Bronisław Wildstein w Raciborzu

Znany publicysta, komentator dziennika „Rzeczpospolita”, pisarz, autor m.in. głośnej powieści „Dolina nicości” odpowiadał na pytania raciborzan, którzy w czwartkowy wieczór, 23 października, licznie zgromadzili się w sali mieszczącej się pod kościołem NSPJ. – Pretekstem do tego spotkania jest ostatnia książka naszego gościa – „Dolina nicości” – zapowiedział Rapnicki, na co Wildstein błyskawicznie odpowiedział: – Zaniepokoiło mnie, że to pretekst, bo ja myślałem, że to powód.

– Co mam do powiedzenia? Właściwie nic nie mam na razie do powiedzenia. Wolę poczekać na pytania – stwierdził gość, któremu raciborzanie nie pozwolili za długo czekać. Przybyli chętnie dopytywali nie tylko o najnowszą powieść Bronisława Wildsteina, ale i jego pracę, i życie. Wielu było zainteresowanych jego telewizyjną karierą. – Zdecydowanie nie uważam, że czas, gdy byłem prezesem TVP, był moją osobistą klęską. 9 miesięcy pracy w telewizji to krótki okres, a mimo to udało mi się zmienić m.in. kształt przyjmowania scenariuszy filmowych. Wielokrotnie stawiałem na młodych twórców, którzy są obecnie nagradzani, odrzucając tych bardziej znanych. Zaproponowałem stworzenie z Trójki kanału informacyjnego i ten plan jest kontynuowany. Chciałem jednak, by obrady Sejmu były emitowane na kanale tematycznym – jednak tego, po moim odejściu, nie udało się zrealizować. Pytanie: czy było sens to brać? Spróbowałem, nie wyszło, nie pierwszy i nie ostatni raz – mówił publicysta.

Nie obyło się również bez dyskusji na temat patriotyzmu. – Mam w sobie kompleks dezertera. Wyjeżdżając na Zachód, nie myślałem o tym, by zostać tam na stałe. Ale właśnie na Zachodzie, w Holandii, zastał mnie stan wojenny i powrót do kraju oznaczał dla mnie więzienie – wspominał pisarz. – Jak mieszkałem w Paryżu, dobrze się tam czułem, doskonale rozumiałem Kunderę, jak mówił o „nieznośnej lekkości bytu”. Był to świat fascynujący, piękny, kolorowy, ale nie mój, na niczym mi tak naprawdę nie zależało, mogłem się lekko unosić, ale na dłużej taki stan byłby nieznośny, dlatego musiałem wrócić do Polski – wyjaśniał.

Raciborzan interesowały również efekty, jakie dają prowadzone przez niego programy. – Należy pamiętać, że kropla drąży kamień. Jeżeli będziemy pokazywać występujące w naszej rzeczywistości negatywne zjawiska, będziemy o nich mówić, to wpłyniemy na ich eliminację – mówił  Wildstein. Także zapytano go o powody udziału w debatach telewizyjnych prowadzonych na niskim poziomie. – Sam zawsze zadaję sobie pytanie, czy warto tam iść. Do Wojewódzkiego mnie zapraszali, ale nie poszedłem. Po ostatniej wizycie u Lisa napisałem felieton, w którym zaznaczyłem, że więcej w jego programie nie wystąpię. Jednak musimy pamiętać, że wyniosłe milczenie też nie jest wyjściem – tłumaczył gość.

Po serii pytań do Bronisława Wildsteina nastąpił czas, gdy autor zaprezentował zgromadzonym fragment swojej najnowszej książki. – Na koniec będą musieli państwo wysłuchać fragmentu tego, co okazało się pretekstem dzisiejszego spotkania – zapowiedział i zaczął czytać.

Spotkanie z Bronisławem Wildsteinem odbyło się w ramach Otwartych Wykładów Historycznych, których organizacją zajmuje się  Raciborskie Centrum Badań Historycznych.

(JaGA)