Szlaban na dachu
Kiedy Ryszard Stadher podnosi słuchawkę ponad pięćdziesięcioletniego telefonu na korbkę, nigdy nie wie, czy będzie mógł wykonać polecenie dyżurnego ruchu. Zatrzymanie sznurka pojazdów to prawdziwa sztuka.
Nie ma dnia, aby na przejeździe kolejowym na ulicy Łąkowej nie wybuchały spory pomiędzy dróżnikami a kierowcami. Kierowcy wjeżdżali pod zamykające się rogatki od lat. Teraz sytuację pogorszyły objazdy. – Każdemu się śpieszy. Każdy jest spóźniony – mówią pracownicy kolei.
Pan Ryszard przepracował w budynku nastawni przy ulicy Łąkowej przeszło 20 lat. Poza pracą nastawniczego jest równocześnie dróżnikiem obsługującym rogatki. Przejazd nie należy do łatwych w obsłudze ze względu na swoją długość. Kierowcy nie raz utykają na środku torowiska, wciskając się pod zamykające się rogatki. Ostatnio dróżnicy poprosili o pomoc raciborską policję. – Przed laty ten przejazd był niemal cały czas zamknięty a szlabany podnoszono na prośbę kierowców. Kiedy skierowano tędy tranzyt, ciężarówki przestały się mieścić pod pobliskim wiaduktem. Zaczęliśmy robić więc za dróżników – wspomina pan Ryszard.
Według przepisów kierowca powinien stanąć przed przejazdem już w momencie, kiedy zapali się czerwone światło. W praktyce nikt tak jednak nie robi, bo każdy myśli, że się jeszcze zmieści. – Rogatki zamykają się w pierwszej kolejności od strony, z której nadjeżdżają samochody. Kierowcy potrafią jednak ominąć szlaban, zjechać na drugi pas i przejechać nim przez przejazd. Jak który utknie, to się zaczynają pretensję, bo nie mogę puścić pociągu, gdy mam auto pomiędzy torami – mówi dróżnik.
Jan Ruder pracuje w pobliżu przejazdu. Doskonale pamięta śmierć motocyklisty, który „myślał, że zdąży”. – To, co się wyrabia na tym przejeździe, woła o pomstę do nieba. Tyle się prowadzi akcji na temat bezpiecznych przejazdów, a kierowcy ryzykują życie, by zaoszczędzić te parę minut czekania przed szlabanem – mówi mężczyzna.
Zakorkowane centrum oraz dokuczliwe objazdy sprawiły, że spóźnieni kierowcy ani myślą czekać przed rogatkami, aż przejedzie pociąg. – Bywają dni, że nie można zamknąć przejazdu. Zdarzało się, że szlaban lądował na dachu auta. Kierowcy nadal igrają z niebezpieczeństwem – mówi Ryszard Stadher.
Raciborska policja zapewnia, że każdego dnia policjanci kontrolują to, co się dzieje na przejeździe w ramach kontroli objazdów. – Reagujemy na każdy przypadek łamania prawa, również na ulicy Łąkowej. Na terenie całego objazdu przeciwdziałamy wykroczeniom oraz rozładowujemy korki – mówi nadkomisarz Joanna Rudnicka z raciborskiej policji. Policja zapowiada, że każdy kierowca, który wjedzie po sygnale choćby po zapaleniu się czerwonego światła, będzie ukarany mandatem. – Takiemu kierowcy grozi 300 zł mandatu oraz 6 punktów karnych – przestrzega podinspektor Leszek Margas, zastępca naczelnika sekcji ruchu drogowego.
Adrian Czarnota