Ludzie na nas czekają
Zabiegani mamy coraz mniej czasu, aby zajrzeć choć na chwilę do kościoła. Dla wielu z nas niedziela stała się kolejnym dniem pracy. Mimo to, większość z nas pamięta o wizycie księdza. Zapytaliśmy wybranych księży, jak przebiegły tegoroczne odwiedziny u wiernych.
– Tegoroczne kolędy muszę zaliczyć do udanych i życzyłbym sobie takich co rok – mówi ksiądz Adam Rogalski, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Raciborzu. Do parafii należy ok. 3800 rodzin, a odwiedziny duszpasterskie przyjęło blisko 2800. Liczba ta rocznie wygląda podobnie. – Ludzie zazwyczaj chętnie goszczą nas w swoich domach, oczywiście zdarzają się przypadki, że nie zostajemy wpuszczeni, jednak myślę, że z powodów bardzo zrozumiałych – praca itp. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie, iż młodzi ludzie bardzo chętnie przyjmują kolędę, zazwyczaj studenci nie należący do parafii, tymczasowo wynajmujący mieszkania, jest to bardzo miłe. Parafianie jak co roku, są przygotowani do odwiedzin kolędowych. Domy są czyste i schludne, mieszkańcy odświętnie ubrani, atmosfera jest bardzo przyjemna, aż nie chce się tych domów opuszczać. Owszem zdarzają się niemiłe sytuacje, ludzie wyrzucają swoje żale, jednak są to nieliczne przypadki – wyjaśnia proboszcz. Duchowny zauważa, że w tym roku, odnotowano, znacznie więcej niż w przeciągu ostatnich 10 lat związków żyjących bez sakramentu małżeństwa. – Bardzo mnie to rozczarowało. Nie chcę wnikać w indywidualne przyczyny, jednak apeluję o to, aby te związki zawierać – dodaje.
Pierwszy obchód
Zadowolony z przebiegu tegorocznych kolęd jest również proboszcz Piotr Adamów z parafii św. Mikołaja w Raciborzu. Parafia jest niewielka, bo liczy 600 rodzin. Zaledwie kilka rodzin nie przyjęło kolędy. – Z uwagi na to, iż był to mój pierwszy rok kolędowy w tej parafii, gdyż od kilku miesięcy mam zaszczyt być proboszczem, nie mogę się odnieść do tego, jak tegoroczne kolędy wypadły w porównaniu z latami ubiegłymi. W tym roku kolędy przebiegły bardzo przyjemnie, nie spotkały mnie żadne niemiłe sytuacje. Parafianie przyjęli mnie bardzo serdecznie, witali mnie już przed domami, co było bardzo przyjemne – mówi Adamów.
Nowy proboszcz zauważył, że parafia dzieli się na część gospodarczą, gdzie ludzie są bardzo związani z kościołem, oraz na część miejską, gdzie ludzie nie angażują się tak bardzo w sprawy kościoła. – Wynika to chyba z faktu, iż w części gospodarczej wartości przekazywane są z pokolenia na pokolenie, a w części miejskiej wszystko się zmienia, ludzie zmieniają mieszkania, a na ich miejsca przychodzą nowi, dlatego te więzi zanikają. Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z przebiegu tegorocznych kolęd. Było bardzo miło, miałem okazję lepiej poznać parafian, dowiedzieć się, czym się zajmują, jakie mają uwagi co do prac kościoła – mówi z uśmiechem nowy proboszcz.
Pomagają przy kościele
Do parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przynależy 3821 rodzin. Tegoroczną kolędę przyjęło 2880, w tym 1500 małżeństw, 930 osób samotnych, 150 rozwiedzionych oraz 220 osób żyjących w konkubinatach. Na terenie parafii mieszka także 90 innowierców.
– Nie określa się tendencji spadkowej, mieszkańcy regularnie przyjmują przybyłego duszpasterza w swoich domach. Są też takie ulice, gdzie na piętnastu mieszkańców w bloku drzwi otwiera tylko jedna rodzina. Wszystkie mieszkania, jakie odwiedziłem, były schludne, zadbane, właściciele odświętnie ubrani, na stole leżało Pismo Święte. Widać było, że byliśmy tam wyczekiwani – mówi wikary Mariusz Kleman.
Jak wyjaśnia duchowny, parafianie chętnie angażują się w życie kościoła. Wiedzą, co koło kościoła należałoby naprawić. Chętnie też oferują swoją pomoc nie tylko materialną.
Z kolei do parafii św. Józefa w Ocicach należy około 2 tys. mieszkańców. Tylko niewielki procent nie chce spotkania z księdzem. Są to głównie osoby zamieszkałe w lokalach wybudowanych po powodzi (ulice: Litewska, Nowy Zamek i Włoska). Paru z nich to świadkowie Jehowy. – Nie prowadzę statystyk, bo od paru dobrych lat rokrocznie te same osoby zapraszają mnie do swoich domów. W tym roku chodziłem po kolędzie, aby wysłuchać problemów moich parafian. Nie po to, by dawać im gotowe rady czy receptę na życie. Ale po to, by się dowiedzieć, czym żyje dzisiejszy człowiek – mówi proboszcz Krystian Hampel.
Sabina Wawrzynowicz, (JuLa)