Morderca zapukał do drzwi
Raciborski sąd aresztował na trzy miesiące 64-letniego Władysława B. Kryminalista przesiedział blisko trzydzieści lat w więzieniu. Śledczy podejrzewają, że to on stoi za brutalnym morderstwem, do którego doszło w październiku w bloku przy ulicy Opawskiej w Raciborzu.
O Władku nie można było złego słowa powiedzieć. Schorowany i wierzący. Takim zapamiętała go nie tylko rodzina i znajomi, ale i sędziowie, którzy kilkanaście miesięcy temu wypuścili go na wolność. Szybko jednak wrócił za kraty. Raciborscy prokuratorzy podejrzewają, że to właśnie ten niepozorny mężczyzna może być odpowiedzialny za mord na młodej kobiecie. O tym, że już kiedyś zabił nie wiedziała nawet jego żona.
Mieszkańcy bloku przy ulicy Opawskiej nigdy nie zapomną środy 13 października. Będą pamiętać nie tylko dlatego, że tego dnia zginęła ich sąsiadka, ale że i sami z rodzinami ledwo uszli z życiem. Zabójca 33-letniej Krysi, która mieszkała na pierwszym piętrze chciał za wszelką cenę zatrzeć ślady po zbrodni. Po podpaleniu mieszkania starał się wysadzić je w powietrze. Podpalił pokój i odkręcił kurki w kuchni. Gaz wybuchł, ale wyleciały tylko szyby z okien. Sąsiedzi szybko zawiadomili straż pożarną i policję. W dużym pokoju znaleziono ciało 33-letniej kobiety. Zwęglone. Sprawca po zabójstwie polał ciało benzyną. Chciał mieć pewność, że się spali.
Morderstwo
Na ciele kobiety odkryto dwie rany o głębokości kilkunastu centymetrów. Obie na klatce piersiowej, z czego jedna śmiertelna. Od początku nikt nie miał wątpliwości, że przy Opawskiej doszło do morderstwa. Policjanci rozpoczęli intensywne śledztwo. – W pierwszej kolejności zatrzymaliśmy męża kobiety. Po przesłuchaniu nie było podstaw do przedstawienia mu zarzutów – mówi prokurator Franciszek Makulik z Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. Policjanci szybko wytypowali znajomych zamordowanej kobiety i jej męża. Jeszcze w dniu zabójstwa policjanci zatrzymali małżeństwo, które mogło posiadać istotne dla sprawy informacje. Jednym z zatrzymanych był 64-letni Władysław B. Szybko go jednak zwolniono. Kiedy śledczy chcieli ponownie przesłuchać 64-latka, ten jakby zapadł się pod ziemię. Szybko ustalono, że mógł wyjechać do Anglii. Z tygodnia na tydzień śledczy gromadzili kolejne dowody świadczące o tym, że to on może stać za morderstwem.
Kryminał
Władysław B. przesiedział w polskich zakładach karnych blisko trzydzieści lat. Kilkanaście miesięcy temu sąd zgodził się na przerwę w odbywaniu kary do stycznia 2011 roku. Więzień skarżył się na zły stan zdrowia, a konkretnie na zakrzepicę w jednej z nóg. Uzyskał przerwę w odbywaniu kary. Po wyjściu na wolność 64-latek starał się ułożyć sobie życie licząc, że uzyska wcześniejsze zwolnienie z zakładu karnego. Ożenił się i próbował swoich sił w biznesie. Handlował tytoniem. Przywoził go między innymi z Zabrza i rozprowadzał na targu i wśród znajomych. Jego żoną została Ewa. Raciborzanka, pracownica Mieszka, młodsza o niego od trzydzieści lat. Poznali się jeszcze w więzieniu, gdzie była wolontariuszką. Ewie B. nie przeszkadzała kryminalna przeszłość męża. On pomagał jej spłacić zadłużone mieszkanie po babci, a ona wyjść mu na prostą. Ewa była najlepszą koleżanką zamordowanej Krystyny K. To ona zapoznała swojego nowego męża z młodym małżeństwem.
Pieniądze
Przyjaźń pomiędzy małżeństwami kwitła w najlepsze. Krysia z mężem zostali świadkami na ślubie małżeństwa B. Mąż Ewy, Władysław, pomagał matce Krystyny, której gospodarstwo w Miedoni ucierpiało podczas powodzi. Nauczony w więzieniu zaradności, wraz z mężem Krysi powoli zaczął myśleć o wspólnym biznesie. Niejasne interesy z kryminalistą nie podobały się 33-latce. – Ciągle się kłócili. Najczęściej o pieniądze. W domu się nie przelewało. Mieszkanie było wzięte na kredyt, ona jako sprzątaczka nie zarabiała wiele. W poniedziałek, dwa dni przed tragedią doszło pomiędzy nimi do strasznej awantury – mówi jeden z członków rodziny zamordowanej, prosząc o anonimowość. Jak mówią bliscy Krystyny, pracownik podraciborskiej stolarni niechętnie dzielił się wypłatą z żoną. Ona sama starała się dorabiać do pensji i spłacać mieszkanie. W sezonie sprzedawała koleżankom w pracy ogórki i inne warzywa wyhodowane na niewielkim polu w Miedoni, skąd pochodziła. Rodzina opisuje ją jako skrytą i nieufną osobę. Do Władysława B. miała szczególny dystans znając jego przeszłość. Jak ustaliliśmy, małżeństwo B. pożyczało od niej pieniądze, ostatnim razem 700 złotych. Niewykluczone, że feralnego dnia otworzyła drzwi zabójcy słysząc, że ten chce jej oddać pieniądze.
Obława
23 listopada w Raciborzu zorganizowano brawurową obławę na Władysława B. Kompletnie zaskoczonego zatrzymano na ulicy Piaskowej. Było to możliwe dzięki mozolnej pracy policjantów z wydziału kryminalnego, którzy zatrzymali 64-latka już w kilka godzin po pojawieniu się w kraju. – Podczas przesłuchań mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów – mówi Danuta Kozakiewicz, szefowa Prokuratury Rejonowej w Raciborzu. – Postawiliśmy mu trzy zarzuty. Pierwszy to zarzut morderstwa w warunkach recydywy, bo już wcześniej dopuścił się takiej zbrodni. Drugi zarzut to sprowadzenie niebezpieczeństwa w postaci pożaru, które zagrażało życiu i zdrowiu wielu osób. Trzecie przestępstwo to prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości. Władysław B. w chwili zatrzymania prowadził pojazd i był pod wpływem alkoholu – dodaje prokurator.
Areszt
Żona 64-latka dopiero po tym zatrzymaniu dowiedziała się, za co w więzieniach siedział jej mąż. Przed i po ślubie wmawiał jej, że odsiadywał wyroki tylko za oszustwa i kradzieże samochodów. Kiedy policja zatrzymała ich w kilka godzin po zabójstwie, Władysław B. uspokajał żonę, że tak zawsze robią ze starymi kryminalistami. Ewy B. nie zdziwił również fakt, że po zatrzymaniu jej męża policja zabezpieczyła wszystkie części jego garderoby do szczegółowych badań. – W tej sprawie akta liczą już przeszło czterysta stron. Najprawdopodobniej nie uda nam się przygotować aktu oskarżenia do końca roku. Musimy czekać na wiele ekspertyz i opinii biegłych – mówi prokurator Kozakiewicz. 26 listopada Sąd Rejonowy w Raciborzu aresztował Władysława B. na trzy miesiące.
Adrian Czarnota