List do redakcji
Dziesiątego listopada, o godzinie 22.35 bus relacji Racibórz – Pietraszyn wyjeżdża z dworca. Podróż przebiega bez zarzutów. Autobus skacze, skrzypi, coś trzeszczy lecz po dwóch latach codziennego dojazdu do szkoły wiele już ze strony lini PKS nie może zdziwić.
Około godziny 23.00 autobus wjeżdża do Bojanowa. Mijając miejscowy bar i zbliżając się do ostrego zakrętu, autobus zwalnia. Ja zapatrzony w lewe okno autobusu nagle czuję wstrząsy, co specjalnie mnie nie zdziwiło, ponieważ fatalny stan autobusów i zawyżane ceny za marną jakość przewozów są tutaj codziennością. Patrząc w okno, widzę lewe przednie koło pojazdu, które mija mnie w oknie. Szok i zdumienie zarazem. Następnie autobus mocno orze o asfalt, po czym nagłym szarpnięciem staje. Kierowca z góry informuje, że lepiej iść z buta. Pasażerka siedząca centralnie na lewym przednim kole obraca się do mnie i ze strachem w oczach pyta czy to nie jej wina… Strach pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby nie felerny na co dzień zakręt w Bojanowie, który dziś okazał się być aniołem stróżem nocnego kursu PKS-u na trasie Racibórz – Pietraszyn. W takich właśnie chwilach pojawia się pytanie: Jak długo jeszcze będziemy musieli znosić okropne warunki raciborskiego PKS-u? Czy stan autobusów jest odpowiedni i czy za zawyżane ceny opłaca się wsiadać do niebiesko -białych „trumien“ ?
Gdyby usterka pojawiła się 3 min wcześniej, gdy autobus pędził z prędkością 60km/h, mogłoby się nie skończyć jedynie na dowcipnych wspomnieniach. Gdyby to w środę autobus robił podobny kurs na podobnej drodze i wyładowany byłby dziećmi wracającymi szczęśliwie ze szkoły, gdyby wówczas doznał podobnej usterki a warunki na jezdni nie zmusiłyby kierowcy do ściągnięcia nogi z gazu, skutki mogłyby być tragiczne. Tymczasem zostają mi 3 km prostej, dłużącej się drogi do domu oraz ciągle chodzące po głowie pytanie – co by było gdyby...
pasażer