Co to za kibice?
Klub się wstydzi za Racibórz
Większość osób z nastoletnich kibiców nie potrafi wymienić graczy swojej drużyny. Nigdy też nie była na jej meczu.
Godzina 22.00, ulica Mickiewicza. Pieszy patrol policji legitymuje 16-latka obwieszonego emblematami klubowymi. – Jesteś zrzeszony w jakiś klubie? – pyta policjantka. – Nie, z kumplami sami kibicujemy. Na fanclub trzeba mieć kasę i jeździć na mecze.
Nas na to nie stać. – Nie boisz się, że możesz zostać zaatakowany przez kibiców innego klubu? – A kto się odważy?
Naszych tu jest najwięcej, a Racibórz i tak jest za niebieskimi – odpowiada z uśmiechem, chowając legitymację szkolną do kieszeni klubowej bluzy.
Z końcem marca raciborski sąd aresztował na trzy miesiące 18-latka, który na dworcu PKS wraz z grupą młodszych kolegów w szalikach Ruchu Chorzów dopuścił się dotkliwych pobić. W ubiegłym tygodniu, 6 maja, w okolicach ulicy Żorskiej osiem osób skopało przechodnia, zabierając mu telefon komórkowy. Pokrzywdzony zapamiętał tylko niebieskie szaliki. – Przemoc wśród młodych ludzi zawsze się zdarzała. W Raciborzu jednak brylują w niej osoby uważające się za kibiców Ruchu Chorzów – wyjaśnia st. post. Anna Borek, rzeczniczka raciborskiej policji. – Kilka razy w miesiącu nasz patrol jest wzywany na dworzec PKS, gdzie osoby w szalikach, najczęściej niebieskich, zaczepiają czekającą na autobus młodzież. Tak naprawdę trudno nazwać ich kibicami. Większość z nich, mimo iż nosi szalik Ruchu, nigdy nie była na meczu tej drużyny, nie potrafi nawet wymienić piłkarzy w niej grających – wyjaśnia policjantka.
Kibol w albumie
Problem z kibicami w Raciborzu osiągnął taki poziom, że policjanci otrzymali polecenie, by zwracać większą uwagę na osoby z emblematami klubów piłkarskich. W praktyce oznacza to częstsze legitymowanie, choć nie tylko. Policjanci od pewnego czasu zbierają informacje dotyczące raciborskich pseudokibiców Ruchu. Przed meczami, gdy zbierają się w większe grupy, policjanci ustawiają ich w szpaler i robią zdjęcia. Towarzyszy temu również szczegółowe legitymowanie. Zebrane dane trafiają do policyjnych zbiorów, co ułatwia późniejszą identyfikację sprawców wybryków chuligańskich np. niszczenia murów.
– W chwili obecnej w naszej bazie skatalogowanych jest 55 osób w wieku od 14 do 17 lat – tłumaczy policjantka. Poza pobiciami obecność kibiców rzuca się w oczy poprzez kolejne malowidła na elewacjach budynków. Samej tylko nocy z 6 na 7 maja chuligani wymalowali klubowe napisy na kilku budynkach przy ulicy Eichendorffa. Bilans zniszczeń z tej nocy sięga kilkuset złotych.
Stać ich tylko na szalik
Sam klub wstydzi się za takich kibiców. – W graffiti nie ma nic złego, jeśli powstaje na miejscu do tego przeznaczonym. Niszczenie elewacji jest niedopuszczalne i rzuca złe światło na prawdziwych kibiców orz na klub – wyjaśnia Mariusz Gudebski, rzecznik prasowy Ruchu Chorzów SA. – To, że ktoś nosi szalik, nie znaczy jeszcze, że jest kibicem – dodaje.
Słowa Gudebskiego zdają się potwierdzać, nauczyciele raciborskich szkół. Przemoc wśród nieletnich była zawsze, jednak ostatnio przyjęła „klubową” otoczkę. Dyrektorzy starają się zwalczyć problem już w zarodku. Problem przemocy dostrzegają choćby w Zespole Szkół Zawodowych w Raciborzu. To tam w zeszłym roku miały miejsce zatargi między kibicami dwóch różnych drużyn piłkarskich. – Szybko wezwaliśmy policję i na szczęście nie doszło do bijatyki – mówi Bożena Chudzińska-Latacz, dyrektorka szkoły. Zapewnia, że poza tym przypadkiem policja pojawia się w szkole wyłącznie w celu przeprowadzenia pogadanki na temat pseudokibiców. – Zdarzają się pojedyncze przypadki przemocy, jak w każdej placówce. Nie ma jednak żadnych drastycznych zdarzeń. Bardzo dbamy o bezpieczeństwo. Mamy monitoring wizyjny wewnątrz i na zewnątrz budynku, pedagoga szkolnego, dyżurują też nauczyciele – kończy dyrektor.
