Ze spółdzielni na bruk
Państwo Strzelcowie jeszcze kilka miesięcy temu byli pewni, że wkrótce wstąpią w szeregi spółdzielni mieszkaniowej. Sytuacja rodziny w ciągu kilku miesięcy zmieniła się diametralnie. Mają małe dziecko i spodziewają się kolejnego. Dziś nie dość, że nie mogą odzyskać wpłaconych pieniędzy, spodziewają się eksmisji.
Dwa lata temu państwo Jolanta i Krzysztof Strzelcowie wynajęli mieszkanie przy ulicy Mariańskiej w Raciborzu. Przeprowadzili się tu z ulicy Waryńskiego. Małżonkowie zdecydowali się na przeprowadzkę również dlatego, że w tym samym bloku mieszkają rodzice jednego z nich.
Para wynajęła mieszkanie na parterze, które wcześniej należało do osoby niepełnosprawnej. Wiele udogodnień dla osoby niepełnosprawnej wcale nie ułatwia mieszkania osobom w pełni sprawnym. Mimo to zdecydowali się je wynająć. – Poprzedni zarząd miał problem z wynajęciem tego mieszkania. Inwalida jednak zdecydował się przeprowadzić na pierwsze piętro. Gdy mieszkanie się zwolniło, wprowadziliśmy się – wspomina pani Jolanta. Po kilku miesiącach rodzinie zaczęło sprzyjać szczęście: oboje mieli pracę, pan Krzysztof zaczął lepiej zarabiać w swojej firmie.
Zmiana zarządu
– Zdecydowaliśmy się wpłacić wkład mieszkaniowy by stać się spółdzielcami. Umówiliśmy się ze spółdzielnią, że podczas trwania umowy najmu będziemy zbierać na zaliczkę na wkład mieszkaniowy, wpłacając do spółdzielni po tysiąc złotych – wspomina mężczyzna. W grudniu 2007 roku Strzelcowie złożyli deklarację członkowską i zaczęli wpłacać zaliczki na konto Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego „Nowa”. – Cały czas nam powtarzano, że kiedy wpłacimy całość, zostaniemy członkami spółdzielni i dostaniemy przydział. Na początku 2008 roku w spółdzielni zaczęły pojawiać się nieporozumienia. Część lokatorów wpłacała Mariannie H., ówczesnej wiceprezes pieniądze bez pokwitowania. Po licznych awanturach w spółdzielni zmienił się zarząd. Do maja nie dostaliśmy żadnej korespondencji ze spółdzielni łącznie z odpowiedzią na naszą deklarację - opowiada pan Krzysztof.
Zagubiona deklaracja
Strzelcowie nadal wpłacali pieniądze. Musieli uzbierać 20 tysięcy złotych. – Próbowaliśmy odzyskać od spółdzielni naszą deklarację. Nie widziałem papierów ale cały czas słyszałem od poprzedniej prezes zapewnienia, że deklaracja została przyjęta a ja jestem już spółdzielcą. Po przydział mieszkania zostałem skierowany do nowego zarządu – wspomina pan Krzysztof. Nowy zarząd nie potrafił znaleźć deklaracji państwa Strzelców. – Otrzymaliśmy za to od członka zarządu wyliczenie ile wpłaciliśmy pieniędzy i ile nam jeszcze brakuje do pełnej sumy. Od pełnej sumy dzieliła nas kwota 11 tysięcy złotych. Wzięliśmy kredyt i wpłaciliśmy pieniądze – wspomina Krzysztof Strzelec. Po miesiącu od wpłaty odnaleziono deklarację pary. Jak się okazało na brakowało na niej drugiego podpisu członka poprzedniego zarządu. Na dokumencie nie podpisał się ówczesny prezes. Wpłaciliśmy pieniądze, mimo to nie zostaliśmy przyjęci – dodaje pan Krzysztof. W międzyczasie zmieniły się przepisy. Sprawa podpisu trafiła do sądu. Strzelcowie proces przegrali. Teraz pozostaje im opuścić mieszkanie. Nie mają nowej umowy najmu, przez co nie mogą się ubiegać o członkowstwo w Nowej. Tak czy inaczej spółdzielnia chce zagospodarować mieszkanie.
Czeka ich eksmisja
– Państwo Strzelcowie mieli w swoim czasie pierwszeństwo do wykupu swojego lokalu – tłumaczy Elżbieta Zapotoczny, prezes obecnego zarządu. – Jesteśmy bardzo małą spółdzielnią i mamy kłopoty finansowe. Zapewniam jednak, że w przypadku opuszczenia przez państwa Strzelców mieszkania od razu im zwrócimy pieniądze. Bardzo długo szliśmy na ustępstwa i przeciągaliśmy terminy. Ci państwo nie są już dla nas wiarygodni. Nie mają umowy najmu. W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego jak wystąpić o eksmisję. W piśmie z 16 grudnia spółdzielnia proponowała im zawarcie umowy najmu, w której zobowiązali się do szukania nowego mieszkania, nie skontaktowali się jednak z nami. My mamy jedynie zatrzymaną kaucjeęmieszkaniową za 12 miesięcy – dodaje prezes. Sytuacja materialna Strzelców pogorszyła się. Mają małe dziecko, kolejne jest w drodze. Pracuje tylko ojciec dziecka. Szukanie nowego mieszkania nie wchodzi w grę, bo cały czas spłacają kredyt, który wzięli na wkład. – Na mieszkanie komunalne musielibyśmy czekać ze cztery lata. Na mieszkanie z odstępnym nie stać nas – wyjaśniają młodzi małżonkowie.
Adrian Czarnota