Henryk Delong żył dla innych
Nabożeństwo żałobne rozpoczęło się w samo południe, 12 sierpnia, w kaplicy na Cmentarzu Jeruzalem. Odprawił je wikariusz z parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa Wojciech Czekała. W kazaniu mówił o Henryku Delongu, jako tym, który poświęcił życie innym. Poczty sztandarowe wystawiły MKZ Unia i Klub Olimpijczyka Sokół, przyszły delegacje władz powiatu, miasta, klubów sportowych, środowisko krwiodawców, przyjaciele i rodzina.
Nad miejscem pochówku głos zabrali przyjaciele zmarłego. Stanisław Biel, prezes PCK, wspominał jak w 1960 roku zakładał z Delongiem raciborskie krwiodawstwo, wymienił jego liczne odznaczenia, na czele ze Złotym Krzyżem Zasługi. – Drogi przyjacielu Heńku, tak niespodziewanie od nas odszedłeś. Tak jak Ty kochałeś, tak i Ciebie kochano. Nie oczekiwałeś nigdy nic w zamian za to co robiłeś. Będzie nam Ciebie brakowało kolego – mówił Biel.
W momencie gdy spuszczano trumnę do grobu, zawyła syrena ambulansu centrum krwiodawstwa. – Tym sygnałem „na ratunek” oddajmy Ci cześć przyjacielu krwiodawców, od raciborskiej służby krwi. Strasznie mi przykro, że nie otworzy Pan nowej siedziby naszego centrum. Panie Henryku, nie umrzesz w naszej pamięci, zostaniesz w naszych sercach. Odpoczywaj w ramionach Boga – mówiła Maria Wiecha dyrektor Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu.
– Drogi nasz kierowniku. Jeszcze w piątek rozmawialiśmy o turnieju Pytlasińskiego. Mieliśmy dokończyć rozmowę w poniedziałek i już jej nie dokończymy. Poświęciłeś swoje życie raciborskiej Unii. Pół wieku jej służyłeś. Zapaśnicy przychodzili, odchodzili, a Ty niezmiennie byłeś. Wychowywałeś ich. Zawsze na nas czekałeś po zawodach. Już niestety nie będziesz czekał. Byłeś filarem naszej drużyny. Będziemy Cię zawsze pamiętali – powiedział prezes MKZ Unia Racibórz Grzegorz Pieronkiewicz.
Orkiestra Plania zagrła Delongowi, który zmarł w wieku 73 lat „Amazing Grace”.
(ma.w)
SOKOŁY PŁAKAŁY NAD GROBEM
Szef Klubu Olimpijczyka Sokół Wojciech Nazarko podziękował zebranym w imieniu rodziny zmarłego. – Niedawno gościłem u Ciebie w domu, w małym muzeum sportu, w twoim skromnym mieszkaniu. Towarzyszyła Ci wspaniała małżonka, o której zawsze tak czule mówiłeś. Łza się w oku kręci. Byłeś dobrym duchem raciborskiego sportu, umiałeś rozładować dobrym słowem każdą trudną sytuację – mówił.