Nikt nie zaspał, nadal gramy
Minął ponad tydzień od wizyty raciborskich samorządowców i parlamentarzystów u ministra Grzegorza Schetyny. Poza zapewnieniami, że Racibórz nadal ma szansę, konkretnych efektów pókico brak.
– W chwili obecnej trwa przepychanka na argumenty. Cały czas czekamy na rezultaty naszej wizyty – mówi poseł Henryk Siedlaczek.
Przypomnijmy, parlamentarzysta wraz z prezydentem Mirosławem Lenkiem i przewodniczącym rady Tadeuszem Wojnarem 11 marca złożyli wizytę w Warszawie. Rozmawiano o planach MSWiA dotyczących stworzenia na granicy z Czechami jednego oddziału straży granicznej oraz umiejscowienia komendy poza Raciborzem, w Kłodzku. Taka decyzja wiązałaby się z likwidacją komendy w Raciborzu i redukcją zatrudnienia. Jak twierdzą sami strażnicy, pojawienie się w pewnym momencie Kłodzka w planach było dla nich zupełnym zaskoczeniem. – Wiedzieliśmy, że zagraża nam Opole. O tym się mówiło od początku. Dlaczego zaczęto nagle brać pod uwagę fatalnie położone Kłodzko, nie mamy pojęcia – mówi nam jeden z mundurowych, prosząc o zachowanie anonimowości.
Na konferencji prasowej, którą raciborski magistrat zorganizował po wizycie w Warszawie, zapewniano, że zwyciężą argumenty ekonomiczne, a nie układy polityczne. Raciborska delegacja siedziała w gabinecie ministra prawie godzinę, zasypując go wyliczeniami potwierdzającymi, że ulokowanie dowództwa ŚOSG w Raciborzu to wielkie oszczędności. To samo robią zwolennicy Kłodzka. Za jego wybraniem jest dolnośląska posłanka Monika Wielichowska, klubowa koleżanka Henryka Siedlaczka.
Mamy same plusy
W przeciwieństwie do Kłodzka dużym atrybutem komendy w Raciborzu jest zwarta infrastruktura i mała – niespełna 3 - ha powierzchnia oraz dobry stan budynków. Ich remont, ukierunkowany na termomodernizację, zakończy się jeszcze w tym roku, zmniejszając dodatkowo i tak niskie – w porównaniu z Kłodzkiem (około 3 razy niższe), koszty utrzymania obiektu. Ostatnio baza logistyczna komendy w Raciborzu została uzupełniona o ekologiczną myjnię samochodową i garaże oraz nowoczesną strzelnicę. Mimo że sam obiekt jest stosunkowo nieduży, to w zupełności wystarczający na potrzeby komendy przyszłego oddziału, a ze względu na niski koszt utrzymania niegenerujący dodatkowych, niepotrzebnych kosztów dla Skarbu Państwa, co w obecnej sytuacji finansowej ma ogromne znaczenie.
Za usytuowaniem komendy przyszłego oddziału straży granicznej w Raciborzu przemawiają argumenty finansowe, organizacyjne, a przede wszystkim lokalizacyjne (geograficzne) i operacyjne – umożliwiające sprawną i skuteczną realizację zadań związanych z rozpoznawaniem i zwalczaniem przestępczości pozostającej we właściwości straży granicznej. – Umieszczenie komendy przyszłego oddziału w odległym, położonym w kotlinie Kłodzku, daleko od głównych szlaków komunikacyjnych i centrów może wpłynąć na bezpieczeństwo mieszkańców regionu. Co innego w przypadku pozostawienia komendy w Raciborzu. Dzięki usytuowanej niedaleko Raciborza autostradzie A4 – trasie przebiegającej przez Dolny Śląsk, Opolszczyznę i Górny Śląsk Racibórz jest o wiele lepiej skomunikowany – wyjaśnia Piotr Kutka ze Związków Zawodowych Funkcjonariuszy Straży Granicznej.
Nikt nie zaspał
Na konferencji prasowej dziennikarze pytali prezydenta i posła, dlaczego Kłodzko znalazło się „w grze”. Czy naciski posłanki Wielichowskiej były tak duże, czy też działania raciborzan niewystarczające lub spóźnione. – To nie jest tak, że na miesiąc czy kilka tygodni wstecz poseł czy samorząd dostaje informację, że coś się dzieje. Nie jest tajemnicą, że sprawa toczy się od maja zeszłego roku. Rzeczywiście, ktoś zaspał, jednak nie chcę wskazywać palcem kto. Działania, które podjęliśmy, wynikały z naszego obowiązku wobec straży granicznej, miasta i powiatu. Dzięki temu Racibórz znów jest w grze. Stwierdzenie, że zaspaliśmy, jest nie na miejscu – oburza się Henryk Siedlaczek.
Poseł podkreśla, że dzięki wizycie w Warszawie Racibórz znów jest brany pod uwagę, a podpisane przez ministra pismo do niczego nie zobowiązuje. – Siedziba SG w Kłodzku jest również wyremontowana. Tamtejsi samorządowcy i parlamentarzyści również działają w interesie własnego miejsca. To oni wywołali temat, bo rzeczywiście do pewnego czasu w grę wchodziło tylko Opole. Tam jednak nie ma odpowiedniej infrastruktury a budowanie od nowa niezbędnych obiektów nie wchodzi w grę. Cały czas podkreślaliśmy, podczas wizyty w Warszawie, że nie występujemy przeciwko Kłodzku. Tam też są ludzie, którzy martwią się o swoją pracę. My przedstawiliśmy swoje argumenty, a decyzję musi podjąć komendant główny i minister – dodaje poseł.
Adrian Czarnota