się tym oglądając teledyski na vivie. Przychodziłem po szkole, jadłem obiad i ćwiczyłem po 3 godziny dziennie – opowiada tegoroczny absolwent raciborskiego SMS-u, od października student PWSZ.
Z kolegami „żyje” tańcem od 5 lat. Beat Killaz powstał jednak niedawno. Wpierw występowali z różnymi zespołami, z całej Polski. Tańczyliśmy w kraju, zaliczali występy w Czechach i na Słowacji. W Raciborzu ćwiczyli na terenie dworca PKP, a później znaleźli swoje miejsce w klubach „Przystań” i „Strefa”. Znaleźli tam odpowiednie warunki do ćwiczeń. Tańczą nie tylko chłopaki – na salę przychodzą także 3 dziewczyny.
W wakacje treningów jest mniej. Normalnie spotykają się na nich trzy razy w tygodniu. Przed zawodami skupiają się na tych elementach, których wymagają organizatorzy, np. choreografii. – Najlepiej wyćwiczyć własne, oryginalne ruchy – podkreśla K. Karcz. To nie tylko miłośnicy tańca ale i sprawni promotorzy kariery. Gratisowo występują na raciborskich koncertach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i są chętnie zapraszani do ośrodków kultury na terenie powiatu. Wymyślili swoje logo i umieścili na bluzach uszytych specjalnie dla „Beat Killaz”.
– Taka pasja nie mija. W przyszłości chcę uczyć tańca młodzież – planuje Karcz. Jesienią Beat Killaz pojadą na imprezę do Rybnika – „Bez spiny” oraz do stolicy na krajowe eliminacje międzynarodowego „Cirlce Prince”. Marzą im się zawody w Raciborzu. Na wzór tych gdzie odnieśli sukces, choć oczywiście skromniejsze.
(ma.w)