Książka czy płyta?
Co jest lepszą pamiątką po obchodach jubileuszowych, książka czy płyta cd? O to spierali się ostatnio radni z Kuźni Raciborskiej.
Poszło o jubileusz 50- i 55-lecia uzyskania przez drużynę z Kuźni tytułu mistrza Polski w piłce ręcznej, który świętowano w ubiegłym roku. Pamiątką po obchodach jubileuszowych ma być płyta cd. Tymczasem okazało się, że zgłosiła się osoba, która zebrała materiał redakcyjny i zaproponowała publikację na temat jubileuszu. Koszt przedsięwzięcia wyniósłby około 3 tys. zł. Za takim rozwiązaniem optował radny Piotr Andrzej Klichta na ostatniej sesji. – Płyta cd nie nadaje się dla osób starszych – przekonywał, dodając, że publikacja na temat tak ważnego dla Kuźni wydarzenia powinna się znaleźć w gminnych szkołach i bibliotekach. – Tym powinno się zamknąć obchody. Poza tym jestem niezadowolony, że nie ma oddźwięku po tym jubileuszu. On powinien dać asumpt do reaktywacji piłki ręcznej. Tymczasem mimo wielkiego święta jest cisza, spoczęliśmy na laurach – ubolewał radny.
O tym, że najlepszą pamiatką obchodów byłaby płyta cd, przekonana była Sabina Chroboczek-Wierzchowska, wiceprzewodnicząca rady. – Dyskutowaliśmy o tym na komisji. Ustaliliśmy wspólnie z panią burmistrz, że finansowanie wydawnictwa jest nieuzasadnione, gdyż w znacznej części zawiera już informacje zawarte w folderze wydanym wcześniej z okazji jubileuszu. Koszt wydania książki pozostawia sporo do życzenia. W dodatku materiały, które przedstawiono, nie spełniają wymogów publikacji. Materiał na cd też bedzie dobry, a dużo tańszy. Można zaprosić wszystkie zainteresowane osoby na projekcję takiego filmu – argumentowała wiceprzewodnicząca. Radna zwróciła też uwagę na to, że impreza miała być ogólnospołeczna, a jednak o meczu, który został rozegrany w dniu jubileuszu mieszkańcy nie zostali poinformowani. – Wiedzieli tylko grający i ich rodziny, a przecież piłką ręczną żyje cała Kuźnia – dziwiła się radna.
Z tymi zarzutami nie zgodził się Klichta, twierdząc, że każdy zainteresowany wiedział o meczu. Kwotę, która byłaby potrzebna na publikację, nazwał „znikomą”. – Taką płytę raz się zobaczy i zapomni. A książka to książka, zostanie na wieki. Nie używajmy tu sformułowania, że materiały zostały źle przygotowane, bo ten człowiek zrobił to społecznie. Wystarczy to zredagować i „wypuścić” – upierał się Klichta. Ostatecznie radni nie zdecydowali jaką formę wybiorą.
(e.Ż)