Chcę mówić po japońsku
Chce mówić po japońsku. Chce innych uczyć mówić po japońsku. Chce zobaczyć Kraj Kwitnącej Wiśni, ale jeszcze nie teraz. I nie zraża raciborzanki Joanny Laski fakt, że pomiędzy jej rodzinnym miastem a Tokio jest w linii prostej ponad 9 tys. km.
Uczyć Japończyków angielskiego
Wychowała się na kreskówkach anime. Pewnie właśnie dlatego kiedyś, przy niedzielnym rodzinnym obiedzie, między rosołem a roladami i kluskami śląskimi oświadczyła rodzicom, że jak będzie starsza, pojedzie do Tokio uczyć angielskiego. Jak na razie konsekwentnie ten pomysł realizuje. Już ponad dwa lata uczy się japońskiego. I pochłania wszystko, co o Japonii napisano. Nie ukrywa fascynacji kulturą i tradycją tego kraju. Pomimo, iż studiuje polonistykę, to przekonała swoją promotorkę, by pracę pisać o związkach z Japonią, a konkretnie o swoim ulubionym reżyserze Hayao Myazaki. – Nazywają go japońskim Waltem Disney’em, ale to jest nieporozumienie i uogólnienie – twierdzo stanowczo Joanna. – Filmy Myazaki są dobre i mądre. Dla dorosłych i dla dzieci. Denerwuje mnie, że w Polsce jest tak mało znany, choć ma swoje miejsce w światowej kinematografii. Temat pracy, z którym chce zmierzyć się Joanna to Kulturowy obraz dziecka w animacji japońskiej wybranych reżyserów.
Język siedzi w głowie
Laska san – tak będą się zwracać do Joanny, gdy już zdecyduje się na swoją podróż do Japonii. Wciąż zachwyca ją śpiewność tego języka oraz fakt, że jest to język szacunku.
Po 360 godzinach nauki Joanna już wiele rozumie, chociaż ciągle nie jest to jeszcze ten poziom, by ze zrozumieniem oglądać japońskie filmy bez dubbingu. – Gdy mnie ktoś spyta prostym językiem o drogę, to potrafię wskazać, ale żeby dyskutować o kinie czy książkach, to jeszcze nie – zastrzega.
Dla Europejczyka największy problem to honoryfikatywność języka japońskiego. Inaczej trzeba się zwracać do swojej mamy, inaczej do mamy kolegi, inaczej do kolegi, inaczej do szefa, inaczej niemal do każdego. – O swojej mamie powiem skromnie haha, bo to jest moja mama i powinnam ją niejako umniejszać – wyjaśnia Asia. – Ale już o mamie rozmówcy powiem okasan – twoja szanowna matka.
Dlatego też język japoński to język hierarchiczny. – Jest prawie 50 określników podmiotu ja – łapie się za głowę adeptka tego trudnego języka. – W zależności od wieku, płci, statusu społecznego, a nawet narodowości. Ale nawet jak się już człowiek nauczy tego języka i próbuje rozmawiać jak prawdziwy Japończyk, to prawdziwy Japończyk może się obrazić, że za bardzo wchodzi się w ich kulturę – dodaje.
– Rodzice cieszą się, że robię coś pożytecznego ucząc się japońskiego, bo ich zdaniem polonistyka to nie jest przyszłościowy kierunek. A znajomość japońskiego może się kiedyś opłacić – mówi Asia.
Zasmarkane dziecko bogów
– Japońskie bajki oparte są na zupełnie innej estetyce – wyjaśnia Joanna Laska. – Dzieci już od małego są oswajane z agresją czy seksualnością. Wyobraźmy sobie scenę, gdzie samuraj musi popełnić honorowe samobójstwo. Dzieje się to na oczach całej rodziny, w tym dzieci. Krew się leje a dziecko musi na to patrzeć, bo tak każe tradycja. Podobnie jest z seksualnością. W Japonii na porządku dziennym są wspólne kąpiele całej rodziny. Nagość nie jest tabu. Podobnie z symbolami, na przykład męskości. Profesor japonistyki Jolanta Tubielewicz w swojej książce „Japonia zmienna czy niezmienna” pisze o wizycie w świątyni, gdzie przedmiotem kultu był fallus. Aby wejść do wnętrza, trzeba się było przedrzeć przez las fallusów. A w przyświątynnym sklepiku pamiątki sprzedawało i zachęcało do ich kupna 10-letnie dziecko.
Zasmarkane dziecko bogów to zbiór autentycznych japońskich baśni, wydanych w języku polskim. Tytułowe smarki były magiczne i miały moc spełniania życzeń.
Trzeba być najlepszym
Czasami Joanna cieszy się, że nie urodziła się w Japonii tylko w Polsce, bo japońskie dzieci nie mają łatwo. To prawda, do 3 roku życia wolno im niemal wszystko, ale potem od razu zaprzęga się je do wyścigu szczurów. Bo w Japonii liczy się tylko ten najlepszy. I od przedszkola czeka go nieustanna rywalizacja o miejsce w czołówce. Aby dostać się do dobrej szkoły, trzeba zdać egzamin. Jedno podejście, żadnych poprawek. Jeden test, od którego zależy cała przyszłość. Podobnie po skończeniu szkoły średniej. Studia to duży prestiż a student to nobilitowany członek japońskiego społeczeństwa. Aby się jednak na studia dostać, trzeba znowu pokonać innych. Za jednym podejściem. Ponoć właśnie wśród uczniów – absolwentów szkoły średniej jest w Japonii najwyższy odsetek samobójstw.
Japonia – kraj kontrastów
Gejsze, samuraje, ceremoniał picia herbaty, kwiat wiśni – to stereotypy, z którymi kojarzy nam się odległa i egzotyczna Japonia... To często nasze europejskie, idealistyczne wyobrażenie Japonii. Dzisiejsza Japonia jest inna, chociaż tego starego od nowego nie można oddzielić. – To taki kraj, gdzie świątynia sąsiaduje z hotelem miłości – opowiada Joanna, a młodzi, wychowani w hierarchicznym społeczeństwie kontestują wszystko.
Japonia po raciborsku
Chociaż Japonię i Polskę dzielą tysiące kilometrów to mieszkańcy Raciborza zdają się żywić do kraju Kwitnącej Wiśni wielki sentyment. Pod hasłem Japońskie Lato bawiły się dzieci w tegoroczne wakacje w bibliotece. – Zaczęło się od konkursu plastycznego o Japonii, potem była japońska noc z Andersenem no i japońskie lato – wylicza kierowniczka oddziału dziecięcego Miejskiej Biblioteki w Raciborzu Marzena Mróz. – Dlaczego akurat Japonia? Bo jest bardzo różnorodna i wiedzieliśmy, że nie zabraknie nam tematów na zajęcia. A poza tym egzotyka urzeka… W japońskie lato w bibliotece włączyła się również Joanna Laska, ucząc dzieci kaligrafii oraz liczyć i śpiewać po japońsku.
Kolejny orientalny akcent to niedawne spotkanie z Marcinem Bruczkowskim, autorem takich ksiażek jak Bezsenności w Tokio, Radio Yokohama czy Zagubieni w Tokio.
O podróży do Japonii marzy, i coraz bliższy jest już realizacji tego marzenia, mistrz aikido, sensei Jacek Ostrowski. Półki jego biblioteki aż uginają się od książek o Japonii, samurajach, sztukach walki, a tradycyjne zasady grzeczności i stawania zawsze w obronie słabszych stara się wpoić uczniom w swoim dojo.
Jolanta Reisch