Porządek trzeba mieć we krwi
Jerzy i Cecylia Cyconiowie prowadzą gospodarstwo rolne od 1996 r. W konkursie wzięli udział po raz pierwszy. – Pani wójt do nas zadzwoniła i zapytała, czy może nas zgłosić. Zgodziliśmy się, ale nie spodziewaliśmy się wygranej. Przyjechała komisja, pooglądali, byli i w oborze, i z tyłu obejścia, ale nic nam nie mówili. O całej sprawie zapomnieliśmy – wspomina pani Cecylia. Cała jej rodzina bardzo się ucieszyła, kiedy poinformowano ich o wygranej. – Była to dla nas wielka niespodzianka. Tym bardziej że i nagroda jest pokaźna – dodają.
W konkursie liczyła się estetyka gospodarstwa, zakres przedsięwzięć dostosowujących do wymogów ochrony środowiska oraz czynniki rozwoju i wzrostu gospodarczego.
Najważniejsza zgoda
Cyconiowie prowadzą 50-hektarowe gospodarstwo rolne. – Mamy około 100 sztuk bydła. Uprawiamy zboża, kukurydzę, buraki, reszta to łąki. Dużo pomagają teściowie. Zresztą każdy w rodzinie ma swoje obowiązki. Najważniejsze, że jest zgoda – podkreśla pani Cecylia. – Hodujemy bydło mleczne i opasowe. Cała produkcja roślinna, oprócz buraków, idzie na paszę dla zwierząt – dodaje pan Jerzy.
W domowe obowiązki włączają się też dzieci: 19-letni Bernard, 18-letnia Justyna i 9-letni Artur. A roboty nigdy nie brakuje. – Wstajemy o 5.00 rano. Sam obrządek zajmuje 6 godzin, a do tego dochodzi jeszcze praca w polu. Nieraz pracuje się po 15 godzin dziennie – mówi gospodarz.
Następców nie brakuje
To jednak nie przeraża jego synów. – Chciałbym w przyszłości objąć gospodarstwo. Wolę pracować w domu niż jeździć na Zachód. Na wsi jest fajnie, wszyscy się znają – przekonuje Bernard, uczeń technikum rolniczego w Głubczycach. Jego brat Artur też deklaruje, że chce być rolnikiem. – Wiadomo, że jak jeden robi coś w polu, to ktoś inny musi go zastąpić w oborze. Zwłaszcza starszy syn dużo nam pomaga – przyznaje pani Cecylia.
Wspólny sukces
Wygraną w konkursie uważają za wspólny sukces. – Wszyscy odpowiadają za porządek. Kobiety tu z przodu obejścia, a my z tyłu przy maszynach. Porządek trzeba mieć we krwi i uczyć się go od dzieciństwa. Jak ktoś jest bałaganiarzem, to będzie miał bałagan i w pokoju, i na podwórku – mówi Bernard. – O wszystko trzeba dbać na bieżąco. Każdego roku coś się robi przy obejściu, żeby to jakoś wyglądało. Cały czas też trzeba inwestować w gospodarstwo. W tym roku np. kupiliśmy pług, kosiarkę i ciągnik – dodaje jego mama.
(e.Ż)