Czy topole znajdą nabywcę?
Od stycznia ubiegłego roku na obrzeżach Pogrzebienia leżą ścięte topole. Brak chętnych na drewno?
Las na obrzeżach wsi, nazywany potocznie Zapaścią, to teren owiany legendą. Wg niej kiedyś podobno były tu domy, zabudowania, ale wskutek tego, że urządzano tu zabawy w środę popielcową, domy się zapadły. Legenda mówi, że jak się w południe przyłoży ucho do ziemi, to można usłyszeć bicie dzwonów. Na tym terenie przez jakiś czas też mieściły się działki z drzewami owocowymi, ale te stopniowo obrosły i zdziczały, tworząc naturalne środowisko. – W latach 60. w ramach ogólnopolskiej akcji 1000 drzew na 1000-lecie sad obsadzony został drzewami leśnymi i powstał taki „laso-sad” – mówi Roman Pieła, mieszkaniec Pogrzebienia i społeczny opiekun przyrody. Dziś jest to miejsce tętniące życiem. Swój dom znalazły tu różne gatunki ptaków. Jest to też teren, który upodobały sobie sarny i dziki, które ze względu na różnorodność drzewostanu na brak pożywienia tu nie narzekają.
Wycięli i... nic
Sielski krajobraz burzy jedno – stos drewna u podnóża lasku. Okazuje się, że ścięte drzewa to topole Maksymowicza. – Charakteryzują się tym, że bardzo szybko rosną. Mają potężne korony i rozbudowany system korzeniowy. Korzenie wyjaławiają glebę, przyczyniając się do usychania młodych drzewek, a korony powodują duże zaciemnienie, zagłuszając inne drzewa. Dlatego ktoś doszedł do wniosku, że konieczna jest przebudowa drzewostanu i wycięcie topoli – przypuszcza pan Roman. Martwi i dziwi go to, że ścięte drzewa leżą tak już od zeszłej zimy. – Jak można było dopuścić do wycięcia drzew, skoro nie było pomysłu co z nimi później zrobić? Na naszych oczach marnieje drewno, bo nikt nie miał pomysłu jak je wykorzystać. A przecież jedno drzewo w ciągu roku produkuje tyle tlenu, ile człowiek zużywa oddychając przez dwa lata – tłumaczy opiekun przyrody.
Pnie zostały
Pana Romana niepokoi też inny fakt. – Wycinając drzewa, pozostawiono pnie w ziemi, a topole mają to do siebie, że odrastają. Wokół pni topól posadzono młode lipy. Jaki to ma sens, skoro, zanim zaczną rosnąć, topole je przerosną? Znowu konieczna będzie przebudowa drzewostanu, będą zniszczenia – denerwuje się mieszkaniec Pogrzebienia. Jako dowód wskazuje topole, które odrosły już na wysokość 2 metrów. Lipy są znacznie mniejsze, rosną wolniej niż topole. – Gdyby ktoś u siebie ścinał drzewa, na pewno nie zostawiłby pni w ziemi. Ale to jest teren gminny, widocznie ktoś tego nie dopilnował i tak to zostało. Ciekawe, czy ktoś nadzorował prace przy wycince, skoro doszło do takich zaniedbań – zastanawia się Roman Pieła.
W Urzędzie Gminy w Kornowacu takich wątpliwości nie mają. – Drzewa zostały ścięte z terenu należącego do gminy. Są poukładane na prywatnej posesji za zgodą właściciela. Zostaną sprzedane, jest już potencjalny nabywca, ale musi najpierw zużyć drewno, które już ma. W każdym razie chce je wziąć, a drzewa nie leżą samopas i nikomu nie przeszkadzają – tłumaczy Radosław Łuszcz, zastępca wójta. Urzędników dziwi również troska o młode lipy. – Zostały posadzone nowe drzewa i nic nam nie wiadomo, aby coś im zagrażało – kończy Radosław Łuszcz.
(e.Ż)