Im większe, tym lepsze
Gdy on kładzie się spać, zwierzęta w jego pokoju dopiero budzą się ze snu. – Na początku trudno było zasnąć, wiedząc, że przy głowie mam największe na świecie skorpiony cesarskie, a niewiele dalej pająki wielkości dłoni – wspomina Mateusz Ostrożny, mieszkaniec Krzyżanowic z niezwykłym hobby.
Zaczynał jak prawie każdy terrarysta – od akwarystyki. Gdy w wieku 12 lat przyniósł pierwsze ryby do domu, rodzice popatrzyli na niego nieco dziwnie. –Wszyscy zaczynali od skalarów i mieczyków hodowanie ryb. Mi udało się dostać w sklepie prawdziwe piranie. Przekonałem rodziców, że to nie takie krwiożercze ryby. Z czasem sami zaczęli je dokarmiać pod moją nieobecność – mówi z uśmiechem.
Mateusz zaczął znosić do domu kolejne zwierzęta. Dziś ma 18 lat a w niewielkim pokoju prawdziwe zoo. – Tam pod sufitem, na szafie trzymam hodowle karmowe – wskazuje palcem nastolatek. – Są to różnego rodzaju owady, które kończą w żołądkach moich pupili. Dziś kuchnia serwuje larwy chrząszczy – mączniaka i drewnojada – żartuje, przebierając palcem w misce pełnej robactwa.
Zielony smok na parterze
W monstrualnym terrarium, które sam zbudował z płyt wiórowych, mieszka największa jaszczurka, jaką posiada – ogromny legwan zielony. Swój „dom” dzieli jeszcze z jednym olbrzymem. W górnej części, „na piętrze” Mateusz umieścił pytona tygrysiego. Dusiciel ciągle rośnie i coraz trudniej brać go na ręce. Dawno przekroczył wagę dwudziestu kilogramów. – Z legwanami nie ma problemu. Daję im różnego rodzaju rośliny do jedzenia. W misce cały czas mają do jedzenia najróżniejsze owoce i warzywa. Oczywiście nie zapominam o witaminach. W ich terrarium zamontowałem specjalne żarówki, które emitują widmo zbliżone do słonecznego. Dzięki temu gady nie mają problemu ze zdrowiem – wylicza Mateusz. Drugi legwan, nieco mniejszy, mieszka po drugiej stronie pokoju. Nastolatek dostał go od innego hodowcy. Zwierzę było bardzo wycieńczone, jednak dzięki fachowej wiedzy młodego terrarysty dziś cieszy się znakomitym zdrowiem.
Pyton ma apetyt
Nieco więcej zachodu jest z karmieniem pytona. Kilkumetrowemu wężowi już dawno przestały wystarczać myszy i szczury. Teraz jego każdy posiłek składa się z co najmniej dwóch 2,5 kilogramowych królików. – Na szczęście mój kolega ma hodowlę. Dostaję więc już martwe zwierzęta. Myślę, że domownicy nie znieśliby pisku powoli duszonych królików, a wężowi tak samo smakują martwe – tłumaczy hodowca.
Mateusz jakiś czas temu remontował pokój i część ze swoich zwierząt dał na przechowanie kolegom. Już wkrótce na półkę wrócą ogromne ptaszniki. – Od pewnego czasu hoduję skorpiony. To jedyny gatunek, którego przedstawicieli można trzymać razem. Jest więc pan skorpion oraz kilka pań. Myślę, że wkrótce uda mi się je rozmnożyć – mówi z nadzieją. Również rodzina gekonów lamparcich czeka na potomstwo. Na odmianie, którą trzyma 18-latek, można nieźle zarobić.
Gekon z paszportem
Pod nieobecność Mateusza opiekę nad menażerią przejmują rodzice. Zdecydowanie z najmniejszą sympatią podchodzą do węża i skorpionów. – Przez te wszystkie lata hodowli egzotycznych zwierząt żadne z nich mi nie uciekło. Uciekały mi karaczany czy inne owady przeznaczone na karmę. Trzeba być odpowiedzialnym. Niektóre zwierzęta są dość niebezpieczne. W przyszłości chciałbym wprowadzić do mojej hodowli jadowite węże. Myślę również o karłowatym kajmanie. Na wszystko muszę mieć jednak dokumenty, bo tego wymaga prawo. Każde z moich zwierząt ma swojego rodzaju dowód osobisty. Pod kartą informującą o obecności w moim domu widnieje pieczęć starosty – pokazuje plik dokumentów Mateusz Ostrożny.
Adrian Czarnota