Bo w dziewczynach jest siła
Najpierw zrobiło się głośno o Patrycji, dziś uczennicy II LO. Swój pierwszy występ, w Raciborskim Centrum Kultury, zaliczyła mając 4 lata, podczas koncertu „Malujemy nasz świat piosenką”. Dziś dziewczyna jest dwukrotną laureatką Raciborskiego Festiwalu Ekologicznego a także Ogólnopolskiego Festiwalu Piosenki Prawdziwej w Gdańsku. Miesiąc temu zdobyła wyróżnienie na Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych w Olsztynie. W sierpniu zaśpiewa w Sopocie na koncercie „Z młodej piersi się wyrwało”, jako jedna z pięciu zdolnych, polskich wokalistów do 20 roku życia. Patrycja swój talent ma zapisany w genach. – Dziadek był organistą, mama też jest bardzo muzykalna – mówi dziewczyna. Przez dwa lata śpiewała w raciborskim Mirażu, skończyła też 6-letnią szkołę muzyczną w klasie fortepianu, teraz zaczyna klasę klarnetu. Bierze też udział w Zimowych Warsztatach Wokalnych. – Gram na klarnecie, pianinie, tańczyłam w tworkowskim Uśmiechu i ćwiczyłam akrobatykę. Dzieciństwo było „zagonione”. Trzeba było wybrać między tańcem a śpiewem i wybrałam to drugie. Im więcej człowiek ma zajęć, tym bardziej jest zdyscyplinowany, łatwiej mu gospodarować czasem – twierdzi Patrycja. Obecnie koncertuje z Grupą bez Nazwy. W przyszłości chciałaby zdawać na aktorstwo. – Wiem, że za pierwszym razem trudno się dostać, dlatego będę też próbować dostać się na Akademię Muzyczną do Katowic, na wydział jazzu – zapowiada dziewczyna.
Całkiem inne zainteresowania ma jej 13-letnia siostra Judyta. Od 7. roku życia jest... piłkarką. – Zaczynałam w LKS Ruch Bolesław, od dziecka grałam z chłopakami w piłkę nożną. Od 1,5 roku ćwiczę w RTP Unii Racibórz – opowiada Judyta. Uczestniczy w zgrupowaniach i sparingach. – Tworzymy szkielet drugiej drużyny Unii Racibórz – dodaje. – Ona od małego mówiła, że będzie piłkarką. Ma charakter bardziej chłopięcy, nawet jej imię wskazuje na to – Judit walcząca – mówi jej mama Kornelia. Judyta od dziecka chętnie ogląda mecze w telewizji. W kibicowaniu pomaga jej mama. – Na początku wszyscy traktowali tę pasję z dezaprobatą. Teraz chłopcy sami zapraszają ją na boisko – mówi pani Kornelia. – Sama chciałam być piłkarką, ale wtedy nie było szans. To był wstyd, żeby dziewczyna latała za piłką, ludzie się śmiali. Teraz to się zmienia i dziewczyny udzielają się we wszystkich sportach – dodaje.
Pani Kornelia stara się wspierać dzieci we wszystkich ich poczynaniach, nawet jeśli wiąże się to z wyrzeczeniami. – Jeśli dzieci mają pasje, trzeba je pielęgnować i konsekwentnie im pomagać. W każdym tkwi jakiś talent. Z 5 moich dzieci każde jest inne. Syn tańczy, a córka gra w piłkę i nie można tego zmieniać ani przelewać na nich swoich ambicji – twierdzi matka. Nie przeszkadza jej, że czasem trzeba dowozić dzieci na dodatkowe zajęcia, czekać na nie długie godziny. – Najważniejsze, że każde z nich robi to, co chce i do czego ma talent – kończy Kornelia Zisch.
(e.Ż)