U położnej zrodziły się nowe pytania
Interpelacje na marcowej sesji Rady Miasta zdominowało wystąpienie Małgorzaty Lenart. Znów podjęła ona wątki miejskich spółek – PRD i PK, ponownie wytknęła prezydentowi rondo okularowe, nazywając je „miejskim bublem”. – Wiedzą i dowcipem ponownie mnie pani zaskoczyła – przyznał prezydent.
Zajmując miejsce przed mównicą, Lenart uprzedziła, że „trochę to potrwa”. Mówiła kilkanaście minut. Z każdego zdania, które odczytywała z zapisanych drobnym drukiem kartek, bił oskarżycielski ton. – Dlaczego pan zwolnił poprzedniego prezesa Przedsiębiorstwa Robót Drogowych? Czy to było dyscyplinarne zwolnienie? Dlaczego pan nie ogłosił konkursu na nowego menadżera? – mnożyła pytania. Poddała pod rozwagę słuchaczy (większa część radnych koalicji opuściła salę obrad), „czy organy ścigania nie powinny wyjaśnić przyczyn upadku PRD?”, dodając zaraz: „ale jak mają to robić, skoro dajemy im prezenty, kupujemy auta i płacimy za nadgodziny?”.
Lenart skrytykowała niedawne dofinansowanie PRD z budżetu miasta kwotą 300 tys. zł. Określiła je „zachętą do tego, by ktoś zechciał sobie za psi grosz kupić przedsiębiorstwo”. Była zdziwiona nieobecnością na sesji dyrektora Bogusława Zagrodnika. – Czyżby plotka o tym, że zapadł na chorobę dyrektorską i trafił do szpitala w Rybniku była prawdą? – mówiła.
Po szeregu pytań o spółkę drogową zajęła się „nowym miejskim bublem – rondem okularowym”. – Czy to prawda, że prezydent chce już ustawiać światła na skrzyżowaniu Starowiejskiej z Głubczycką? Mówił pan, że wedle badań są tam zbędne. Teraz zmienia pan zdanie, by odwrócić uwagę od naszego koszmarka, czyli ronda? – Lenart spoglądała w stronę Mirosława Lenka.
Poradziła prezydentowi, żeby ustawione przy rondzie „cienkie, giętkie słupki, co wzbudzają salwy śmiechu, prostowali za każdym przejazdem tira wynajęci pracownicy, którzy ułożą też kostkę i krawężniki, co się podnoszą”. – Dziwne to dzieło sztuki budowlanej – podsumowała.
Prezydent wyznał, że „wiedzą i dowcipem radna Lenart znów go zaskoczyła”. – Mamy problem z odpowiadaniem na pytania tego typu, stawiane w formie zarzutów. Nazwę je nawet pomówieniami. Ich adresatem powinna być prokuratura – stwierdził. Mimo prośby Lenart, aby prezydent odniósł się do jej interpelacji już na sesji, Lenk powiedział, że radnej odpisze. – Na tyle pytań nie zdążę odpowiedzieć w statutowym terminie 2 tygodni – stwierdził, dodając, że zaspokajanie ciekawości radnych nie pozwala urzędnikom normalnie pracować.
Sprawdzimy słowo po słowie
Prezydent Mirosław Lenk zapowiada, że dokładnie przeczyta protokół z marcowej sesji. – Radna Lenart nie oddała swojej interpelacji do Biura Rady (w niedzielę przesłała do biura i lokalnych mediów tekst, ale pozbawiony części wątków – red.). Jej wystąpienie zostało jednak nagrane. Jestem przekonany, że zawiera pomówienia wobec konkretnych osób, m.in. Edmunda Pazurka czy Bolesława Zagrodnika. Dziwię się radnej, że zaatakowała nawet swojego pracodawcę, Ryszarda Rudnika, odnosząc się do czasów, gdy kierował Przedsiębiorstwem Komunalnym. Sprawdzę słowo po słowie treść tej interpelacji – twierdzi M. Lenk, dodając, że przekaże osobom wymienionym przez radną, co o nich powiedziała. – Nie ukrywam, że doradzę im, by skonsultowali się z prawnikiem – mówi prezydent. Jego zastępca złośliwie zauważa, że choć był przez 4 lata dyrektorem szpitala, to nie czuje się na siłach wypowiadać na temat porodów, „a radna, która jest położną występuje w roli eksperta od drogownictwa”.
(ma.w)