Mistrz Hubert
Z legendą polskiej piłki nożnej – bramkarzem reprezentacji Polski Hubertem Kostką rozmawiają Waldemar Zimny i Maciej Kozina.
– Jakie były początki gry w piłkę w LZS Markowice?
– Jak zaczynałem grać to graliśmy szmaciankami, bo piłek wtedy nie było. Pierwszą piłkę wygrałem na powiatowej spartakiadzie w jeździe szybkiej na lodzie, gdy miałem 11 lat. A narty wygrałem w jeździe figurowej na lodzie. Byłem jednym z nielicznych w tej wsi, którzy mieli piłkę. Graliśmy w B klasie i nigdy nie liczyłem, że zagram kiedyś w wyższych klasach rozgrywkowych. Przeważnie grałem w polu, czasami na bramce, bo w szkole grałem w koszykówkę i miałem dobry chwyt.
– Jak zaczynałem grać to graliśmy szmaciankami, bo piłek wtedy nie było. Pierwszą piłkę wygrałem na powiatowej spartakiadzie w jeździe szybkiej na lodzie, gdy miałem 11 lat. A narty wygrałem w jeździe figurowej na lodzie. Byłem jednym z nielicznych w tej wsi, którzy mieli piłkę. Graliśmy w B klasie i nigdy nie liczyłem, że zagram kiedyś w wyższych klasach rozgrywkowych. Przeważnie grałem w polu, czasami na bramce, bo w szkole grałem w koszykówkę i miałem dobry chwyt.
– Jak Pan się dostał do Unii Racibórz?
– O tym zadecydował przypadek. Był 1958 rok. Unia grała pierwszy rok w drugiej lidze, znalazła się w trudnej sytuacji bo nie mieli bramkarza. Klub ze „Srebrnej” zrobił nabór na pozycję bramkarza z powiatu raciborskiego. Pamiętam jak dziś, byłem wtedy w klasie maturalnej, koledzy namawiali mnie by iść na testy. Zgłoszonych było ponad 20 bramkarzy, wtedy już nie grałem w Markowicach bo klub od roku był rozwiązany. To był chyba wtorek, gdy mnie wybrano, a w sobotę grałem już w II lidze. Selekcja była prosta, postawili mnie do bramki i dobry środkowy napastnik Kałus nie mógł mi strzelić bramki. Napastnik Unii zawołał trenera Wilibalda Wilczka i powiedział mu, że nie możne mi strzelić bramki. Już na drugi dzień pojawiłem się na treningu drugoligowej Unii.
– O tym zadecydował przypadek. Był 1958 rok. Unia grała pierwszy rok w drugiej lidze, znalazła się w trudnej sytuacji bo nie mieli bramkarza. Klub ze „Srebrnej” zrobił nabór na pozycję bramkarza z powiatu raciborskiego. Pamiętam jak dziś, byłem wtedy w klasie maturalnej, koledzy namawiali mnie by iść na testy. Zgłoszonych było ponad 20 bramkarzy, wtedy już nie grałem w Markowicach bo klub od roku był rozwiązany. To był chyba wtorek, gdy mnie wybrano, a w sobotę grałem już w II lidze. Selekcja była prosta, postawili mnie do bramki i dobry środkowy napastnik Kałus nie mógł mi strzelić bramki. Napastnik Unii zawołał trenera Wilibalda Wilczka i powiedział mu, że nie możne mi strzelić bramki. Już na drugi dzień pojawiłem się na treningu drugoligowej Unii.
– Jak Pan trafił do wielkiego Górnika?
– Dostałem się do Górnika też przez przypadek. Ówczesny trener Górnika postawił na mnie. Miałem dużo propozycji z różnych klubów. Gdy byłem w Unii przegraliśmy w Pucharze Polski z Górnikiem 1:2, miałem wtedy dobry mecz i pokazałem się z dobrej strony. Po trzech latach od tego spotkania dostałem propozycję przejścia do Górnika i nie zastanawiałem się ani chwili. Ale nie myślałem, że będę od razu grać w pierwszym zespole.
– Dostałem się do Górnika też przez przypadek. Ówczesny trener Górnika postawił na mnie. Miałem dużo propozycji z różnych klubów. Gdy byłem w Unii przegraliśmy w Pucharze Polski z Górnikiem 1:2, miałem wtedy dobry mecz i pokazałem się z dobrej strony. Po trzech latach od tego spotkania dostałem propozycję przejścia do Górnika i nie zastanawiałem się ani chwili. Ale nie myślałem, że będę od razu grać w pierwszym zespole.
– Reprezentacyjna kariera Huberta Kostki?
– Zadebiutowałem w kadrze Polski w 1962 roku meczem w Maroku z reprezentacją tego kraju, gdy miałem 22 lata. Kończyłem karierę reprezentacyjną po dziesięciu latach gry w 1972 roku. Trochę trenerów przewinęło się w reprezentacji i wiem jedno, gdyby nie Kazimierz Górski, to Polska reprezentacja nie odniosłaby tego sukcesu. Gdyby Górski był trenerem reprezentacji cztery lata wcześniej, to pewnie byśmy pojechali do Meksyku na Mistrzostwa Świata. Jestem o tym przekonany, że wtedy mieliśmy lepszą reprezentację niż w 1974 roku.
