Zapomniał o nas świat
Pięć szpitali odmówiło przyjęcia ciężko rannego w wypadku Krzysztofa Podolskiego z Krzyżanowic. Opieszałość lekarzy przykuła go na zawsze do łóżka. Gdy pojawiła się nadzieja na cień normalnego życia, na drodze stanęły bezduszne przepisy.
Zaraz po wypadku pod niski blok przy ulicy Poprzecznej w Krzyżanowicach podjeżdżały co rusz kolejne samochody największych stacji telewizyjnych. Był Polsat i TVN. Krzysiek był w większości mediów. Dziś pod klatkę z numerem 4 podjeżdża tylko samochód z Caritasu. Krzysiek coraz rzadziej się odzywa.
Gdyby Krzysztof wiedział co się stanie, wtedy na wysokości żwirowni w Roszkowie, nigdy by nie pojechał na trening. Tego co się działo po wypadku samochodowym nie pamięta. To był moment. Najpierw oślepiające światła pojazdu z naprzeciwka, później pisk opon i huk auta lądującego w rowie. – Syn doznał złamania podstawy kręgu szyjnego z uciskiem na rdzeń kręgowy. Powinien jak najszybciej dostać się na oddział neurochirurgii, jednak jego przyjęcia odmówiły znajdujące się w pobliżu szpitale w Piekarach Śląskich, Jastrzębiu, Bytomiu, Sosnowcu i Katowicach – wylicza na palcach Iwona Utrata, matka dziś sparaliżowanego 26-latka. Nie potrafi się pogodzić z tym, że jej dziecko zdecydowano się zoperować dopiero 150 kilometrów od Raciborza, że nikt nie pomyślał o transporcie lotniczym i że jej syna z takimi obrażeniami wieziono dziurawymi drogami aż do Częstochowy. Lekarze mogli przystąpić do operacji dopiero po siedmiu godzinach, choć w przypadku ucisku na rdzeń kręgowy liczy się czas. Od tego momentu Krzysiek jest przykuty do łóżka. W rdzeniu pozostała cienka niteczka, która pozwala mu ruszać głową, barkami i rekami do nadgarstków.
Zawinił system
Mediom przypadek Krzysztofa Podolskiego wydał się interesujący z powodu potencjalnego zaniedbania ze strony szpitali. Dziennikarze obdzwaniali szpitale, które odmówiły przyjęcia, jednak tłumaczenia zawsze były podobne: tego dnia oddział miał pełne obłożenie chorych i nie był w stanie przyjąć dwudziestolatka. Minęły miesiące, a na Poprzecznej ustał medialny gwar i życie wróciło do normalności. Poza jednym mieszkaniem na drugim piętrze, gdzie już nic nie będzie normalne i tak proste jak przed tamtym lutowym wieczorem.
Wegetacja w pokoju
W dużym pokoju w kącie ładuje się nowoczesny wózek. Jest naszpikowany elektroniką. Aby nim sterować wystarczy dotknąć wrażliwego „dżojstika”. Krzysiek nigdy tego nie sprawdził bo nie usiadł na nim. – Po co ma siadać jak i tak nie może na nim wyjechać? Klatka schodowa jest za wąska. Schodołazu też nie ma. Ładujemy go regularnie aby się akumulator nie zepsuł. Może kiedyś będzie dane mu na nim pojechać? – mówi pani Iwona pokazując folię na kółkach. Wózek udało im się zdobyć. Teraz marzą o materacu przeciwodleżynowym. Organizm Krzyśka buntuje się. Trzeba go regularnie przewracać, masować i podawać wysokobiałkowe pokarmy. Im dłużej, tym jest gorzej. Dwudziestolatek cierpi na nadciśnienie, skoki temperatury, przykurcza, buntują się nerki i jelita. Cewnik powoduje ciągłe zapalenia pęcherza. Sparaliżowany nie potrzebuje wiele snu, bo organizm się nie męczy w takim stopniu jak u sprawnej osoby. Sypia po 3 godziny dziennie. Nocami wpatruje się w telewizor a ostatnio coraz częściej w sufit. – Ma dużo czasu na myślenie. Za dużo. Wczoraj, 26 kwietnia skończył 26 lat – ucina pani Iwona.
