Kto pogoni psa lub kota?
Radny miejski Krzysztof Szydłowski, czuwający zawodowo nad bezpieczeństwem powiatu i jego ochroną przed wszelkimi kryzysami, zgłosił na komisji gospodarki problem z bezpańskim psem. „Rudawe zwierzę średniej wielkości” męczyło radnego i mieszkańców osiedla hetmańskiego przez długie tygodnie, nie dając się ani przegonić, ani tym bardziej złapać. Interwencje u strażników miejskich były bezowocne, a zaskutkowały dopiero, gdy przybłędę zwabiono i uwięziono w śmietniku. – Wydaje mi się koniecznym zaopatrzenie straży czy służb komunalnych w sprzęt do usypiania czworonogów – oznajmił rajca, a chodziło mu o specjalistyczną strzelbę lub pistolet. Bo póki takowych brak, pozostają metody wabienia psa „na kiełbasę” lub „na suczkę”, z czego Szydłowski skorzystał i hycel w końcu zabrał stworzenie do schroniska przy Komunalnej.
W podobnym tonie, o zauważalnym braku w powiecie sprzętu do powalania jednym strzałem groźnego zwierza wypowiedział się radny Jan Matyja, nawiązując do słynnej na region historii z dużym kotem, w którym wielu widziało pumę.
Niestety ani prezydent, ani starosta nie mieli dla wybrańców ludu dobrych wieści. Adam Hajduk wyjawił, że polskie prawo zabrania samorządowi posiadania giwery, co uśpi psa czy nawet drapieżnika.
(m)