Łomot po lekcjach
Coraz popularniejsze są tzw. ustawki. Problem ten dotyczy w zasadzie wszystkich szkół. Dochodzi do nich między innymi wśród uczniów Gimnazjum nr 1. – To, co się dzieje na terenie szkoły, mamy opanowane. Problem zaczyna się po lekcjach – ubolewa dyrektorka Anna Zygmunt. Dodaje, że do szkoły docierają sygnały o tym, że uczniowie umawiają się po lekcjach na ustawiane bójki. – To taki wiek. Młodzi myślą, że są więksi w oczach rówieśników, jeśli pokażą siłę, wygrają. Po prostu chcą udowodnić, że są silniejsi – wyjaśnia dyrektorka. Zapewnia, że szkoła od razu w takich przypadkach interweniuje. – Była taka sytuacja, że matka ucznia nam zgłosiła o planowanej ustawce. Osobiście interweniowałam. Rozmawialiśmy z tą klasą wspólnie z pedagogiem i wychowawcą. Jeśli mamy sygnały o takich bójkach, zgłaszamy je też policji albo straży miejskiej – mówi Anna Zygmunt. – To ogromne pole do popisu dla straży miejskiej. My tylko czasem dowiadujemy się o tych bójkach od rodziców lub uczniów, jeśli nam ufają – dodaje dyrektorka.
Miłość na odległość
W chwili obecnej w Raciborzu trudno znaleźć ulicę lub szkolny korytarz bez klubowych nalepek, które dzielnie rozklejają sympatycy Ruchu. – Jeśli są to tylko naklejki, to nie ma w tym nic złego. Gorzej jeśli towarzyszą temu akty chuligaństwa. My, jak fan club, odcinamy się od pseudokibiców i piętnujemy ich zachowania. To szkodzi wizerunkowi wszystkich fanów klubu. Nie chcemy być postrzegani jako chuligani. Od lat staramy się zbudować pozytywny obraz kibiców Ruchu Chorzów a takie zachowania, jak te w Raciborzu, przeszkadzają nam w tym. Stadion powinien być miejscem, gdzie można przyjść z całą rodziną i odprężyć się – tłumaczy Konrad Przyczyna z Klubu Kibica Ruchu Chorzów.
Skąd jednak w Raciborzu sympatia dla tak odległego od naszego miasta klubu? – Bo Ruch jest wielki! – odpowiada po chwili namysłu Przyczyna.
Sport receptą na agresję
Mariusz Zychma – pedagog w Zakładzie Poprawczym i Schronisku dla Nieletnich w Raciborzu:
W naszej placówce nie mamy większego problemu z agresją aniżeli w pozostałych raciborskich szkołach. Nasza młodzież oczywiście trafiała tu w bardzo dużym stopniu za to, że w przeszłości byli agresywni, jednak aktów agresji myślę, że nie mamy więcej aniżeli w innych szkołach. Wiadomo, że nasi wychowankowie mają w sobie ten ładunek ludzki, nadmiar sił, które trzeba spożytkować i właśnie poprzez sport można w świetny sposób to zrealizować. Obok oddziaływań psychologicznych, terapeutycznych, sport jest głównym sposobem na rozładowanie i ograniczenie agresji. Staramy się aktywować wychowanków codziennie, w dużym wymiarze czasowym i weszło to nam w zwyczaj, w codzienny plan dnia. Polecam szczególnie gry zespołowe, które wymagają współdziałania, współodpowiedzialności i tego, aby pociągnąć, pomóc słabszej osobie w zespole. Bardzo szeroko staramy się korzystać z uprzejmości środowiska lokalnego. Prowadzimy sportowe zajęcia na okolicznych, przyszkolnych boiskach m.in. do piłki nożnej i plażówki. Przykładowo nasi wychowankowie biorą udział w różnych międzyszkolnych zawodach, turniejach sportowych. Mało tego, sami staramy się takie organizować i zapraszać miejscowe szkoły. Nasi wychowankowie podczas zawodów, według opinii wielu ludzi, zachowują się bardzo spokojnie i rywalizują z innymi uczniami z raciborskich szkół w duchu fair-play. Sport, jak mówiłem, jest świetną formą rozładowania napięcia i w naszej placówce widzimy pozytywne skutki z niego wynikające. Z całą pewnością namawiam wszystkich rodziców młodych ludzi, aby namawiali do ruchu swoje pociechy i kierowali je w tym kierunku.
(acz)
(e.Ż)
(asr)