– Zadebiutowałem w kadrze Polski w 1962 roku meczem w Maroku z reprezentacją tego kraju, gdy miałem 22 lata. Kończyłem karierę reprezentacyjną po dziesięciu latach gry w 1972 roku. Trochę trenerów przewinęło się w reprezentacji i wiem jedno, gdyby nie Kazimierz Górski, to Polska reprezentacja nie odniosłaby tego sukcesu. Gdyby Górski był trenerem reprezentacji cztery lata wcześniej, to pewnie byśmy pojechali do Meksyku na Mistrzostwa Świata. Jestem o tym przekonany, że wtedy mieliśmy lepszą reprezentację niż w 1974 roku.
– Które mecze wspomina Pan najchętniej?
– Finał Pucharu Europy, rozegrany w Wiedniu, w tym roku była 40 rocznica tego spotkania. Z tej okazji spotkaliśmy się w Zabrzu i świętowaliśmy przez parę dni. Drugim ważnym meczem w mojej karierze był finał olimpijski, który zawdzięczam Kazimierzowi Górskiemu. Potem zaczęła się hossa piłki reprezentacyjnej, Mistrzostwa Świata w 1974 roku, gdzie już nie grałem, ale pojechałem tam jako trener bramkarzy.
– Finał Pucharu Europy, rozegrany w Wiedniu, w tym roku była 40 rocznica tego spotkania. Z tej okazji spotkaliśmy się w Zabrzu i świętowaliśmy przez parę dni. Drugim ważnym meczem w mojej karierze był finał olimpijski, który zawdzięczam Kazimierzowi Górskiemu. Potem zaczęła się hossa piłki reprezentacyjnej, Mistrzostwa Świata w 1974 roku, gdzie już nie grałem, ale pojechałem tam jako trener bramkarzy.
– Dlaczego Polski futbol jest słaby?
– Cały problem jest w szkoleniu, wszystko można zrobić tylko uczciwą praca na boisku. Te problemy, które były 50 lat temu są nadal, mamy mało boisk i są w katastrofalnym stanie.
– Cały problem jest w szkoleniu, wszystko można zrobić tylko uczciwą praca na boisku. Te problemy, które były 50 lat temu są nadal, mamy mało boisk i są w katastrofalnym stanie.
– Co sądzi Pan o Franciszku Smudzie?
– Jeżeli chodzi o myśl szkoleniową to nie jest z nią tak źle, ale jej nie wdrażamy. Ja nie mówię że Franek jest złym trenerem, ale jak trener reprezentacji mówi, że jego drużyna za trzy dni będzie grała ekstra, to jest to jakiś oszołom.
– Jeżeli chodzi o myśl szkoleniową to nie jest z nią tak źle, ale jej nie wdrażamy. Ja nie mówię że Franek jest złym trenerem, ale jak trener reprezentacji mówi, że jego drużyna za trzy dni będzie grała ekstra, to jest to jakiś oszołom.
– Dlaczego nie był Pan trenerem reprezentacji?
– Ja byłem zawsze kandydatem na trenera reprezentacji. Gdy był wybierany trener kadry, chyba cztery lub pięć razy byłem kandydatem. Jak Górski odchodził to byłem kandydatem, przyszedł Jacek Gmoch. Jak Jacek Gmoch odszedł znowu byłem kandydatem, przyszedł chyba Łazarek. Po Łazarku wybrano Strejlała, wtedy też byłem kandydatem.
– Ja byłem zawsze kandydatem na trenera reprezentacji. Gdy był wybierany trener kadry, chyba cztery lub pięć razy byłem kandydatem. Jak Górski odchodził to byłem kandydatem, przyszedł Jacek Gmoch. Jak Jacek Gmoch odszedł znowu byłem kandydatem, przyszedł chyba Łazarek. Po Łazarku wybrano Strejlała, wtedy też byłem kandydatem.
– Nie był Pan trenerem, bo nie był Pan w układzie?
– Dokładnie o układy chodzi. To jest nieszczęście Polski, dotyczy nie tylko piłki nożnej, ale wszędzie tak jest. W tych układach pracować trenerom jest niesamowicie ciężko. Wiem ile mnie to zdrowia i nerwów kosztowało. Nie byłem trenerem reprezentacji, ale w piłce nożnej miałem dużo sukcesów jako zawodnik i jako trener.
– Dokładnie o układy chodzi. To jest nieszczęście Polski, dotyczy nie tylko piłki nożnej, ale wszędzie tak jest. W tych układach pracować trenerom jest niesamowicie ciężko. Wiem ile mnie to zdrowia i nerwów kosztowało. Nie byłem trenerem reprezentacji, ale w piłce nożnej miałem dużo sukcesów jako zawodnik i jako trener.
– Kto był najlepszym polskim piłkarzem?
– Najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki był Ernest Pohl, który umiał wszystko w sztuce piłkarskiej. Był najlepszym piłkarzem z jakim trenowałem. Mimo sympatii do Kazimierza Górskiego, Włodka Lubańskiego, Zbigniewa Bońka to Ernest Pohl ich przewyższał pod względem umiejętności piłkarskich.
– Najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki był Ernest Pohl, który umiał wszystko w sztuce piłkarskiej. Był najlepszym piłkarzem z jakim trenowałem. Mimo sympatii do Kazimierza Górskiego, Włodka Lubańskiego, Zbigniewa Bońka to Ernest Pohl ich przewyższał pod względem umiejętności piłkarskich.
– Co Pan wie na temat afery korupcyjnej w polskiej piłce?
– Wszystko się zaczęło od Dziurowicza, jak był prezesem GKS Katowice. A „fryzjer”, który jest głównym oskarżonym w aferze korupcyjnej, to był chłopek roztropek. Co on mógł zrobić bez Listkiewicza i tych na górze? Czy on mógł ustawić każdy mecz i każdego sędziego? Trenera wywalają jednego dnia, a PZPN-u nie mogą ruszyć, są problemy z dowodami. Pamiętam taki mecz graliśmy z Świcie Nowy Dwór na jedną bramkę. Do przerwy prowadziliśmy 1:0, a powinniśmy 4:0. Mecz zakończył się naszą przegraną 3:1.Po meczu wezwałem dwóch zawodników i wyrzuciłem z drużyny, ponieważ mecz był sprzedany. Wiedziałem, że korupcja w polskiej piłce jest duża, ale liczby, które padają dzisiaj: ponad 300 osób podejrzanych, przerosły moje wyobrażenia o skali korupcji.
– Wszystko się zaczęło od Dziurowicza, jak był prezesem GKS Katowice. A „fryzjer”, który jest głównym oskarżonym w aferze korupcyjnej, to był chłopek roztropek. Co on mógł zrobić bez Listkiewicza i tych na górze? Czy on mógł ustawić każdy mecz i każdego sędziego? Trenera wywalają jednego dnia, a PZPN-u nie mogą ruszyć, są problemy z dowodami. Pamiętam taki mecz graliśmy z Świcie Nowy Dwór na jedną bramkę. Do przerwy prowadziliśmy 1:0, a powinniśmy 4:0. Mecz zakończył się naszą przegraną 3:1.Po meczu wezwałem dwóch zawodników i wyrzuciłem z drużyny, ponieważ mecz był sprzedany. Wiedziałem, że korupcja w polskiej piłce jest duża, ale liczby, które padają dzisiaj: ponad 300 osób podejrzanych, przerosły moje wyobrażenia o skali korupcji.
– Jak Pan ocenia piłkę nożną kobiet?
– Na piłkę nożną na poziomie światowym można już popatrzeć, ale nie na polską ligę. Raz byłem na meczu RTP Unii w II lidze, ale niestety mnie się ten futbol nie podoba. Myślę, że piłka nożna do kobiet nie pasuje.
– Na piłkę nożną na poziomie światowym można już popatrzeć, ale nie na polską ligę. Raz byłem na meczu RTP Unii w II lidze, ale niestety mnie się ten futbol nie podoba. Myślę, że piłka nożna do kobiet nie pasuje.
– Najśmieszniejsze i kuriozalne sytuacje w pana karierze?
– To nie była śmieszna sytuacja, tylko kuriozalna. Piłkarze płacili trenerowi za to, że mogą zagrać w zespole, ci co nie płacili – nie grali. W tym momencie nieważne były umiejętności.
– To nie była śmieszna sytuacja, tylko kuriozalna. Piłkarze płacili trenerowi za to, że mogą zagrać w zespole, ci co nie płacili – nie grali. W tym momencie nieważne były umiejętności.
– Dlaczego zakończył pan karierę trenerską?
– Powodem był cały układ i korupcja, która rządziła polską piłką nożną. Gdy trzeci raz trenowałem Górnika Zabrze, po przegranym meczu z Świtem Nowy Dwór, nie zdobyliśmy mistrza Polski. Po tym spotkaniu rozmawiałem z prezesem Górnika, który powiedział mi, że jeżeli będę trenerem Górnika Zabrze, to nigdy nie zdobędziemy mistrza Polski. Skala układów i korupcji była tak duża, że nie miało dla mnie sensu trenowanie zespołu, bo i tak nie miałem wpływu na wyniki osiągane przez drużynę. Postanowiłem że nie będę już dalej trenować.
– Powodem był cały układ i korupcja, która rządziła polską piłką nożną. Gdy trzeci raz trenowałem Górnika Zabrze, po przegranym meczu z Świtem Nowy Dwór, nie zdobyliśmy mistrza Polski. Po tym spotkaniu rozmawiałem z prezesem Górnika, który powiedział mi, że jeżeli będę trenerem Górnika Zabrze, to nigdy nie zdobędziemy mistrza Polski. Skala układów i korupcji była tak duża, że nie miało dla mnie sensu trenowanie zespołu, bo i tak nie miałem wpływu na wyniki osiągane przez drużynę. Postanowiłem że nie będę już dalej trenować.