„Furgo pierze, szkubają szkubaczki…”
Przez prawie tydzień około 20 kobiet z Nędzy spotykało się przy skubaniu pierza. Nad białym puchem spędzały codziennie kilka godzin, ale wcale im się ta praca nie przykrzyła. – To nie jest trudne, tylko strasznie nudne, można nawet przy tym zasnąć, ale u nas jest wesoło – przekonują szkubaczki. – Śpiewamy sobie różne śląskie przyśpiewki np. „Szła dzieweczka…”, „Głęboka studzienka”, opowiadamy bery i bojki, no i wspominamy dawne czasy – wylicza Adela Lepiarczyk, szefowa stowarzyszenia. – Nawet telewizor nam tu jest niepotrzebny – dodają inne panie.
Pomysłodawczynią skubania pierza jest Jadwiga Przybyła. – Pomysł mój, bo i gęsi były moje. Teraz już mało kto hoduje gęsi, dlatego wracamy do tej tradycji, żeby nie zaginęła. Gęś najpierw trzeba podskubać, żeby się nie zmarnowało pierze. Kiedyś dziewczyna za jednym piórkiem miała siedem płotów przeskoczyć. Pierze było cenne, gdyż dziewczyny w posagu dostawały dwie pierzyny i dwa zegłowki (poduszki). Kiedyś, jak nie było centralnego, ludzie grzali się pod pierzyną. Teraz wolą kołdry, a pierza nikt nie szkubie, bo nie chce marasu (brudu, bałaganu) w domu – mówi pani Jadwiga.
Na koniec każdego dnia szkubaczki zasiadały do wspólnego poczęstunku, a całe przedsięwzięcie, kiedy już pierze ze wszystkich 12 gęsi było oszkubane, wieńczył tzw. fyjderbal. – To taka mała impreza na zakończenie, z kawą i śląskim kołaczem, wspaniałą babką przygotowaną przez Gabi Czogałę, kartofelzalatem (sałatką ziemniaczaną) i kotletami, przy śląskiej muzyce i naszych przyśpiewkach – opowiada Adela Lepiarczyk. – Wcześniej na fyjderbal przychodzili chłopcy z harmonijką, tańczyliśmy, robiliśmy przedstawienia. Chodziło się z tym szkubaniem od sąsiada do sąsiada – wspomina inna szkubaczka.
– Nasze stowarzyszenie wraca do tradycji, podtrzymuje te zapomniane już niekiedy zwyczaje, żeby przypomnieć jak to było kiedyś – mówi Adela Lepiarczyk. Obecnie panie przygotowują się do Powiatowego Konkursu Potraw Regionalnych „Nasze kulinarne dziedzictwo”. – W planach mamy też utworzenie izby pamięci, jesienią chcemy kisić kapustę i robić przetwory – mówi szefowa stowarzyszenia liczącego obecnie już 35 pań.
(e.Ż)