Chleb znowu trzeba będzie pocałować przed jedzeniem
Nie wszyscy jednak wpadają w panikę. Joachim Mosch z Turza, piekarz z blisko półwiecznym stażem, uspokaja, że bywało już gorzej.
Pan Joachim musiał zawiesić działalność po majowej powodzi. Na terenie jego piekarni było około pół metra wody. Pomieszczenia były zalane przez trzy dni. Kiedy tylko woda zeszła, Moschowie zakasali rękawy i wzięli się za usuwanie skutków powodzi. – Jak woda opadała, od rana do nocy myłem zabudowania. Dziś już prawie nie widać śladów. Zaczęliśmy też remont. Z opieki społecznej niemal od razu na rękę dostaliśmy 14 tys. zł, za co bardzo dziękujemy, bo z PZU ciężko odzyskać pieniądze, a tak mogliśmy już coś robić – mówi pan Joachim. Trzeba było skuć ściany, odgrzybiać, na nowo pomalować i wykafelkować pomieszczenia. – Oprócz opieki społecznej pomógł nam też pan Modlich z młyna w Gamowie. Tuż przed powodzią wywiózł nam mąkę, dzięki temu była bezpieczna – dodaje piekarz. Obecnie remont dobiega końca i we wrześniu jego piekarnia wznawia działalność.
Ceny zbóż szaleją
Łatwo nie będzie. Gwałtownie podskoczyły ceny zbóż, co odbije się na cenach pieczywa. – Mąka „podskoczyła” o 30 proc. Nie może być tak, że chleb kosztuje 3,50 zł, a paczka papierosów 10 zł. Pszenica podchodzi do 800 zł za tonę. Jeśli dalej tak będzie, trzeba będzie podnieść ceny – martwi się piekarz. – Ludzie będą musieć się nauczyć, że chleb trzeba szanować, pocałować przed jedzeniem, a nie wyrzucać na śmietnik jak teraz – oburza się. Obawy dotyczące cen podziela Waldemar Modlich, właściciel młynów w Gamowie i Cyprzanowie. – W tym kraju nikt nic nie wie. Na wiosnę prognozowali, że są pełne magazyny. A potem okazało się, że pogoda jest jaka jest, do tego doszły pożary w Rosji, to powoduje, że plonów jest mniej – wyjaśnia. – Jednak większość zbóż jeszcze jest na polu, nie wiadomo ile naprawdę się zbierze. Na razie mąka poszła do góry o 30 proc. Jeśli rynek się ustabilizuje, to i ceny się uspokoją, ale na razie jest niespokojnie, a jak będzie – nie wiadomo. Ceny zmieniają się z dnia na dzień – dodaje Modlich.
Bywało gorzej
Joachim Mosch daleki jest jednak od paniki. – Liczę na to, że wszystko się ustabilizuje. Może sprowadzą kilka statków ze zbożem z Ameryki albo Kanady, bo tam jest tańsze. Kiedyś też już różnie bywało. Były powodzie, grady, susze. Gorzej bywało, a jakoś wszystko wracało do normy, to i teraz może nie będzie tak źle – uspokaja. Pan Joachim wie co mówi. – Już 46 lat stoję pod piecem, bez jednego dnia urlopu. Przerwę miałem tylko przez powódź. Za granicą jeszcze nie byłem, najdalej w Rybniku – opowiada piekarz. Naszą rozmowę przerywa starsza kobieta, która przyszła zapytać o chleb. – Pani Jadwiga od 60 lat przyjeżdża tutaj po chleb z Ciechowic – mówi z dumą piekarz.
(e.Ż)