Elektrownie wiatrowe – wątpliwości posłów
Coraz więcej gmin w Polsce jest zainteresowanych energią z elektrowni wiatrowych. Sposób ich powstawania budzi jednak wątpliwości parlamentarzystów.
– Szefowie gmin ulegają lobby firm i wbrew miejscowym strategiom lokują na swoich terenach farmy wiatrowe – alarmowała w ubiegłym tygodniu w Sejmie posłanka Anna Zalewska.
Zdaniem posłanki, mimo istniejącej „Polityki energetycznej Polski do 2030 r.” panuje chaos, nie tylko prawny, ale i organizacyjny. Przekonywała, że mimo gwarancji ustawowych, głos społeczeństwa nie jest brany pod uwagę w procesie prowadzącym do zainstalowania elektrowni wiatrowych.
– Rodzi to konflikty, zwłaszcza w sytuacji lokalizacji elektrowni blisko domów oraz w miejscach mało wietrznych – stwierdziła Zalewska.
Jej zdaniem sytuację wykorzystują inwestorzy, którzy bez trudu uzyskują informacje dotyczące działek, a następnie docierają indywidualnie do ich właścicieli i po podpisaniu skandalicznych, monopolistycznych umów rozpoczynają procedurę administracyjną:
Zaznaczyła przy tym, że burmistrzowie, wójtowie, radni pod ich wpływem, wbrew miejscowym strategiom, zmieniają studium, inicjują proces wydawania decyzji bez weryfikacji badań oddziaływania inwestycji na środowisko, lekceważąc opinie polskich naukowców na temat hałasu, infradźwięków. Odpowiadając na te zarzuty, wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński przypomniał, że to gmina odpowiada za stan i jakość zagospodarowania przestrzennego. W powiecie raciborskim energią z takich elektrowni wiatrowych są zainteresowane gminy Pietrowice Wielkie, Krzanowice i Rudnik. Władze Raciborza mają jednak wątpliwości, czy umiejscowienie takich urządzeń w gminach sąsiadujących bezpośrednio z miastem nie uprzykrzy życia jego mieszkańcom.
(acz),(pap)