Karp niczego się nie boi
Choć od lat supermarkety prześcigają się w ofercie najrozmaitszych gatunków ryb, w Wigilię na naszych stołach niepodzielnie panuje karp. Zdaniem hodowców jego pozycja jest niezagrożona, a najsmaczniejsze ryby to te karmione pszenicą.
W kole wędkarskim nr 74 już od listopada trwają odłowy karpia. Koło posiada swoją własną Rybaczówkę w Chwałęcicach, a przy niej stawy hodowlane. Trzeba przyznać, że obecny rok nie był tak dobry jak ubiegłe – mówi Andrzej Szczęsny, prezes koła wędkarskiego nr 74 w Niedobczycach. – Chyba wszyscy hodowcy odłowili w tym roku mniej karpia niż się spodziewali. Winę za to ponoszą między innymi ptaki, które polują na kroczek (podrośnięty narybek – przy. red.) karpia. Najbardziej dają się nam we znaki kormorany – tłumaczy szef koła.
Stawy zarybiane są w marcu. Do końca roku karpie przybierają na wadze, aż osiągną ciężar około półtora kilograma. – Karmimy je pszenicą. Unikamy firmowych granulatów. Dzięki temu mięso ryby jest naprawdę smaczne i inne od tych na rynku – przekonuje Andrzej Szczęsny. Jak twierdzi prezes, karp to ryba tradycyjna i jego pozycji na stołach nic nie grozi. – Wigilia to przede wszystkim choinka i karp. Ludzie próbują również innych gatunków takich, jak sum czy szczupak. To jednak z ciekawości, a na stole obok nich i tak leży karp – przekonuje.
Choć karpia można przyrządzić na sto sposobów, najlepszy jest ten smażony w panierce. Również w rybaczówce można dokonać zakupu, trzeba tylko wcześniej się umówić. Specjalnością stawów przy zbiorniku Gzel są karpie wędzone. W tym roku przygotowano ponad trzysta kilogramów tak przyrządzonej ryby. Wszystko rozeszło się na pniu. Tradycją jest, że ostatnie noce przed odłowami spędza się nad stawami. Nie brakuje amatorów darmowej ryby, którzy bez skrupułów kradną ryby. Bywały przypadki, że nawet przekopywali groblę, doprowadzając do spuszczenia wody. Obawa o ryby jest duża do tego stopnia, że niektóre gospodarstwa rybne decydują się na wynajęcie firm ochroniarskich, które pilnują stawu.
Najlepsze karpie to te, które w możliwie najszybszym czasie trafiają na patelnie lub do zamrażalki. Kondycja ryby i czas jej przetrzymywania również wpływa na smak. – Nie ma nic smaczniejszego niż karp prosto ze stawu – przekonuje Andrzej Szczęsny.
Adrian Czarnota