Jedna baba drugiej babie...
Ulica Drzymały w Kuźni Raciborskiej wydaje się spokojnym zakątkiem. Mieszkają tu głównie starsze osoby. Jednak w tej oazie spokoju kwitnie w najlepsze sąsiedzki konflikt.
Agata Skorupa czuje się bezsilna i zdesperowana. A wszystko przez sąsiadkę. Pani Agata przede wszystkim ma do niej żal, że od kwietnia do października nie może oglądać telewizji. Antenę satelitarną zawieszoną na ścianie budynku zasłania orzech, zakłócając odbiór, kiedy drzewo pokryty jest liśćmi. – Płacę abonament, a telewizji nie mogę oglądać. Przez ten orzech nie ma też słońca w mieszkaniu. Próbowałam z nią rozmawiać już jakieś 3-4 lata temu. Nie pomogło – żali się pani Agata. – Ona ma 85 lat, ale jest złośliwa i wygadana. Już nie mam do niej nerwów. Mi też zdrowie szwankuje. W ogóle się już wolę nie odzywać, bo tylko wrzeszczy – dodaje.
Sąsiadka pani Agaty jest oburzona tymi zarzutami. Ani myśli o ścięciu drzewa, które sprawia tyle problemów. – Ta antena wisi za nisko. Już w zeszłym roku kazałam przyciąć gałęzie. Kosztowało mnie to 40 zł. Niech sobie jeszcze niżej powiesi tę antenę! – denerwuje się starsza pani. Mężczyzna, który pomaga jej w domowym gospodarstwie, dodaje: – Proponowałem pani Agacie, że mogę zawiesić antenę wyżej, ale nie zgodziła się.
Nie tylko drzewo stanowi problem. – Cała jej roślinność przechodzi na moją stronę. Krzewy, kwiaty opierają się o płot, gałęzie z jej drzew sięgają moich okien. Pisałam już w tej sprawie pisma do gminy. Zrobili wizję lokalną i ustalili, że sąsiadka ma oczyścić teren wzdłuż ogrodzenia oddzielającego obie posesje. Do dziś tego nie zrobiła – mówi pani Agata.
Jednak jej największym problemem są odchody gryzoni i dziury zostawione przez nie w ogródku. – To są szczury albo tchórze. Przypuszczam, że przechodzą ze stodoły sąsiadki. Ona ma pełno przybudówek, składzików z trawą i gałęziami. Stamtąd to przechodzi na moją posesję – twierdzi mieszkanka Kuźni, pokazując dziury w ogródku i odchody dookoła. Skarży się, że przez to nie może siać w ogródku pietruszki ani sałaty, jedynie marchewkę, która rośnie w ziemi.
Na to samo skarży się inna mieszkanka Kuźni – Gizela Jeger. – Skacze to, łamie krzewy i kwiaty, a najgorsze, że wszystko jest obsikane. Takie warzywa nadają się już tylko do wyrzucenia, bo wstręt to jeść. A na dodatek pewnie jest to niebezpieczne, jeszcze jakiejś choroby można dostać. To kuny lub szczury. Nie wiadomo, skąd się to bierze, przechodzą tak od jednego sąsiada do drugiego, żerując po ogródkach – mówi pani Gizela.
Wieczorem strach wyjść, bo nie wiadomo, czy coś nie wyskoczy. W zeszłym roku z daszku nad drzwiami coś się na mnie rzuciło. Cały czas stosuję różne trutki, zapachy, to kosztuje, a nic nie pomaga. I co my stare baby mamy z tymi szkodnikami zrobić? – pyta bezradnie pani Agata.
Jej sąsiadka uważa, że to bzdura. – Szczury w mojej stodole? A co one by tam jadły? – dziwi się. Dodaje, że to ona ma same nieprzyjemności ze strony pani Agaty. Przykładem są choćby owoce spadające z drzew na posesję pani Agaty, które ta rzekomo wyrzuca daleko. – To jest nie do wytrzymania z takim człowiekiem! – piekli się starsza pani. A końca sporu nie widać...
(e.Ż)