Roman – najstarszy syn Teodora i Rozalii
Teodor w 1921 z rodzinnej ziemi raciborskiej przeniósł się do Polski, do Rybnika. Po kuzynie otrzymał w spadku ziemię w Czechowicach – Dziedzicach. Miał stałą pracę na kolei, tak więc mógł nie tylko utrzymać rodzinę, ale nawet coś odłożyć. Z Rozalią mieli pięcioro dzieci. Mieszkali na ulicy św. Antoniego (naprzeciwko dzisiejszej Magnolii) w kamienicy na drugim piętrze.
Dziadek Teodor rozpoczął budowę swego własnego domu w Rybniku we wrześniu 1936 roku po żniwach, bo najpierw trzeba było zżąć zboże. Rodzina wprowadziła się na… Boże Narodzenie, choć na następny rok pozostała jeszcze wykończeniówka. Z czasów głębokiego dzieciństwa pamiętam widok z drugiej kondygnacji tego domu – tereny ciągnące się wzdłuż ulicy Wyzwolenia to były same pola. A pod domem wzrastały posadzone przez Dziadków drzewa uroczego ogrodu, w którym dzieciarnia uwielbiała się bawić, a dorośli wypoczywać i dysputować. Mężczyźni zamiast w kuchni rżnęli w „pinusia” czy skata pod rozłożystą, białą czereśnią, która stała się niejako symbolem tego pamiętnego ogrodu. Szerszy widok i atmosfera tego ogrodu nie zachowała się niestety na zdjęciach. Na szczęście zachował się amatorski film z początku lat sześćdziesiątych. W ogrodzie zresztą dziadek stracił oko. A było to, gdy zrywał „cześnie”. Albo wykonał gwałtowny ruch, albo po prostu nie zauważył, dość, że odstający koniec nieszczęsnego drutu dziabnął go prosto w oko.
Szklane oko
Jako łebek często przypatrywałem się, aby dostrzec różnicę między zdrowym a szklanym okiem. Starałem się, aby tego nie zauważył, ale myślę, że dobrze zdawał sobie sprawę z mej lustracji.
Nie było mi dane poznać Babci Rozalii. Często ją wspominała moja mama. Zawsze mówiła o niej ciepło. Rozalia Palica zmarła 25 IX 1951.
Na koniec jeszcze uwaga dotycząca zmiany pisowni nazwiska, jakiej dokonał Dziadek. Wiązało się to zapewne z akcją polonizacyjną związaną z antypolską polityką Hitlera. Zmiana nastąpiła w październiku 1936, co odnotowano przy odpisie aktu urodzenia Teodora w 1938 roku. Na akcie widnieje jedyny znany mi podpis pradziadka Antona.
Czekolada z kokainą
Roman urodził się w Markowicach 29 II 1920. Z tym, że oficjalnie zawsze podaje się datę 28 lutego. Uczyniono tak, bo inaczej stryj obchodził, by swe urodziny nieco rzadziej. Za to, jak mawiał mój tato, może miałby mniej lat… Chodził do podstawówki numer 1 w Rybniku. Potem był uczniem gimnazjum rybnickiego, gdzie złożył egzamin maturalny w 1938. Zapalony harcerz. Był drużynowym sławetnej rybnickiej formacji kolejowej ZHP. Uczestniczył w kampanii wrześniowej. Potem pracował u niemieckiego okrutnika w Niedobczycach. Roman poskarżył się na jego zwierzęce metody na policji niemieckiej i to przyniosło skutek.
Później jeździł do pracy do banku w Katowicach. Tu został wciągnięty do pracy konspiracyjnej, której jednak potem – ze względu na bezpieczeństwo bliskich – zaniechał. Wkrótce został wcielony do Wehrmachtu i przerzucony na Morze Północne, na wyspę Helgoland.
Pełnił funkcję dalmierza przy pelotce. Na wyspie, która była bazą okrętów wojennych, istniał skomplikowany system kanałów i śluz, tak że praktycznie od strony wody była nie do zdobycia. Alianci jedyną drogę widzieli oczywiście z powietrza. Wyspa przeżyła typowe naloty dywanowe. Ponoć żelbetowe słupy łamały się jak zapałki, a od wysokich temperatur stalowe konstrukcje baz okrętowych, często ukrytych w zatokach pod skałami, powyginały się jakby były z gumy.
Strach wyzwala w człowieku zupełnie nieprzewidziane skrajne reakcje. Podobno w schronie w czasie jednego z takich bombardowań starszy od stryja żołnierz niemiecki ze Szwabii jak małe dziecko wskoczył mu na kolana wydobywając z siebie chaotycznie jakieś wyrazy w charakterystycznej dla Szwabów wymowie, którą można porównać z polskim „mazurzeniem”. Aby to wszystko przetrzymać, dowództwo niemieckie podawało żołnierzom czekoladę z silnymi środkami pobudzającymi (prawdopodobnie była to kokaina). W ten sposób mogli oni wytrzymać nawet kilka dni bez snu.
Po wojnie
Po wojnie stryj jeszcze w Niemczech ożenił się z Ireną Jankowską. Ślubu udzielał oficer Royal Navy, a miało to miejsce 6 II 1947. Po powrocie, w Rybniku, nastąpił ślub kościelny. Zanim to jednak się stało stryj dorywczo pracował jako tłumacz. Znajdowali się w angielskiej strefie okupacyjnej. Z relacji stryja wynikało, że Anglicy mieli te same metody przesłuchiwań co w swych koloniach...
Roman Palica pracował w banku, a potem, aż do emerytury był wierny rybnickiemu Peberol. Członek SD. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Miał z Ireną trójkę dzieci: Krystynę, Bolesława i Ewę. Z opowiadań Krystyny wynika, że jej matka przebywała w Niemczech na robotach i tam poznał ją Roman. Pochodziła z Torunia. Mężem teściowej Romana – Wandy – był człowiek, który pracował przed i w czasie I wojny przy sterowcach jako planista. Zginął w wypadku i jego żona została wdową w wieku 34 lat.
Roman Palica zmarł 2 III 1997. Pochowany w Rybniku. Człowiek mądry, pogodny i niebywale uczciwy, któremu nigdy by do głowy nie przyszło, aby wykorzystywać pozycję radnego wojewódzkiego czy miejskiego do swych partykularnych interesów lub partyjnych gierek. Często w mieście można było zobaczyć jego charakterystyczną sylwetkę z dwoma pudlami na spacerze.
Michał Palica