Jak strażnicy traktują radnych
Tomasz Kusy i Roman Wałach podzielili się swymi wrażeniami z obsługi w magistracie w formie interpelacji radnych. Dla jednych sytuacja była denerwująca, u drugich wywołała uśmiech na twarzy, co wychwycił lider raciborskiego PiS pytając naczelniczkę: z czego się pani tak śmieje?
Kusy opowiedział, jak 8 września udał się na komendę straży miejskiej aby interweniować w sprawie źle zaparkowanych aut przy ul. Batorego. Kierowcy poustawiali je tak, że blokowali chodnik pieszym. – Gdy przedstawiłem problem usłyszałem, że tam nie powinno być parkingu i mogę się udać do wydziału gospodarki miejskiej i tam mieć pretensje. Przy okazji dowiedziałem się, że nie ma się kto zająć sprawą, bo wszyscy strażnicy biorą udział w akcji przeprowadzania dzieci po pasach. Obsługa zakończyła się czymś, co mogłem uznać, może mylnie, za zatrzaśnięcie okienka – podsumował rajca.
Prezydent Lenk przeprosił na sesji Kusego za „nieprofesjonalną obsługę”. – Widocznie ta pani za krótko pracuje, udzielanie takich informacji jest niepoważne – ocenił. Mimo, że straż każe mandatami za nieprawidłowy postój przy Batorego to kary, nawet parokrotne, nie skutkują. Tomasz Kusy skomentował te informacje „jako dowód niemocy straży miejskiej, bo to się dzieje pod ich nosem”.
Lider opozycji zdenerwował się jeszcze przy odpowiedzi na jego pytanie o demontaż starej wentylacji w RCK. Odpowiedź naczelnik wydziału inwestycji uznał za „kpinę” (mówiła, że niesprawną, przerdzewiałą wentylację zdemontowano gdy kładziono nową instalację elektryczną), a gdy zobaczył uśmiech na twarzy szefowej wydziału ochrony środowiska określił traktowanie radnego przez urzędników jako „lekceważące”. – Wątpię czy pan chciałby być tak traktowany – powiedział Lenkowi.
Kolega Kusego z ław opozycji – Roman Wałach (Oblicza) od kilku miesięcy „kręci” się wokół zbiornika retencyjnego w Studziennej, tzw. suchego doku. W interpelacji, jeszcze przed wakacjami samorządowców, zabiegał o dostęp do instrukcji obsługi urządzeń tego obiektu. – Byłem w wydziale, rozmawiałem z urzędnikiem. Ten odesłał mnie do naczelniczki. Od niej dowiedziałem się, że muszę mieć zgodę prezydenta w tej sprawie. Z całym szacunkiem dla pana, dlaczego jako radny miejski jestem tak traktowany? Przecież nie pytam o jakieś tajne dokumenty, tylko sprawy publiczne, właściwe dla tego wydziału. – Informacji publicznej nie zakazuję udostępniać – bronił się prezydent. Wałach dostał w końcu to o co prosił – pod koniec sesji. – Miałam informację, że pan już otrzymał ksero instrukcji – wyjaśniła Urszula Sobocińska naczelnik WGM. Dodała, że „suchy dok” nie jest miejscem publicznym i stąd wynikały wątpliwości co do udostępniania obsługi urządzeń zbiornika.
Nie był to ostatni przykład relacji radny – urząd. Roman Wałach napisał 21 lipca o potrzebie zamontowania barierki ochronnej przed SP 5, ponowił tym samym zgłoszenie sprzed roku w tej sprawie. – We wrześniu dostaję odpowiedź, że moja interepelacja jest bezprzedmiotowa, bo taka barierka została zamontowana w sierpniu – odczytał na sesji. Potraktował to z uśmiechem, pytając czy chodzi o próbę prowokacji. – To na pewno nie ja tak panu odpowiedziałem – odparł prezydent Lenk. – Miarą szacunku wobec siebie jest sposób w jaki się traktujemy – zwrócił się do prezydenta Wałach.
(ma.w)