Brat jest piekarzem
Chorobę Krzyśka bardzo przeżywa jego brat. Jest lekko upośledzony ale bardzo empatyczny. Przez chorobę Krzyśka sam zaczął popadać w nerwicę. – Zadecydowałam, że będzie mieszkał u rodziców w Jastrzębiu. Jest piekarzem. Po co ma niszczyć sobie psychikę patrząc na to wszystko. Odwiedza nas tu często. To dobry chłopak – mówi kobieta, z trudem powstrzymując łzy. O Krzyśku nie zapomnieli również koledzy. Tylko dzięki ich pomocy i innych życzliwych osób udaje się znieść Krzyśka wąską klatką schodową na rehabilitacje lub badania. O sparaliżowanym mężczyźnie również nie zapomniał były szef. Krzysiek pracował wcześniej w salonie z telefonami komórkowymi w centrum Raciborza. Elektronika i komputery to było i nadal jest jego hobby. Choć porusza tylko przedramionami, tak przerobił sobie komputer, że potrafi korzystać z internetu. – Mówiłem młodszemu bratu jak wszystko podłączyć. Ja byłem mózgiem a brat rękami – wspomina Krzysiek.
Chorobę Krzyśka bardzo przeżywa jego brat. Jest lekko upośledzony ale bardzo empatyczny. Przez chorobę Krzyśka sam zaczął popadać w nerwicę. – Zadecydowałam, że będzie mieszkał u rodziców w Jastrzębiu. Jest piekarzem. Po co ma niszczyć sobie psychikę patrząc na to wszystko. Odwiedza nas tu często. To dobry chłopak – mówi kobieta, z trudem powstrzymując łzy. O Krzyśku nie zapomnieli również koledzy. Tylko dzięki ich pomocy i innych życzliwych osób udaje się znieść Krzyśka wąską klatką schodową na rehabilitacje lub badania. O sparaliżowanym mężczyźnie również nie zapomniał były szef. Krzysiek pracował wcześniej w salonie z telefonami komórkowymi w centrum Raciborza. Elektronika i komputery to było i nadal jest jego hobby. Choć porusza tylko przedramionami, tak przerobił sobie komputer, że potrafi korzystać z internetu. – Mówiłem młodszemu bratu jak wszystko podłączyć. Ja byłem mózgiem a brat rękami – wspomina Krzysiek.
Nie ma szans
Właśnie w obsłudze komputera były szef widzi możliwość pracy Krzyśka. – Mógłbym się zajmować pilnowaniem handlu przez internet. To dobry człowiek i wiem, że by mi pomógł. Nie stać mnie jednak na codzienne dojazdy do Raciborza. Nie mam także osoby, która mogłaby mnie znosić tą wąską klatką schodową – dodaje próbując napić się wody z butelki.
Matka ze sparaliżowanym synem wynajmują ciasne mieszkanie. W Raciborzu nie ma możliwości uzyskania lokalu, bo są spoza gminy. – Jedyne wyjście to zamiana ich lokalu na mieszkanie w Raciborzu? Pozostaje jeszcze pytać w spółdzielni lub TBS-ach – przyznaje Barbara Krzos-Kulasza, naczelnik Wydziału Lokalowego raciborskiego magistratu. – Nie mamy mieszkań do wynajęcia już od dawna – wtóruje Tadeusz Wojnar, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Nowoczesna. W gminie również nie szybko coś się znajdzie. – Nasze zasoby mieszkaniowe określiłbym jako zerowe. Znam sytuację tej rodziny i gdyby był choć cień szansy na jakieś mieszkanie, dostałaby je w pierwszej kolejności – zapewnia Leonard Fulneczek wójt Krzyżanowic. – Chcę płacić za mieszkanie tak jak do tej pory. Niestety, nikt prywatnie nie chce nam wynająć mieszkania, bo trzeba by je przerobić dla potrzeb niepełnosprawnego. Nikomu nie chce się później ponownie przerabiać mieszkania dla spranej osoby. Gdybyśmy mieli to mieszkanie, ja również mogłabym pójść do pracy. Krzysiek mając zajęcie nie miałby czasu na głupie myśli, które ostatnio przychodzą zbyt często – mówi z rezygnacją kobieta. Do sprawy Krzysztofa Podolskiego wrócimy już wkrótce na łamach Nowin Raciborskich. Wszystkie osoby, które chciałyby skontaktować się z panią Iwoną proszone są o kontakt pod numerem 602 695 068. Również sam Krzysztof stara się odpisywać na mejle pod adresem krzypod84@wp.pl
Adrian Czarnota