To są ratownicy!
Mieszkańcy Raciborza mogą spać spokojnie, bo są pod opieką jednych z lepszych ekip ratunkowych w Polsce. Raciborzanie z zawodów we Wrocławiu przywieźli trzecie miejsce.
Wielki bernardyn wystawia głowę zza uchylonych drzwi. – Nie wejdziemy, dopóki nie zabierze pan psa! – rzucił przez szparę w drzwiach jeden z raciborskich ratowników. Po chwili pod blok podjeżdża straż miejska oraz hycel. To nie przebieg interwencji, a scenariusz jednego z zadań
V Regionalnych Mistrzostw w Ratownictwie Medycznym i Drogowym Polski Południowo-Zachodniej. Grupa z Raciborza przywiozła z nich trzecie miejsce.
V Regionalnych Mistrzostw w Ratownictwie Medycznym i Drogowym Polski Południowo-Zachodniej. Grupa z Raciborza przywiozła z nich trzecie miejsce.
Rywalizowali z najlepszymi
Od 26 do 28 czerwca we Wrocławiu co krok można było się natknąć na karetkę pogotowia ratunkowego. To właśnie tu na zawody zjechali ratownicy z południa Polski, choć były również zespoły z północy kraju. Dobra lokata pozwalała się zakwalifikować do mistrzostw Polski.
Na zawodach nie zabrakło również pracowników Szpitala Rejonowego im. dr. Józefa Rostka w Raciborzu. Nasze miasto reprezentowali lekarz Łukasz Mądry oraz ratownicy medyczni: Mariusz Cichoń, Patrycja Czogała oraz Zbigniew Gąsiorkiewicz. Jako obserwatorzy razem z zawodnikami pojechali kierownik pogotowia Piotr Sokołowski oraz Zbigniew Wierciński, zastępca dyrektora ds. medycznych.
– W tym roku nie odbywały się mistrzostwa śląska, dlatego nasza „eksportowa czwórka” pojechała do Wrocławia. Wynik jest ogromnym sukcesem. Co warte podkreślenia, następna załoga ze śląska, czyli Katowice, zajęła dopiero dziewiąte miejsce. Wśród startujących były zespoły, które biorą udział w mistrzostwach Polski, a więc konkurencja była silna – mówi szef pogotowia.
Bójka w skarbówce
Pierwsze zadanie, z którym musieli się zmierzyć raciborzanie, to „dar życia”. Kobieta pod Kościołem Garnizonowym zaczęła nagle rodzić. U noworodka nastąpiło zatrzymanie krążenia i oddechu. Raciborscy ratownicy zdobyli dodatkowe punkty za zabranie dziecka na czas reanimacji do karetki. Zespół podzielił się zadaniami. Jedni prowadzili reanimację, inni zajmowali się matką. Dziecko udało się uratować.
Druga konkurencja dotyczyła transportu medycznego. Na małej łódce na Odrze mężczyzna dostał zawału. Wcześniej lekarz rodzinny zostawił skierowanie do szpitala. To była wskazówka dla ratowników. Mężczyzna zdążył wezwać karetkę, jednak wkrótce źle się poczuł. Nastąpiło migotanie przedsionków i arytmia. W chwilę później serce przestało bić. Ratownicy, reanimując, musieli uważać by nie porazić prądem z defibrylatora swoich kolegów znajdujących się na mokrej łódce.
W zadaniu „mass” ratownicy mogli się spodziewać zdarzenia z większą ilością osób. Organizatorzy przygotowali jednak niespodziankę. W urzędzie skarbowym, gdzie podjechali, trzeba było ratować ofiarę bójki, do której doszło na piętrze urzędu. Dla utrudnienia wszystkie osoby nosiły plakietki, jak przy zdarzeniach masowych. To jednak nie zbiło z tropu ratowników, szybko zajęli się urazem brzucha u poszkodowanego.
Etanol czy metanol?
Na zawodach tradycyjnie nie zabrakło zadań nocnych. Na miejsce konkurencji „dark side” wybrano piwnicę jednego z bloków. Pogotowie wezwała kobieta pod wpływem alkoholu, podając szczątkowe informacje. Ratownicy zeszli do piwnicy. Chcąc się upewnić, że jest bezpiecznie, lekarz nacisnął klamkę, nieznacznie uchylając drzwi. Przez szparę w drzwiach głowę wysunął wielki pies. Ratownicy natychmiast poprosili o pomoc straż miejską, a ci pracowników schroniska.
Sędziowie przyznali punkty, za zapewnienie bezpieczeństwa załodze. Ratownicy weszli w ciemnościach, z czołówkami na głowach do pomieszczenia. Na podłodze leżał nieprzytomny mężczyzna. Zasłabł podczas odkręcania żarówki. Nie został jednak porażony prądem, jak początkowo pomyśleli ratownicy. Szybko okazało się, że nieprzytomny miał bardzo niski poziom cukru. Ekipa pogotowia znalazła również opakowania po środkach przeciwbólowych takich jak ketonal. Do tego mężczyzna najprawdopodobniej pił wódkę. W ciągu kilku minut przewidzianych na konkurencję trzeba było upewnić się, czytając etykietkę na butelce, czy nieprzytomny nie napił się np. metanolu.
Wypadek przy zawodach
– To były zadania, które dały naszym ratownikom trzecie miejsce. Oprócz tego raciborzanie zajęli pierwsze miejsce w zadaniu technicznym dotyczącym obsługi nieznanego modelu defibrylatora – mówi Piotr Sokołowski. Podczas zawodów nie zabrakło również dramatycznych chwil. Przed jednym z zadań do raciborskiej ekipy podeszła kobieta, prosząc o pomoc. Ratownicy od razu zainteresowali się wypadkiem, do którego doszło osiemset metrów dalej. Mężczyzna zakładając szyld reklamowy spadł z drabiny. Ratownicy pobiegli od razu na miejsce a w ślad za nimi pojechała raciborska karetka. – Na miejscu rzeczywiście leżał mężczyzna, który wymagał pomocy. Nasza załoga zabezpieczyła go i podkłuła do czasu przyjazdu wrocławskiego pogotowia. To nie była konkurencja a wypadek losowy. Za szybką pomoc nasi ratownicy otrzymali brawa od swoich kolegów po fachu – mówi ordynator.
– To zapaleńcy, którzy kochają ratownictwo. Ta załoga ćwiczy we własnym, prywatnym czasie. Dwa miesiące wcześniej spotykają się kilka razy w tygodniu i ćwiczą po 3-4 godziny. Wyniki, które osiągają, świadczą o ich klasie. Nie bez znaczenia jest również podejście dyrekcji, która pozwala nam na starty w zawodach. Przygotowanie karetki, paliwo czy wpisowe to rzeczy, które zawsze pomaga nam sfinansować dyrekcja. Warto inwestować w tych ludzi, bo poza ścianą pełną dyplomów w poczekalni, ich umiejętności ratują życie – mówi z dumą Piotr Sokołowski.
(acz)