Medialność polityków
O tym, komu przeszkadza obecność władzy w mediach, a czyim zdaniem jest jej za mało.
– Jeśli zostanę prezydentem, nie będzie mnie tyle w mediach co pana Lenka – mówi radny miejski Robert Myśliwy, który pierwszy zapowiedział walkę o fotel włodarza miasta.
Jego zdaniem Mirosław Lenk za często pojawia się w mediach lokalnych. – Włodarz lub zastępcy bez przerwy wypowiadają się przy okazji nawet niewielkich konkursów szkolnych. Gdyby do mnie podszedł dziennikarz odesłałbym go do uczestnika konkursu – twierdzi Myśliwy. I podaje przykład z własnego podwórka. Zwrócił się doń radiowiec z prośbą by radny opowiedział o swoich podróżach po świecie. – Wskazałem mu osoby zdecydowanie bardziej zaangażowane w turystykę niż ja, które podróżują miesiącami po egzotycznych krajach i to o nich powstała audycja, zamiast o mnie – podkreśla lider NaM–u. Polityk przyznaje jednak, że oglądanie prezydenta w „kablówce” sprawia mu przyjemność, bo Mirosław Lenk dobrze prezentuje się przed kamerą.
Tzw. „parcie na szkło” kojarzy się również z posłem Henrykiem Siedlaczkiem, szefem raciborskiej PO. Naszemu tygodnikowi latami zarzucał, że go złośliwie „wycinamy”. Kiedy pozował do zdjęć zbiorowych i znajdował się z boku fotografowanej grupy przepowiadał fotografowi: na pewno mnie wytniecie. Być może dlatego prewencyjnie wybiera teraz miejsce pośrodku, by nikogo nie kusiło kadrować fotografię bez parlamentarzysty. Siedlaczek lubi też prowokować dziennikarzy lokalnych. Gdy przyłapią go z kieliszkiem szampana lub kuflem śmieje się, że można mu zrobić zdjęcie i sprzedać prasie bulwarowej, bo na pewno będzie zainteresowana kupnem. Był jej bohaterem gdy w stolicy kupował alkohol w sklepie.
Wszystkich miejscowych vip–ów przebija Janusz Gałązka z SLD, zapowiadający walkę o madat radnego w jesiennych wyborach. Asystent posła Motowidły gdzie tylko jedzie bierze ze sobą zaprzyjaźnionego fotografa. Redakcje raczy później profesjonalnym materiałem zdjęciowym, na którym jego osoba jest często obecna.
(ma.w)