Nie uważam się za optymistkę
Izabela Sowa, autorka Serii Owocowej, była gościem Dyskusyjnego Klubu Książki w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej.
Pisanie nie było jej marzeniem, takim z rodzaju szeptanych przy zgaszonym świetle. Nigdy nie deklarowała, że chce z tego żyć. Prędzej myślała o zostaniu piosenkarką. Śpiewała w chórkach lokalnego zespołu. – Pojeździłam z nimi na parę koncertów i mi przeszło – przyznała. Po studiach pracowała w agencji reklamowej. – Wymyślałam hasła zachęcające do kupna rzeczy, których nigdy nie używałam, np. waty mineralnej – opowiadała. Była też dziennikarką „Nowin Rzeszowskich”, ale przestała, zdawszy sobie sprawę, „jak mało z wolnością ten zawód ma wspólnego”.
Zaczęła się od szkicu „Zielonego jabłuszka”, pisanego do szuflady. Zaryzykowała z innym tekstem, posłanym równocześnie do 3 wydawców. Odpowiedział Prószyński. – Początkowo wymyślono tytuł „W oczekiwaniu na miłość”, ale redaktorka zdecydowała, że taki mnie od razu zaszufladkuje, więc wybrano „Smak świeżych malin”. Ona wiedziała od razu, że kobiety to kupią – wspomina Sowa. Na pytanie, czy wróci jeszcze do takiego pisania, mówi, że nie wie. – Nie cofnę czasu, nie umiem już tak radośnie pisać, a byłoby nieuczciwe wobec czytelnika tak udawać. Choć mówi się, że profesjonalista to ktoś, kto pisze pod potrzeby rynku, a amator przelewa na papier, co mu w duszy gra – oznajmiła autorka. Nie lubi romansideł bliskich życia, bo są dla niej jak słodzik.
Tworząc kolejne powieści, nigdy nie pisze ich konspektu. – Bo ciągle coś nowego dzieje się z bohaterami, nie umiem tego przewidzieć wcześniej. Pomysł do swojej najnowszej powieści, kryminału, wziął się z podsłuchanej rozmowy na targowisku. O tym, jacy faceci są dranie. Bohater żyje w niewygodnym związku i chce się z niego wywinąć, zwalając winę na drugą stronę – wyznała
I. Sowa.
Czytelniczki z DKK stwierdziły, że autorka, choć tak młoda, pisze z ogromną dojrzałością. – Miło słyszeć, że komuś pomogło moje pisanie – odpowiedziała Sowa. Według niej, miejsca na polskim rynku powieści jest dosyć dla wszystkich. Ona sama nie uważa się za młodą, bo jest „grubo po trzydziestce, ale najlepszy wiek na bestseller to 50 i pół”. W planie ma zamówioną przez Naszą Księgarnię powieść dla nastolatek. Punktem wyjścia będzie historia pieska zostawionego na parkingu, którego znajduje bohaterka.
(ma.w)